Wspaniałe zamki Joannitów na wyspie Kos. „Szpitalnicy” dotarli także do naszego kraju
Tajemniczy zakon
Wyspa zawsze była tyglem kulturowym. Sąsiednia Porta Ottomańska okupowała ją np. przez setki lat. Teraz Turcja się cofnęła. A miejscowi, dzielni Grecy zachowali swoją kulturę, kuchnię, muzykę, zwyczaje. Znajdziemy jednak na tej wspaniałej wyspie wiele pozostałości po imperium rzymskim (och, jak wspaniałych!), Bizancjum czy imperium osmańskim (Turcję zresztą dobrze widać ze stolicy wyspy, także o nazwie Kos: uwagę przykuwa np. miasteczko Budrum, o charakterystycznych, białych domach).
My jednak skupiliśmy się na innych czasach. Bo Kos należała kiedyś do Joannitów, zwanych także szpitalnikami. Ten tajemniczy zakon został powołany jeszcze podczas pierwszej wyprawy krzyżowej. Zajmował się przede wszystkim opieką nad chorymi oraz ochroną szlaków pielgrzymkowych do Ziemi Świętej. I obrastał w niebywałe dobra.
Dzieje Joannitów są długie i pełne zwrotów akcji. Rycerze działali w Ziemi Świętej, potem byli zmuszeni cofnąć się na Cypr, następnie na Rodos i okoliczne wyspy, w tym Kos, gdzie założyli państwo i wybudowali wiele twierdz.
Ich burzliwa historia zasługuje na długą opowieść. Na szczęście powstało wiele książek i artykułów na temat tego zakonu.
Na potężnych flankach
Na Kos fascynująca jest Antimachia. To wspaniałe, zrujnowane obecnie miasto-twierdza w centrum wyspy. Obejrzeliśmy tam chyba każdy szczegół: bramę, mury a, także przedpola. Odwiedziliśmy też dwie kaplice znajdujące się w dawnej twierdzy. Zadumaliśmy się przed ikonami świętych, obejrzeliśmy freski, przysiedliśmy pod starym drzewem oliwnym, obok dzwonnicy.
Trudno się jednak na miejscu o tej twierdzy czegoś dokładniej dowiedzieć. Na jednej z greckich stron internetowych przeczytaliśmy, iż zamek był oblężony przez Turków w 1457 roku. 15 Joannitów i dwustu miejscowych odparło wówczas podobno atak 16-tysięcznej, świetnie uzbrojonej armii. Na potężnych flankach z majestatyczną sylwetką wulkanu, który majaczy w tle, łatwo to sobie wyobrazić.
Obeszliśmy także dookoła potężny zamek Joannitów w Kos (po jednym z trzęsień ziemi jest on niedostępny dla turystów) oraz jeszcze jeden: w Palio Pyli (to oczywiście nie są wszystkie pozostałości Joannitów na Kos). On też jest niebywały. Powstał w górach, jeszcze w czasach Bizancjum. Świadczy o tym m.in. brama z XI wieku, czyli już z czasów wypraw krzyżowych.
Potem to miejsce przejęli Joannici. Zamek był jednak schronieniem zwłaszcza dla okolicznej ludności, podczas licznych napadów piratów, którzy byli zakałą okolicznych mórz (co ciekawe, od czasu do czasu piratowali także sami Joannici, którzy z potężnych, rycerskich rumaków przesiadali się na okręty i byli w tym świetni).
Oblężenie Malty
Nie zawsze jednak to miejsce było bezpieczne. Obok zamku istniała obszerna, górska wioska. Została jednaj opuszczona na dobre w XIX wieku. Dlaczego? Wtedy okolicę nawiedziła epidemia cholery. Ludzie umarli, albo się wynieśli do innych części wyspy. Smutne pozostałości ich kamiennych domów nadal można oglądać. A na zrujnowanym teraz zamku nadal można podziwiać dumny herb Joannitów.
Oni także zostali w końcu wyparci przez Osmanów z Rodos, Kos i innych wysp Dodekanezu. Tułali się po Europie, aż dzięki pomocy chrześcijańskich władców trafili na Maltę. Tam także dotarła potężna flota turecka. Oblężenie trwało przez wiele dni, a Joannici wspaniale zapisali się na kartach historii chrześcijańskiej Europy. W końcu w sukurs przybyła im flota hiszpańska. Tym razem zwycięstwo było niebywałe, a jego echa są słyszalne do dzisiaj.
Tak to się różne sprawy gdzieś łączą, przeplatają.
Czerwone płaszcze
W tym rycerskim zakonie istniały ciekawe zasady. Zakonnicy byli np. podzieleni na siedem langues, czyli grup językowych: Owerni, Francji i Prowansji, Aragonii, Włoch, Świętego Cesarstwa Rzymskiego i Anglii.
Ich główne kwatery znajdowały się w tzw. zajazdach na przykład na terenie twierdz (choćby w Rodos). Oczywiście całością dowodził wielki mistrz i inni, ważni dowódcy.
Jednak owe langues zachowywały pewną samodzielność. Broniły one np. wyznaczonych odcinków twierdz. Mury były zatem oznaczane ich znakami oraz herbami znakomitych rodów, z których wywodzili się ważniejsi rycerze-zakonnicy.
Podczas obrony twierdz poszczególne grupy językowe ze sobą rywalizowały. To czasami sprzyjało obronie, lecz podobno były przypadki, że ją dezorganizowało. Ludzie to zawsze ludzie, nawet w zakonnych płaszczach (które zresztą przed bitwą zmieniano podobno na czerwone, co pewnie miało wymiar psychologiczny).
Warto się zatem przyglądać herbom i różnym znakom na murach twierdz Joannitów. Ich zamki, pałace (i inne pozostałości) można oglądać także w Polsce. Przybyli tutaj w pierwszej połowie XII wieku, najpierw na Śląsk i ziemię lubuską. Tam założyli komandorie. Pod koniec XII wieku Joannici otrzymywali nadania w Wielkopolsce i Małopolsce oraz na Pomorzu Gdańskim i Zachodnim.
Budowle Joannitów znajdują się m.in. w: Łagowie, Słońsku, Starym Drawsku, Swobnicy, Oleśnicy Małej, Skarszewach, Świebodzinie czy Chwarszczanach.
Ech, jak to się wszystko ciekawie łączy, splata...