Wilki na Dolnym Śląsku. Co robić, gdy staniesz z nimi oko w oko? Profesor Sabina Nowak radzi, by krzyczeć. To dla ich dobra
W tym artykule:
Wilcze powroty
W mediach społecznościowych wrze na wieść o wilkach. Nagrania ze spotkań z tymi zwierzętami za każdym razem staja się prawdziwą sensacją. Okazuje się, że mieszkańcy Dolnego Śląska z czasem mogą mieć coraz więcej okazji, by na nie trafiać. Szczególnie podczas spacerów po lasach i górach. Prezeska Stowarzyszenia dla Natury "Wilk" potwierdza, że te zwierzęta wracają na swoje dawne tereny.
- Wilki zostały wytępione przez drastyczne działania człowieka, zwłaszcza podczas powojennej akcji zwalczania wilków. Trwała do połowy lat 70. ubiegłego wieku. Teraz rekolonizują rejon Sudetów i Podgórza Sudeckiego. Dawniej były to naturalne siedliska tego gatunku - mówi dr hab. Sabina Nowak, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i prezeska Stowarzyszenia dla Natury "Wilk".
- W nizinnej części województwa, m.in. w Borach Dolnośląskich, także doszło do naturalnego powrotu wilków (bez udziału człowieka - red.). To jeden z największych kompleksów leśnych w Polsce. Tam trafiliśmy na ich ślady już w 2009 roku. W tym okresie rozpoczęły swój powrót do południowo-zachodniej części Polski - dodaje nasza rozmówczyni.
Kto spotyka w lesie wilka, ten... krzyczy
- Wilki boją się ludzi jak ognia, jednak nie uciekają przed nami. To nie jest w ich interesie. Mieszkamy w kraju, gdzie żyje 38 mln ludzi, z czego połowa ubóstwia chodzić do lasu. Gdyby ciągle miały umykać przed człowiekiem, to nie starczyłoby im doby na realizację podstawowych funkcji życiowych, takich jak: poszukiwanie zdobyczy, polowanie, opieka nad potomstwem, no i konieczny odpoczynek. Ucieczka jest niezwykle energochłonna i wymaga dostarczenia organizmowi dodatkowej energii w postaci pokarmu - mówi dr hab. Sabina Nowak.
Zwierzęta potrafią rozpoznać, czy mają do czynienia z myśliwym, turystą czy robotnikiem leśnym. Robią to przez obserwacje naszego zachowania i analizę zapachu oraz dźwięków, które wydajemy. Ważny jest też dystans. Jeśli nie dostrzegają zagrożenia, to pozostają w swoim miejscu albo spokojnie odchodzą.
Zobacz też: Kilkaset adresów we Wrocławiu bez prądu w tym tygodniu. Lista jest naprawdę długa
Gdy dojdzie do takiego spotkania i czujemy się komfortowo, możemy je poobserwować z daleka. Koniecznie tak, by one nas nie zauważyły. Nie wolno nam ich przywabiać. Nie wykonujmy też żadnych przyjacielskich gestów, jak podkarmianie szczeniąt lub chorych bądź rannych wilków.
- Wszelkie przyjacielskie gesty w stosunku do wilków są dla nich ogromnym zagrożeniem, szczególnie dla młodych osobników - mówi dr hab. Sabina Nowak. - Podkarmianie szczeniąt przyzwyczaja je do ludzi i doprowadza do uzależnienia pokarmowego. Nabierają przekonania, że człowiek jest niegroźny, że można do niego podejść lub wejść na posesję, bo zawsze dostanie się coś do jedzenia. Dla takiego wilka to wyrok śmierci.
- Z rozkosznego szczeniaka po roku wyrasta sporej wielkości wilk. Pojawią się stałe, duże zęby. Wtedy przestajemy darzyć go sympatią, a zaczynamy się bać. Tymczasem taki wilk, nieświadomy reakcji jakie powoduje, dalej będzie szukał towarzystwa człowieka. W takich przypadkach wydawane są przez Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska zgody na odstrzał interwencyjny i wilk staje się ofiarą ludzkiej „dobroci” – dodaje.
