Rolnik sam nic nie zdziała. Oto pomysł, który może zażegnać kryzys w rolnictwie
Od słów do czynów
Jeszcze kilka lat temu w Polsce działało ponad 1400 grup producenckich. Dziś jest ich zaledwie około 700. To dramatyczny spadek, który – jak podkreślają eksperci – pokazuje, jak trudno jest utrzymać wspólne struktury bez odpowiedniego wsparcia systemowego.
– Powinniśmy się organizować, by mieć realny wpływ na przetwórstwo i sprzedaż. Im krótszy łańcuch dostaw, tym większa szansa, że zarobi producent, a mniej zapłaci konsument – mówił minister Stefan Krajewski podczas konferencji w Nowej Soli.
Słowa ministra potwierdzają praktycy. Grupy producentów mogą skutecznie stabilizować rynek, negocjować lepsze ceny i wspólnie inwestować w magazyny, przetwórnie czy transport. Ale żeby to działało – potrzebne są konkretne zmiany.
Realny potencjał, realne bariery
Jak zauważa Mikołaj Baum, prawnik i ekspert Agraves, grupy i organizacje producentów rolnych mogą być kluczowym elementem równoważenia rynku rolnego.
– Grupa producentów musi skupić od swoich członków co najmniej 70% wyprodukowanych produktów. To ogromny potencjał, ale też odpowiedzialność. Niestety, wciąż istnieją bariery, które utrudniają tym podmiotom funkcjonowanie – zaznacza Baum.
Ekspert wskazuje trzy główne problemy, które ograniczają rozwój współpracy rolników: brak dostępu do kredytów obrotowych, brak ulg podatkowych dla nowych form organizacji oraz zbyt duże obciążenia biurokratyczne.
Problem pierwszy: brak kredytów obrotowych
Największym wyzwaniem jest płynność finansowa. Grupa producencka, która skupuje zboże, owoce czy warzywa od swoich członków, musi za nie zapłacić – często wiele miesięcy przed sprzedażą.Bez kredytów obrotowych to praktycznie niemożliwe.
– Jak początkująca organizacja ma zapłacić za skupione zboże, jeśli nie ma dostępu do finansowania? Bez kredytów skracanie łańcucha dostaw i wspólna sprzedaż to tylko teoria – mówi Baum.
Według ekspertów, system wsparcia finansowego dla grup producenckich powinien być jednym z priorytetów polityki rolnej – na równi z dopłatami czy programami inwestycyjnymi.
Problem drugi: brak ulg podatkowych dla organizacji producentów
Kolejnym problemem jest brak zwolnienia z podatku CIT dla organizacji producentów, które mają w przyszłości zastąpić dotychczasowe grupy producenckie.Jak tłumaczy Magdalena Rothe, księgowa Agraves, brak równych zasad zniechęca rolników do przekształceń.
– Od lat zwolnienie z CIT obejmuje grupy producentów, ale nie dotyczy organizacji producentów. To luka, którą trzeba natychmiast naprawić. Należy też wydłużyć okres wydatkowania środków zwolnionych z podatku do pięciu lat i poszerzyć zwolnienia z podatku od nieruchomości – podkreśla Rothe.
Według ekspertów, bez tych zmian nowe struktury nie mają szans się rozwijać, a apel o organizowanie się rolników pozostanie pustym hasłem.
Problem trzeci: nadmierna biurokracja
Ostatnim, lecz równie ważnym aspektem, jest deregulacja. Grupy producenckie i spółdzielnie rolnicze są dziś przeciążone obowiązkami administracyjnymi, które często nie mają praktycznego uzasadnienia.Przykładem jest obowiązek przeprowadzania lustracji w spółdzielniach czy konieczność corocznego opłacania składek na Krajową Radę Spółdzielczą.
– To instytucje, które często istnieją już tylko formalnie. Takie obowiązki powinny być dobrowolne, a decyzję o ich przeprowadzeniu powinni podejmować sami członkowie – mówi Baum.
Potrzebna zmiana myślenia
Eksperci są zgodni – grupy i organizacje producentów to nie tylko sposób na większe dochody rolników, ale też narzędzie budowania bezpieczeństwa żywnościowego i suwerenności ekonomicznej wsi.Jednak aby ta idea mogła się rozwijać, potrzebna jest zmiana myślenia na poziomie ministerstw i instytucji finansowych.
– Grupy i organizacje mogą wypełniać cele, o których mówił minister, ale warunkiem jest likwidacja barier prawnych i podatkowych. Rolnicy są gotowi współpracować – muszą jednak widzieć w tym sens i wsparcie państwa – podsumowuje Mikołaj Baum.
Współpraca zamiast konkurencji
Polskie rolnictwo wciąż opiera się w dużej mierze na indywidualnych gospodarstwach, które walczą samotnie z rosnącymi kosztami i globalnym handlem.Tymczasem w wielu krajach Europy Zachodniej to właśnie grupy producentów i spółdzielnie są filarem rynku rolnego – decydują o cenach, negocjują z sieciami handlowymi i wspólnie inwestują w przetwórstwo.
Czy w Polsce uda się powtórzyć ten model?To zależy od decyzji, które zapadną nie na polach, ale w gabinetach. Bo rolnicy są gotowi współdziałać – potrzebują tylko narzędzi, które im to umożliwią.