Kolejna prezentacja obrazu "Wiślacka victoria" i spotkanie z kibicami
Najpierw kilka słów przypomnienia, czego dotyczy dzieło Anny Siek. To nawiązanie do obrazu Wlastimila Hofmana z 1927 roku, który wówczas namalował zespół Wisły, żeby upamiętnić jej triumf w pierwszej edycji Pucharu Polski w 1926 roky. Teraz malarka upamiętniła z kolei zwycięstwo na Stadionie Narodowym z 2 maja 2024 roku, gdy "Biała Gwiazda" piąty raz w historii zdobyła to trofeum.
Tutaj nie docierają tłumy turystów. Jedno z najbardziej fotogenicznych miejsc Lizbony
Dzieło Anny Siek bezpośrednio nawiązuje do tamtego obrazu sprzed blisko stu lat. Ma nawet dokładnie takie same wymiary 210 cm x 488 cm. Znów mamy sylwetki piłkarzy, jest też bogini zwycięstwa, która rozpościera skrzydła nad mistrzowską drużyną. Autorka zadbała nawet o taki detal, jak to, że na obrazie Hofmana Henryk Reyman nie ma na koszulce białej gwiazdy, bo ta jest we włosach wspomnianej bogini. Na obrazie Siek gwiazdy nie ma Alan Uryga, kapitan Wisły, która triumfowała w maju 2024 roku na Stadionie Narodowym. Jemu jednak bogini symbolicznie wspomnianą białą gwiazdę oddaje. Dodajmy, że fundatorem dzieła jest Krzysztof Gaweł. Wielki kibic Wisły, wieloletni jej sponsor i mecenas wielu inicjatyw, które mają upamiętniać bogatą historię "Białej Gwiazdy".
Historię obu obrazów przybliżył Dariusz Zastawany ze Stowarzyszenia Historia Wisły. A później opowiadali o swoich wrażeniach już zawodnicy. Cała trójka przyznawała, że czuli wówczas, że nie był to normalny mecz, choć zapytany, jak wyglądała odprawa trenera Alberta Rude, Alan Uryga wspomina: - Normalnie, nie utkwiła mi w jakiś specjalny sposób, więc nie mogła odbiegać od standardowej odprawy przedmeczowej. Na pewno jednak cała otoczka tego spotkania sprawiała, że tę wyjątkowość było czuć.
- To był jeden z takim meczów, które będzie pamiętało się długo po zakończeniu kariery - dodaje Bartosz Jaroch.
Z humorem do sprawy podszedł, jak zwykle wesoły Anton Cziczkan. Co ciekawe, dla Białorusina występ w finale Pucharu Polski był dopiero drugim meczem, jaki rozegrał w barwach Wisły Kraków. Debiutował raptem sześć dni wcześniej w ligowym meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Pytany czy obawiał się w związku z tym występu na Stadionie Narodowym odparł: - Nie obawiałem się, bo to był już mój trzeci finał krajowego pucharu. Wcześniej dwa razy grałem w finale Pucharu Białorusi. No i mam trzy finały na koncie i wszystkie wygrane. Ale Stadion Narodowy zapamiętam mocno, bo to jeden z najpiękniejszych obiektów, na jakich przyszło mi grać.
Dziesiątki kibiców po wysłuchaniu wspomnień miało okazję zrobić sobie zdjęcia z piłkarzami, wziąć autografy. To była kolejna świetna impreza zorganizowana wspólnie przez Wisłę i Stowarzyszenie Historia Wisły.