Ben Helfgott: chłopiec z getta, który został kapitanem drużyny olimpijskiej
Od getta w Piotrkowie do nowego życia w Anglii
Ben Helfgott urodził się 22 listopada 1929 roku w Piotrkowie Trybunalskim – mieście, które przed wojną miało jedną z większych społeczności żydowskich w centralnej Polsce. Gdy wybuchła II Wojna Światowa, Ben miał zaledwie dziewięć lat. Wraz z rodziną trafił do getta w Piotrkowie Trybunalskim – pierwszego getta żydowskiego na terenach okupowanej Polski. Powstało 8 października 1939 roku i szybko stało się symbolem nadchodzącej tragedii.
W 1942 roku jego matka i ośmioletnia siostra Lusia zostały rozstrzelane przez Niemców w pobliskim lesie. Ojciec Bena, Moishe, zginął dwa lata później, próbując uciec z marszu śmierci. Sam Ben przez pewien czas zdołał przekonać nazistów, że jest etnicznie Polakiem, co pozwoliło mu uniknąć deportacji. Ostatecznie jednak został wysłany do obozu koncentracyjnego. Trafił najpierw do Buchenwaldu, później do Schlieben i Theresienstadt. Miał ogromne szczęście, że przeżył. W maju 1945 roku, skrajnie wyczerpany, został wyzwolony przez czeskich partyzantów.
Z całej rodziny ocalała tylko jego siostra Mala, która przeszła piekło Ravensbrück. Po wojnie rodzeństwo znalazło się wśród grupy 732 dzieci – sierot ocalałych z Holocaustu – które trafiły do Wielkiej Brytanii w ramach akcji pomocowej.
Silniejszy niż przeszłość
Zaledwie kilka lat po wyzwoleniu Ben zaczął odzyskiwać siły i zainteresował się podnoszeniem ciężarów. Szybko przyszły pierwsze sukcesy.
W 1956 roku Helfgott, jako obywatel Wielkiej Brytanii, wystąpił na igrzyskach olimpijskich w Melbourne. Cztery lata później pojechał na igrzyska do Rzymu – już jako kapitan drużyny. Chociaż nie zdobył medalu, jego udział był sam w sobie zwycięstwem. „Nie trenowałem tyle, co inni – musiałem pracować. Ale dla mnie to był zaszczyt. I dowód, że życie może mieć ciąg dalszy” – mówił.
Ben zdobył także trzy złote medale Igrzysk Machabejskich oraz brązowy medal na Igrzyskach Wspólnoty Narodów w Cardiff w 1958 roku. Nie dał się złamać przeszłości. To ona z czasem stała się jego siłą.
Pamięć była dla niego cięższa niż sztanga
Po zakończeniu kariery sportowej zajął się działalnością społeczną. Współtworzył stowarzyszenie 45 Aid Society, zrzeszające ocalałych z Holocaustu, był aktywny w Board of Deputies of British Jews, działał w Holocaust Educational Trust, wspierał bibliotekę Wiener Library i Polin Institute. W jego biografii można znaleźć dziesiątki spotkań z politykami, nauczycielami, studentami – wszędzie tam, gdzie można było mówić o pamięci i budować mosty.
Został uhonorowany najwyższymi odznaczeniami zarówno przez Wielką Brytanię (m.in. tytuł szlachecki i MBE), jak i przez Polskę – otrzymał Krzyż Komandorski Orderu Zasługi. Ale dla niego najważniejszy był przekaz, który powtarzał do końca życia:„Nie możemy ich przywrócić. Ale ich pamięć musi trwać – dla nich i dla przyszłości.”
Ciekawostka na koniec
W 2007 roku Ben Helfgott był gościem programu Desert Island Discs – audycji, w której zaproszeni goście wybierają osiem ulubionych utworów muzycznych oraz trzy rzeczy, które zabraliby ze sobą na bezludną wyspę. Gdy przyszło do wyboru przedmiotu, Helfgott zaproponował… dwie sztangi.