Zwariowany świat Falstaffa. Michael Volle zachwyca w Berlinie
Premiera tej inscenizacji „Falstaffa” odbyła się w Staatsoper Unter den Linden w maju 2018 roku. Reżyser Mario Martone zmienił czas i miejsce akcji opery, jednocześnie ani trochę nie ingerując w treść libretta oraz zachowując wszelkie relacje łączące bohaterów i ich intencje.
Imponująca rozmachem scenografia Margherity Palli przedstawia kolejno: szemrany, miejski zaułek zajmowany przez członków mafii kierowanej przez Falstaffa oraz ogród z basenem przy nowobogackiej willi Państwa Fordów. Spójną całość tworzyły współczesne kostiumy Ursuli Patzak i światła wyreżyserowane przez Pasquala Mariego.
Wyszedł z "dołka" i przeklinał przy policjantach. Wycierał też ich radiowóz
Martone wszystkim postaciom nadał indywidualny charakter. Umiejętnie wyreżyserował bezpośrednio wynikające z tekstu libretta interakcje tak, aby utrzymać uwagę widza i komediowy charakter spektaklu. Bawiła ubrana w garsonkę Mrs Quickly przyjeżdzająca na spotkanie z Falstaffem warczącym motorem, a także nurkujący w basenie, zakochany po uszy w Nannetcie Fenton. Idealnie sprawdziła się także choreografia Raffaelli Giordany, zwłaszcza ta przygotowana dla Falstaffa.
Oprócz dopracowanej w detalach, precyzyjnej reżyserii dodatkowym atutem spektaklu była świetnie dobrana obsada solistów. Każdy z nich znakomicie odnalazł się w swojej roli, zarówno pod względem wokalnym, jak i aktorskim, a powstałe kreacje odznaczały się wyjątkową naturalnością.
Michaela Volle miałem okazję oglądać przed czterema miesiącami w Bayreuth w roli Amfortasa w „Parsifalu”, ale dopiero teraz w Berlinie w roli Falstaffa w pełni zdobył moje uznanie. To mistrz precyzyjnej dykcji i potoczystej frazy. Mimo upływu lat wciąż zachwyca nieprzeciętnej urody barwą mięsistego barytonu. Z wyjątkową, niespotykaną dziś wrażliwością potraktował on każde słowo swej partii, a zarazem szczerze bawił publiczność swobodnym, odrobinę szalonym, w dobrym tego słowa znaczeniu, aktorstwem.
Anna Kissjudit, częściej wcielająca się w poważne bohaterki Wagnerowskich dramatów: Erdę czy Frykę, ujmowała nadzwyczajnym poczuciem humoru w roli Mrs Quickly i ciemnym brzmieniem swego altu. Liryczne głosy Rosalii Cid i Jonaha Hoskinsa doskonale sprawdziły się w rolach Nannetty i Fentona, dodając postaciom młodych kochanków autentycznego, młodzieńczego blasku.
Gabriela Scherer (Mrs Alice Ford), prywatnie żona Vollego, dysponuje pięknym, wyrównanym jugendlich-dramatischesopran i z przyjemnością posłuchałbym jej w partiach Straussowskich: jako Ariadnę czy Arabellę. Nie do końca Verdiowski styl czuje jeszcze Andrè Schuen (Ford), kojarzony dotychczas ze zjawiskowymi interpretacjami liryki wokalnej i ról Mozartowskich, niemniej artyście pozazdrościć można barwy głosu i kultury kształtowania słowa.
Prowadzący spektakl zza dyrygenckiego pulpitu Giuseppe Mentuccia okazał się czułym partnerem dla solistów, pozwalając im na pełną swobodę interpretacyjną i jakże cenne wyrazowe pauzy. Kierowana przez niego orkiestra zabrzmiała pełną, bogatą paletą Verdiowskiej instrumentacji, stając się równorzędnym narratorem dramatu.