Chcę rozmawiać z człowiekiem! Takim z krwi i kości
Do pomocy mam wirtualną konsultantkę. Czatbot jest do mojej dyspozycji przez całą dobę (nie je, nie śpi, nie bierze urlopu ani wypłaty) i odpowie na każde pytanie. Podobno.
Jednak najpierw to on mnie pyta. Muszę podać imię i nazwisko. Podaję. A on znowu swoje - "Podaj imię i nazwisko". Tłumaczę, że tak się nazywam, ale dwa nazwiska z myślnikiem chyba wydały się "sztuczniakowi" niewiarygodne. Uparty każe mi podać nazwisko. Już zaczęłam się zastanawiać, czy nie zmienić nazwiska, wyrzucić drugi człon, gdy czatbot się poddał. Połączył z konsultantem. Uff!
Lena Góra o pracy głosem i kręceniu serialu w Kairze. "Nie bójmy się"
Straciłam wiele czasu, nerwów i ochotę na kawę z tej sieci.
Znalazłam ją gdzie indziej. W sklepie, który też się zmienia. Niekoniecznie na lepsze.
- Dlaczego to ciągle piszczy? Dobrze zeskanowałam! Zaraz szlag mnie trafi! - usłyszałam przechodząc obok kas samoobsługowych.
Między innymi dlatego wolałam poczekać, aż do jednej z niewielu tradycyjnych kas podejdzie człowiek. Podeszła miła pani, która przeprosiła na chwilkę, bo najpierw musiała pomóc zirytowanym klientom przy kasach samoobsługowych. Gdy przyznałam, że nie lubię kas samoobsługowych kas, które nie dość, że irytują klientów, to jeszcze odbierają kasjerom pracę, spojrzała z wdzięcznością. Oprócz paragonu dostałam gratisy i piękny uśmiech. Nie umknęło to uwadze klientów walczących z kasami samoobsługowymi i nagle okazało się, że niektórzy wolą ustawić się w kolejce do tej tradycyjnej. Pewnie nie o uśmiech im chodziło.
Przy okazji dowiedziałam się, że obsługa kasy należy do najmniej uciążliwych zadań wykonywanych w sklepach. Szczególnie dla kobiet - a to przecież one przede wszystkim pracują w handlu - największym wyzwaniem jest przenoszenie i układanie towarów. Bo to ciężka, fizyczna robota, która niszczy ich zdrowie. Taka dla ludzi, nie dla "sztuczniaków".