Tanie produkty GMO na półkach? Obawy rządu
Premier Viktor Orbán osobiście przewodzi ofensywie politycznej, ostrzegając, że członkostwo Ukrainy w UE może doprowadzić do zalewu węgierskich sklepów tanimi, genetycznie modyfikowanymi produktami.
Rząd argumentuje, że:
- Ukraina dopuszcza uprawy GMO, w przeciwieństwie do restrykcyjnych przepisów obowiązujących w UE.
- Produkty te mogą zawierać "szkodliwe chemikalia”.
- Ukraińskie grunty orne stanowią aż jedną trzecią powierzchni rolniczej całej Unii.
Rolnicy stoją po stronie rządu
Węgierscy rolnicy w pełni popierają kampanię. Zsolt György Papp, prezes Węgierskiej Krajowej Izby Rolniczej, podkreślił w mediach:
– Bruksela naciskając na przystąpienie Ukrainy do UE, ryzykuje życiem każdego producenta żywności w UE i bezpieczeństwem żywnościowym Unii.
Papp zwrócił również uwagę, że w Ukrainie stosuje się środki ochrony roślin zakazane w UE, a ryzyko rozwoju czarnego rynku pestycydów jest "znaczące”.
Konstytucyjny sprzeciw wobec GMO
Sprzeciw wobec GMO na Węgrzech jest głęboko zakorzeniony — od 2012 roku wpisany jest w konstytucję. Kraj ten całkowicie wyłączył się z unijnych regulacji dotyczących upraw GMO, mimo że przepisy UE są jednymi z najbardziej rygorystycznych na świecie.
Dostosowanie Ukrainy do przepisów UE
Władze Kijowa już pracują nad zmianą prawa. W styczniu ubiegłego roku Ukraina przyjęła nową ustawę dotyczącą zdrowia roślin, a pełne wdrożenie unijnych standardów w zakresie GMO planowane jest na 2026 rok.
Mimo to kampania węgierskiego rządu nie wspomina o tych postępach, skupiając się na zagrożeniu zalewem rynku przez produkty "niskiej jakości” po akcesji Ukrainy.