Tomaszów Lubelski 1939. Największa bitwa pancerna kampanii wrześniowej
Pod koniec drugiej dekady września 1939 roku sytuacja polskich sił zbrojnych na wschodzie kraju stała się krytyczna. Wojska niemieckie systematycznie okrążały kolejne zgrupowania, a od 17 września sytuację pogorszyła jeszcze agresja sowiecka. W tym momencie dowództwo polskie podjęło desperacką decyzję o przebijaniu się w kierunku Lwowa i granicy rumuńskiej, by uratować resztki armii przed całkowitym zniszczeniem.
Zgrupowania polskie w oblężeniu
W rejonie Tomaszowa Lubelskiego znalazły się okrążone pozostałości Armii "Kraków" oraz Armii "Lublin". Dowództwo objął generał Tadeusz Piskor, który musiał koordynować działania wojsk pozbawionych właściwego zaopatrzenia i łączności. W składzie zgrupowań znajdowało się około osiemdziesięciu czołgów, w tym dwadzieścia dwa nowoczesne wozy 7TP stanowiące trzon polskich sił pancernych.
Taki widok w Piszu. Z kierowcą nie szło się dogadać. Ale był trzeźwy
Niemcy przerzucili do tego rejonu potężne siły – trzy korpusy armijne wzmocnione dywizjami pancernymi. Przewaga wroga była druzgocąca zarówno pod względem liczebności, jak i wsparcia artyleryjskiego. Polscy żołnierze walczyli w rozproszeniu, często bez możliwości nawet podstawowego uzupełnienia amunicji czy paliwa.
Mimo to 17 września rozpoczęły się natarcia mające przełamać pierścień okrążenia. Pierwszym celem stał się sam Tomaszów Lubelski – miasto strategicznie położone na drodze do Lwowa. Walki od samego początku przybrały wyjątkowo zacięty charakter, gdyż obie strony zdawały sobie sprawę z stawki.
Natarcie czołgów i utrata sprzętu
Przez trzy dni polskie oddziały pancerne prowadziły desperackie ataki na niemieckie pozycje. Udało się nawet czasowo opanować Tomaszów, co dało dowództwu nadzieję na sukces całej operacji. Niemcy jednak szybko ściągnęli posiłki, w tym osiemdziesiąt czołgów z 2. Dywizji Pancernej, którą dowodził generał von Kleist.
Kontruderzenie wroga okazało się miażdżące. Polskie wozy bojowe, pozbawione wsparcia i paliwowych rezerw, padały jedna za drugą. Z osiemdziesięciu maszyn po czterech dniach walk sprawnych pozostało zaledwie dziesięć. Straty w ludziach również rosły lawinowo – szczególnie ciężko ucierpiała piechota atakująca umocnione stanowiska.
Do 20 września stało się jasne, że przebicie nie powiedzie się. Generał Piskor, widząc bezsensowność dalszych strat, podjął decyzję o kapitulacji swoich sił. Około dziesiątej rano rozkaz o złożeniu broni dotarł do wszystkich oddziałów. Do niewoli trafiło dwadzieścia tysięcy polskich żołnierzy, którzy walczyli do ostatnich możliwości.
Druga próba przełamania pierścienia
Kilka dni później, 22 września, w tym samym rejonie pojawiły się kolejne polskie zgrupowania. Tym razem dowodzenie objął generał Stefan Dąb-Biernacki, który formował Front Północny z oddziałów wycofujących się spod Warszawy i Modlina. Również oni próbowali dotrzeć do Lwowa, nie wiedząc jeszcze o losie poprzedników.
Niemcy, wzmocnieni sukcesem z poprzednich dni, czekali przygotowani. Mimo to Polacy rozpoczęli serię natarć, licząc na przełamanie obrony wroga. Walki trwały pięć dni i przybrały jeszcze bardziej krwawy charakter niż te wcześniejsze. Lokalne sukcesy nie przekładały się na strategiczny przełom.
27 września dowództwo uznało dalszy opór za niemożliwy. Resztki Frontu Północnego skapitulowały, a do niemieckiej niewoli trafiło kolejnych sześć tysięcy żołnierzy. Tym samym zakończyła się największa operacja wojsk pancernych w polskim Wrześniu – operacja, która nie miała szans powodzenia od samego początku.
Znaczenie walk dla historii wojskowej
Dwufazowe starcie pod Tomaszowem Lubelskim przeszło do historii jako druga największa bitwa kampanii wrześniowej po walkach nad Bzurą. Pod względem użycia broni pancernej nie miała jednak sobie równych w 1939 roku. Polskie czołgi walczyły tam praktycznie do całkowitego zniszczenia, pokazując zarówno możliwości taktyczne, jak i ograniczenia w starciu z przeważającym przeciwnikiem.
Dowódcy biorący udział w tych walkach to postaci, które później odegrały znaczącą rolę w polskim ruchu oporu. Pułkownik Stefan Rowecki został przywódcą Armii Krajowej, a generał Emil Krukowicz-Przedrzymirski należał do grona najwyższych oficerów kampanii. Ich decyzje pod Tomaszowem pokazują dylematy dowodzenia w sytuacji bez wyjścia.
Pamięć o tej bitwie przetrwała jako symbol desperackiej walki przeciw przytłaczającej przewadze. Żołnierze wiedzieli, że ich wysiłki nie zmienią wyniku wojny, a mimo to walczyli przez dziesięć dni. Dla historii wojskowości polskiej pozostaje to jeden z najbardziej wymownych przykładów determinacji w obliczu nieuchronnej klęski.