Majówkowe modlitwy przy figurach i krzyżach. "Skupiano się na oddawaniu czci Najświętszej Panience, był to przecież jej miesiąc”
W każdej wiosce: przy krzyżach lub kaplicach
Gdy podróżowaliśmy kilka dni temu przez Roztocze i województwo podkarpackie widzieliśmy grupy ludzi modlących się przy przydrożnych krzyżach i figurach Maryi oraz różnych świętych. Niektóre z nich były przyozdobione kwiatami, wianuszkami i kolorowymi szarfami.
To stara tradycja. Kiedyś podczas takich „majówek” krzyże i kaplice strojono w długie wieńce z sośniny, mchu leśnego, barwinku i jedliny. Nabożeństwa majowe odbywały się przy figurach niemal każdego dnia tego miesiąca. A jeśli gdzieś nie było wizerunku Najświętszej Panienki, umieszczano tam jej „święty”, papierowy obrazek. Na takich ceremoniach zbierało się wielu mieszkańcy naszego regionu.
Opowieści o dawnych „majówkach” można także znaleźć w starych przekazach, źródłach i opracowaniach. Tak o nich pisał ks. Waldemar Malinowski w swoim „Minionym czasie”. „W maju pola były już obsiane, ogrody obsadzone. Skupiano się na oddawaniu czci Najświętszej Panience, był to przecież jej miesiąc” – notował ks. Malinowski. - W każdej wiosce przy krzyżach lub kaplicach odprawiano majówki, a ludzie mieszkający blisko kościoła chodzili tam na nabożeństwo (…). Przy samym krzyżu stawały dzieci, obok młodzież i starsi, niektórzy podczas śpiewania litanii klęczeli.
Szarfy w czterech kolorach
Takie ceremonie miały swój niezwykły urok. „Wieczorną porą echo niosło daleko głosy rozmodlonych wiernych” - pisał ks. Malinowski. „Po majówkach młodzież odprowadzała się do domów, żartowano wówczas, śpiewano, grano na organkach. Chłopcy zalecali się do dziewcząt, kojarzyły się przyszłe pary małżeńskie”.
- Na majówki figury i krzyże musiały być przystrojone w szarfy w kolorach: białym, czerwonym, żółtym i niebieskim. To barwy narodowe, polskie oraz watykańskie – tłumaczy jeden z naszych rozmówców. - W maju odbywał się także tzw. obchód pól, czyli po prostu ich poświęcenie. Dokonywał tego kapłan idąc z wiernymi w procesji. Są też inne, ważne tradycje. Ci wierni, którzy u nas nie gromadzą się przy krzyżach i figurach, wędrują np. w maju na nabożeństwa, które odbywają się w tym czasie w kościołach. One też są w naszej okolicy popularne.
Skąd wzięła się taka malownicza tradycja? Uważa się, że pierwsze nabożeństwa majowe były odprawiane przez prawosławnych już w V wieku. Na przełomie XIII i XIV w. w kościele rzymskokatolickim powstał pomysł (podobno wpadł na niego Alfons X, król hiszpański), aby miesiąc maj został poświęcony Matce Boskiej. Wtedy „majówki” rozpowszechniły się także w zachodniej Europie, w kręgu katolickim.
Miesiące z literą „r”
Podobno w naszym kraju taką formę modlitwy propagowali od 1838 r. jezuici w Tarnopolu, a potem tę tradycję krzewili także warszawscy misjonarze, głównie w miejscowym kościele pw. św. Krzyża (od 1852 r.). Wydawano również popularne broszury na ten temat.
Wydaje się, że próbowano w ten sposób zaradzić jakiemuś fatalizmowi, złym wróżbom. Bo maj nie zawsze był w tradycji uważany za miesiąc szczęśliwy. W dawnej Rzeczpospolitej popularne były np. przysłowia: „Ślub majowy, grób gotowy” czy „W maju wesele, szczęścia niewiele”. Miało to chyba związek z jakimiś pogańskimi obyczajami czy przesądami. Jednak ks. Malinowski tłumaczył to nieco inaczej.
„Małżeństw nie zawierano w maju, uważając ten miesiąc za własność Matki Boskiej” - czytamy w zapiskach tego duchownego. „Ślub mógł ją obrazić, pozbawić młodych Bożego błogosławieństwa”.
Co na to nasi rozmówcy? - Trudno w to uwierzyć, ale... tak kiedyś myślano. Kiedyś były zresztą różne przesądy. W naszej okolicy uważano także, że miesiące, które mają w nazwie literę „r” mogą być dla nowożeńców nieszczęśliwe. Teraz wszyscy żenią się jak chcą. Bo terminów w salach weselnych brakuje – mówi jedna z uczestniczek „majówki”.