Program dopłat do e-ciężarówek rozczarowuje branżę
W tym artykule:
Brak zainteresowania programem
Z programu "Wsparcie zakupu lub leasingu pojazdów zeroemisyjnych kategorii N2 i N3" przedsiębiorcy mogą korzystać od maja 2025 roku. Do połowy września (dokładnie do 18.09) wg biura prasowego Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) wpłynęło jedynie 14 wniosków (z czego dwa niezwiązane z przedmiotem programu priorytetowego).
Kwota dotacji na dotychczas zgłoszone wnioski to 4 377 554,71 zł. Według NFOŚiGW jest też 238 wniosków o statusie roboczym. To wciąż wyjątkowo mało, skoro w Polsce działa blisko 130 tys. firm zajmujących się transportem drogowym towarów i usługami związanymi z transportem. Firmy nie są więc zainteresowane dotacją. Powodem są wymogi.
- Tylko 14 wniosków to bardzo mała liczba w skali całej Polski przy ponad 100 tys. firm transportowych. Stosunkowo niewielka jest także kwota dotacji. Liczby po pierwszych kilku miesiącach od uruchomienia programu pokazują, że przedsiębiorcy nie widzą w nim atrakcyjnego rozwiązania - zauważa Wojciech Miklaszewski z Finea, firmy specjalizującej się w finansowaniu branży TSL.
Nierealistyczne wymagania dotacji
Wnioski można składać przed zakończeniem inwestycji. Wcześniej trzeba jednak sfinansować zakup auta lub zapłacić opłatę wstępną w leasingu - czyli wpłacić samodzielnie wkład własny. Przed złożeniem aplikacji pojazd elektryczny objęty dofinansowaniem trzeba zabezpieczyć polisą OC/AC.
Duże koszty ponoszone przed uzyskaniem dotacji to bariera dla większości firm. Branża transportowa boryka się bowiem z problemami płynności finansowej i długimi terminami płatności od kontrahentów. W II kw. 2025 r. czas oczekiwania na przelew w transporcie wydłużył się do rekordowych 21,6 dnia.
- Program dofinansowania e-ciężarówek nie odpowiada na realne potrzeby branży. Dotacja nie jest wypłacana z góry jako zaliczka. Trzeba na nią czekać kilka miesięcy, bo tyle trwa weryfikacja przez Fundusz. Od momentu złożenia aplikacji do dnia wypłaty środków upływa średnio około 4 miesiące. Ten termin może się jednak nawet wydłużyć, jeśli wniosek będzie wymagał uzupełnień, nie zostanie wniesione zabezpieczenie przewidziane w umowie albo będą inne opóźnienia związane z formalnościami. Wymóg wyłożenia własnych środków i długie oczekiwanie na refundację sprawiają, że dla wielu firm program jest nieosiągalny - mówi Wojciech Miklaszewski z Finea.
Branża ma inne priorytety
Zmiana percepcji dekarbonizacji, wymagana także wobec przewoźników, staje się elementem konkurencyjności rynku transportu. Wkrótce w życie wejdą też unijne wymogi dotyczące ograniczenia transportu zasilanego konwencjonalnie. Jednak bieżące oczekiwania branży są inne.
Przedsiębiorcy badani w grudniu 2024 roku (Barometr EFL) jako swoje oczekiwania wobec władz publicznych na 2025 rok wymieniali przede wszystkim ułatwienia w zatrudnianiu pracowników zza granicy (38%) i obniżenie zobowiązań finansowych nakładanych na firmy (40-44% wskazań).
W raporcie "Transport drogowy w Polsce 2024/2025" jako negatywne wskazywano też wymianę tachografów, Pakiet Mobilności, opłaty drogowe czy regulacje emisyjne. Branża apelowała o wolniejsze tempo zmian i dokładniejsze projektowanie regulacji.
Elektryfikacja koniecznością, ale wsparcie musi być lepiej zaprojektowane
- Elektryfikacja transportu w dłuższej perspektywie wydaje się koniecznością, ale niska liczba zgłoszeń do obecnego programu to sygnał alarmowy, wskazujący, że ten mechanizm wsparcia nie trafia w potrzeby przedsiębiorców z branży. Rynek chce przede wszystkim łatwiejszego dostępu do kapitału, krótszych ustawowych terminów zapłaty czy wsparcia inwestycji w infrastrukturę ładowania. Pojawiają się też oczekiwania solidarności płatniczej w relacjach nadawca-spedytor, czy tańsze lub czasowo odroczone opłaty ZUS. Warto wprost odwołać się do głosu przedsiębiorców. Natomiast rozwiązania zaproponowane w programie są trudne do wykorzystania - ocenia Wojciech Miklaszewski z Finea.
Źródło: NFOŚiGW, Finea.