W Tatrach kwitnie "czarne przewodnictwo". Powstał nowy termin: wyprawy partnerskie. Tanio, ale niebezpiecznie
Brak kwalifikacji i odpowiedzialności
Osoby oferujące takie wyprawy bardzo często nie mają ani odpowiedniego przeszkolenia, ani wiedzy topograficznej, ani doświadczenia w pracy z grupą. Nie znają procedur bezpieczeństwa, a tym bardziej - nie są przygotowane do podejmowania decyzji w sytuacjach kryzysowych. A mimo to zabierają ludzi w trudny, często eksponowany teren, czasem nawet poza oznakowane szlaki.
- W Tatrach funkcjonuje na forach internetowych taka forma ogłoszeń: wyprawy partnerskie, towarzyskie. Widzimy coraz więcej takich sytuacji, że osoby bez uprawnień oferują za pieniądze prowadzenie innych w góry - mówi Tomasz Zając z Tatrzańskiego Parku Narodowego. - Takie osoby nie biorą odpowiedzialności za grupę. Jeśli dojdzie do wypadku, nie są zobowiązane do niczego. Tymczasem przewodnik z licencją to gwarancja doświadczenia i bezpieczeństwa.
Bez przewodnika, ale za to taniej
Jednym z powodów, dla których turyści decydują się na wyjścia z nieuprawnionymi osobami, jest cena. Koszt wynajęcia licencjonowanego przewodnika wysokogórskiego potrafi sięgnąć kilkuset złotych za dzień. Tzw. "pseudoprzewodnicy" oferują podobne usługi za ułamek tej kwoty.
- Jak ktoś oferuje usługę trzy razy taniej niż przewodnik z uprawnieniami, to ludzie często ulegają pokusie. Niestety, nie myślą o konsekwencjach - podkreśla Jan Gąsienica-Roj, prezes Polskiego Stowarzyszenia Przewodników Wysokogórskich. - Taki człowiek może i potrafi chodzić po górach, ale nie potrafi ocenić kondycji klienta, nie zna zasad asekuracji, nie odmówi wyjścia przy złej pogodzie. A czasem wystarczy jeden błąd, by doszło do tragedii.
Wyjścia z liną i bez asekuracji
Zdzisław Chmiel, tatrzański przewodnik wysokogórski z wieloletnim doświadczeniem, wielokrotnie obserwował w górach osoby prowadzące grupy w niebezpieczny sposób - na długich linach, bez asekuracji, z naruszeniem podstawowych zasad bezpieczeństwa.
- Widziałem ludzi idących w trzy- lub czteroosobowych zespołach powiązanych liną, czasem długości 40 metrów. W razie potknięcia jednego - lecą wszyscy. Asekuracja? Żadna. Albo nie mają jej wcale. To jak wsiąść do autobusu prowadzonego przez dziesięciolatka bez prawa jazdy - ostrzega Chmiel.
Tylko licencjonowany przewodnik daje gwarancję
W Polsce zawód przewodnika tatrzańskiego jest regulowany prawnie. Uprawnienia nadaje Urząd Marszałkowski, a proces ich zdobycia obejmuje wymagające szkolenie i egzaminy. Istnieją trzy klasy przewodników: trzecia (prowadzenie po szlakach w warunkach letnich), druga i pierwsza (również poza szlakami i w warunkach zimowych). Dodatkowo są też międzynarodowi przewodnicy IVBV.
- Każdy przewodnik ma obowiązek okazać legitymację. Można też sprawdzić go w bazie na stronach internetowych stowarzyszeń przewodnickich. Jeżeli ktoś pobiera pieniądze za usługę prowadzenia w góry, musi mieć uprawnienia - przypomina Tomasz Zając.
Na co zwracać uwagę?
Wybierając się w Tatry z przewodnikiem, warto zwrócić uwagę nie tylko na jego cenę, ale też na zakres usług i doświadczenie. Profesjonalny przewodnik nie zabierze zbyt dużej grupy zwłaszcza w partie wysokogórskie, na trudne szczyty - najczęściej prowadzi jednego lub dwóch klientów, co pozwala na zachowanie pełnej kontroli i odpowiedniej asekuracji.
- To minimalizuje ryzyko, bo w górach nigdy nie ma 100% bezpieczeństwa - podkreśla Jan Gąsienica-Roj.
Czarna strefa gór
Proceder "czarnego przewodnictwa" to nie tylko polski problem - występuje również w Alpach czy innych rejonach górskich, gdzie ruch turystyczny jest intensywny. W Tatrach jednak problem ten narasta i coraz częściej wiąże się z poważnymi wypadkami.
- To proceder, który omija prawo i stawia ludzi w realnym niebezpieczeństwie. Często takie wycieczki partnerskie kończą się awanturą. Jeśli już decydujemy się na wyprawę w trudny teren, oszczędzanie na bezpieczeństwie jest skrajnie nieodpowiedzialne - podsumowuje Tomasz Zając z TPN.
Wyjścia z osobami bez licencji to ryzyko, którego nie warto podejmować. Choć kuszą niższą ceną, mogą kosztować znacznie więcej - zdrowie, a nawet życie. Jeśli ktoś pobiera opłatę za prowadzenie w góry, powinien być przewodnikiem z uprawnieniami. W górach nie ma miejsca na półśrodki.