Wypadek Martina Vaculika. "Nie ma złamań, ale musimy poczekać"
Wypadek wydarzył się podczas 8. biegu Grand Prix Gorzowa w sobotę 21 czerwca. Vaculik zderzył się z Kaiem Huckenbeckiem, z impetem wpadł w bandę i nie był w stanie wstać o własnych siłach. Z toru został zabrany karetką prosto do szpitala w Gorzowie, gdzie przeszedł badania.
Długo nie było wiadomo, jak poważny jest uraz. Dopiero wieczorem Vaculik odezwał się do kibiców za pośrednictwem mediów społecznościowych:
- Niestety, uległem wypadkowi na torze. Po wstępnych badaniach mogę przekazać, że na szczęście nie ma żadnych złamań, mam uraz mięśniowy. Jak poważny, pokażą kolejne badania. Dziękuję za wszystkie wiadomości i wsparcie, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Będę Was na bieżąco informować. Wrócę silniejszy! - czytamy we wpisie Martina Vaculika, zawodnika Stali Gorzów.
Kości całe, ale nie wiadomo co z dalszymi startami
Na stadionie im. Edwarda Jancarza zapanowała wtedy cisza. Widzowie wstrzymali oddech, widząc, że zawodnik nie podnosi się z toru. Obraz grymasu bólu na twarzy Vaculika mówił wszystko.
Teraz, gdy wiadomo, że kości są całe, kibice mogą nieco odetchnąć. Ale to wciąż nie koniec – dopiero kolejne badania pokażą, czy uraz mięśniowy nie oznacza przerwy w startach.
Kibice trzymają kciuki, ale wszystko zależy od wyników kolejnych badań i decyzji lekarzy. Warto przypomnieć, że w piątek 27 czerwca Stal Gorzów podejmie na własnym torze Betard Spartę Wrocław. Czy Vaculik będzie gotowy do jazdy? Na razie pozostaje tylko czekać.