Ukryty skarb Beskidu Niskiego: jeden z najbardziej niezwykłych wojennych cmentarzy
W tym artykule:
Nad jedna z dolin Beskidu Niskiego, na zalesionym szczycie Rotundy, kryje się jedno z najbardziej poruszających miejsc pamięci po Wielkiej Wojnie – cmentarz wojenny nr 51. Ukryty wśród bukowych lasów, z dala od zgiełku cywilizacji, emanuje atmosferą ciszy, zadumy i majestatycznego piękna. Dzieło architekta Dusana Jurkoviča to nie tylko nekropolia, ale także świadectwo duchowego wymiaru pamięci i szacunku wobec poległych.
Historia ukryta w lesie
W latach 1914–1915 przez Karpaty przetoczyły się jedne z najcięższych bitew I wojny światowej. Żołnierze armii austro-węgierskiej, rosyjskiej i niemieckiej toczyli walki w ekstremalnych warunkach górskich zimy, ginąc tysiącami. Po zakończeniu działań wojennych Austro-Węgry zorganizowały w Galicji monumentalny system cmentarzy wojennych – jedyny taki w Europie. Jednym z nich jest właśnie cmentarz na Rotundzie.
Cmentarz nr 51 zaprojektował Dušan Jurkovič, słowacki architekt, który łączył modernizm z lokalną, łemkowską stylistyką. To on nadał cmentarzom wojennym formę dzieł sztuki, w których śmierć zyskiwała wymiar godności i wspólnoty ponad podziałami.
Na Rotundzie pochowano 54 żołnierzy: 42 z armii austro-węgierskiej i 12 z armii rosyjskiej. Polegli podczas ciężkich walk o przełęcze karpackie w lutym i marcu 1915 roku. Ich imiona w większości pozostają nieznane – ale symbolika miejsca mówi więcej niż nazwiska.
Cmentarz ma kształt koła, co symbolizuje jedność i nieskończoność. Otacza go niski kamienny mur. Centralnym punktem nekropolii jest wysoka, drewniana wieża-krzyż – 16-metrowa konstrukcja przypominająca cerkiewną wieżę, flankowana przez cztery mniejsze wieże. Wszystko wykonano z drewna i kamienia – materiałów naturalnych dla Łemkowszczyzny.
Te wieże to nie tylko formy architektoniczne – to duchowe latarnie, które miały łączyć ziemię z niebem, żywych z poległymi. Na Rotundzie nie ma patosu – jest prostota i milczący przekaz, że każdy zasługuje na godny pochówek, niezależnie od narodowości czy munduru.
Rotunda - wędrówka przez historię
Po II wojnie światowej cmentarz popadł w ruinę. Opuszczony, porośnięty krzakami, z walącymi się wieżami, niemal zniknął z mapy. Dopiero w latach 90. XX wieku rozpoczęła się jego rekonstrukcja – z inicjatywy studentów, pasjonatów historii i organizacji międzynarodowych, takich jak Austriacki Czarny Krzyż.
Prace trwały ponad dwie dekady. W 2018 roku ukończono odbudowę wież w oryginalnej formie, przywracając nekropolii dawną świetność. Dziś cmentarz na Rotundzie znów mówi do odwiedzających – tym razem już nie przez zniszczenie, lecz przez pamięć.
Aby dotrzeć na Rotundę, trzeba się wysilić. Najprostsze szlaki prowadzą z Regietowa i Zdyni, niewielkich wsi łemkowskich. Trasa zajmuje około godziny, prowadząc przez malownicze ścieżki wśród bukowego lasu. Wysiłek zostaje nagrodzony – zarówno widokami, jak i emocjonalnym przeżyciem spotkania z historią.
Miejsce, które warto zobaczyć
Nie ma tam tłumów. Nie ma głośnych tablic ani komercji. Jest tylko wiatr, śpiew ptaków, i monumentalne krzyże, które opowiadają o śmierci – i o pokoju.
Cmentarz wojenny na Rotundzie to jedno z najpiękniejszych i najbardziej symbolicznych miejsc pamięci po I wojnie światowej w Polsce. To nie tylko cel wycieczki – to doświadczenie duchowe. W świecie, który coraz częściej zapomina o przeszłości, Rotunda przypomina, że śmierć nie dzieli – ona uczy pokory i wspólnoty.
Rotunda - jak dotrzeć?
Największym problemem dla indywidualnych turystów jest tu komunikacja. Ta publiczna w miarę swobodnie pozwala dotrzeć do Wysowej i to nawet startując z Tarnowa. dalej zostają własne nogi. W uprzywilejowanej pozycji pozostają posiadacze samochodów, nie muszą to byś terenowe pojazdy. Do będącej punktem startowym namiotowej bazy Studenckiego Koła Przewodników Beskidzkich w Warszawie jest łatwy dojazd. Dalej trzeba już zawierzyć własnym nogom. W stronę szczytu prowadzi droga, jednak jest ona zabezpieczona szlabanem, służy tylko leśnikom. Od bazy do szczytu mamy do pokonania około 1,6 kilometra podejścia głównym czerwonym szlakiem beskidzkim. Powinno to zająć około godziny bez forsowania się. Szlak miejscami jest stromy i pełen kamieni, więc należy uważać.
- z Wysowej - od cerkwi zielonym szlakiem na szczyt Koziego Żebra, potem czerwonym w dół (uwaga stromo! po deszczach może być ślisko!) do bazy - ok. 3 h 30
- z Wysowej - od cerkwi niebieskim szlakiem, potem konnym/rowerowym do doliny Regetowa, potem żółtym szlakiem doliną Regetówki do bazy - ok . 2h 45
- z Wysowej - do granicy, dalej czerwonym słowackim szlakiem granicznym do przełęczy Regetowskiej, potem żółtym doliną Regetówki do bazy - ok. 3 h 30
- z Hańczowej - od cerkwi czerwonym szlakiem przez szczyt Koziego Żebra do bazy - ok. 3 h 30
- ze Zdyni - z Łuhu czerwonym szlakiem przez szczyt Rotundy - ok. 1 h
- ze Smerekowca - bez szlaku szosą do bazy - ok. 2 h 15
- ze Skwirtnego - od głównej szosy Uście - Konieczna, bez szlaku szosą, do bazy - ok. 2 h 45