Co jednak, jeśli wilk będzie bardzo blisko? Wtedy najlepiej jest krzyczeć. Ostro i głośno. Żadne cmokanie i gwizdanie nie będą tak skuteczne, jak ludzki krzyk. Dr hab. Sabina Nowak wspomina o badaniach naukowych. Pokazują, że te zwierzęta bardzo boją się naszego głosu.
Ataki wilków na zwierzęta gospodarskie
W zeszłym tygodniu pisaliśmy o spotkaniu z wilkami, do którego miało dojść w okolicy Łącznej (pow. kłodzki). Wówczas wałbrzyski oddział Polskiego Związku Łowieckiego ostrzegał mieszkańców i turystów, którzy przyjeżdżają do regionu przed samotnymi spacerami. Wilk miał zaatakować człowieka spacerującego z psem.
Tylko dzięki leśnej siatce, w którą zaplątał się wilk, udało się uniknąć tragedii i dać czas na ucieczkę - informował Zarząd Okręgowy Polskiego Związku Łowieckiego w Wałbrzychu.
Nasza rozmówczyni uważa jednak, że sytuacja, w której jakiś wilk mógłby zaatakować człowieka, jest ekstremalnie rzadka. Ich głównym źródłem pożywienia są dzikie zwierzęta kopytne. Może się jednak zdarzyć, że zapolują na inwentarz hodowlany. Zwłaszcza, gdy nie jest w żaden sposób chroniony.
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że wiele zmieniłoby ogradzanie tych miejsc przy pomocy pastuchów elektrycznych i fladr. To cienkie sznurki, na które naszywa się dziesięciocentymetrowe paski czerwonego materiału w odstępach co 40 cm.
- Wilki przejawiają ogromny strach przed przekroczeniem linii, dlatego za dawnych czasów używano ich do zabijania tych zwierząt. Teraz fladry mogą pomóc w ochronie przed wyrządzeniem szkód gospodarskich - mówi dr hab. Sabiną Nowak, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i prezeska Stowarzyszenia dla Natury "Wilk".
- Jeśli miejsce nocowania inwentarza zostanie otoczone tymi fladrami tak, by tworzyły zamknięty prostokąt, to wilki tam nie wejdą. Strach uniemożliwia im przekroczenie tej linii. Potwierdzają to wyniki badań naukowych, prowadzonych na wilkach z obrożami telemetrycznymi w różnych krajach. Widzieliśmy to także podczas odłowów wilków do badań - opisuje dr hab. Sabina Nowak.
Nasza rozmówczyni wspomniała również, że wilkom przypisujemy wiele złego. Tymczasem zdecydowanie bardziej niebezpieczne są psy. Często w cale nie te bezpańskie. Co roku atakują ludzi i powodują obrażenia około 20 tysięcy osób. Ich rany są bardzo dotkliwe. Mogą spowodować śmierć. Przez działania psów pada również inwentarz.
- Psy doskonale wiedzą, jak pokonywać luki w ogrodzeniach i niedomknięte bramki posesji swoich właścicieli. To właśnie one zbierają się w watahy, które wałęsają się po okolicy i atakują zarówno dzikie, jak i gospodarskie zwierzęta - mówi Sabina Nowak. - Współpracuję z ośrodkami rehabilitacji. Praktycznie codziennie trafiają do nich sarny, zające i młodociane jelenie pogryzione właśnie przez psy.
- Powtarzam, takie psy nie są bezpańskie. Po prostu ludzie przyzwalają by wałęsały się bez nadzoru. Mimo że polskie prawo mówi, że psy nie powinny same mieć możliwości opuszczenia posesji, na której mieszkają - dodaje.
Ostatnie badania Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska wskazują, że na terenie naszego kraju żyje około 2000 wilków. Nowe pomiary rozpoczęły się w tym roku. Ich wyniki poznamy już niedługo.