Chorzów: Ważny ośrodek zostanie zamknięty. Pacjenci będą jeździć do Sosnowca
W tym artykule:
Cenzura w Chorzowie? Co o likwidacji sądzi dyrektor placówki?
28 sierpnia radni z Chorzowa zdecydowali o likwidacji Ośrodka Pomocy Osobom Uzależnionym i Ich Rodzinom w Chorzowie. Mieści się on na placu Św. Jana. W ramach instytucji działa Izba Wytrzeźwień, prowadzona jest również terapia dla osób uzależnionych lub współuzależnionych. Korzysta z niej 150 osób. Za likwidacją głosowała Drużyna Szymona Michałka oraz PiS. Przeciwko była KO. Dyskusja na sesji była bardzo burzliwa. Po wypowiedziach radnych na mównicę wszedł Mieczysław Fido - wieloletni dyrektor ośrodka.
- Dostałem polecenie służbowe, żeby wszelkie wypowiedzi konsultować - powiedział dyrektor ośrodka i zaznaczył, że wypowiedź nie była wcześniej konsultowana z wydziałem prasowym, po czym zszedł z mównicy.
Wiceprezydent Króliczek potwierdził, że takie polecenie wydał. Zależało mu na tym, żeby nie dochodziło do "rozdźwięku" na etapie konsultowania projektowania.
- Chodziło mi o to, żeby te informacje, które trafiają do mediów, były spójne z tym, co mówi urząd miasta, czyli biuro prasowe - mówił wiceprezydent Króliczek.
Brak spójności według wiceprezydenta miał dotyczyć faktów i interpretacji sytuacji likwidacji ośrodka przez Mieczysława Fido. Zaznaczył jednak, że dyrektor może wypowiedzieć się do radnych. Ten na projekcie likwidacji nie zostawił suchej nitki.
"Miejska windykacja jest słaba"
Na początku Mieczysław Fido stanowczo zaprotestował mówieniu, że nie dochodzi do likwidacji całego ośrodka, ponieważ formalnie taka likwidacja nastąpi - izba wytrzeźwień jest tylko jedną z części funkcjonowania instytucji.
- Jeżeli rzecznik prasowy podaje informacje, które są niezgodne z prawdą, że ośrodek kosztuje miasto 3 miliony złotych, a ma on 2,2 miliona dochodów. Więc jaka jest różnica w narracji, że ośrodek kosztuje 3 miliony, a kosztuje 800 tysięcy? Z czego te 800 tysięcy straty jest? Dlatego, że nasza, miejska windykacja jest po prostu słaba - twierdzi Mieczysław Fido.
Wspomniał także, że obawia się o los ludzi, którzy jako uzależnieni bądź współuzależnieni odbywają w ośrodku terapię, a potem tworzą grupy wsparcia.
- Osoba uzależniona, gdy przychodzi, musi najpierw zaaklimatyzować się do miejsca. To nie jest tak, że zrobimy punkt konsultacyjny i powiemy: ty pójdziesz tam i tam będziesz dalej walczył - wyjaśniał radnym dyrektor.
Co istotne, przewodnicząca rady miasta Katarzyna Sudoł, używając argumentu o tym, że ośrodek i terapia nie zostanie de facto zlikwidowana, nie dopuściła do głosu osoby, która w imieniu pacjentów, chciała zabrać głos i poprosiła o to przed sesją.
Dlaczego miasto nie chce izby u siebie?
Jak powiedział nam wiceprezydent Jacek Króliczek, choć finanse były istotne w kwestii decyzji, to nie one były najważniejsze. W jego opinii oszczędności, jakie da likwidacja ośrodka to 200-300 tysięcy złotych rocznie. Co jednak istotne, na sesji Rady Miasta powiedział, że ok. 600 tysięcy złotych pokryją odprawy. Ośrodek zatrudnia niemal 50 osób.
- Po pierwsze powodem był stan techniczny tego budynku i niedostosowanie do obowiązujących standardów, co zostało wskazane w protokole biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Kontrola odbyła się w roku poprzednim, natomiast sformułowano te uwagi w styczniu bieżącego roku. Powodem jest też uciążliwość tej lokalizacji. Plac Jana to praktycznie centrum Starego Chorzowa. Izba jest wśród budynków mieszkalnych. Obok są żłobki, przedszkola, nieopodal jest szkoła podstawowa i skwer - powiedział "Dziennikowi Zachodniemu" Jacek Króliczek.
Mieszkańcy mieli skarżyć się nie tylko na zachowanie osób, które opuszczały izbę, ale także ciągłe przyjeżdżanie na sygnałach jednostek policji - zwłaszcza wieczorem i w nocy.
- Miałam dużo telefonów. Ani jeden nie był, żeby utrzymać izbę wytrzeźwień - mówiła na sesji radna Bernadeta Biskup.
Jak jednak podkreśla wiceprezydent, miasto nie pozostawi samych zarówno osób nietrzeźwych jak i ich rodzin - planowane jest podpisanie umowy z Sosnowcem na opiekę na tamtejszej izbie, również dla osób, które potrzebują terapii. Ta ma być prowadzona w Centrum Integracji Społecznej. Oczywiście, jeśli terapeuci z Chorzowa Starego zgodzą się zmienić miejsce pracy. Dyrektor CIS-u przekazał nam, że instytucja jest gotowa na przyjęcie nowych osób. Będzie jednak musiała być przez to otwarta nieco dłużej.
- Co równie istotne, ale nie do końca wybrzmiało na sesji, jest to, że rada miasta uchwałą wskazała ten teren na placu Jana jako objęty parkiem kulturowym - dodaje Krzysztof Króliczek.
Od stycznia 2026 roku prawdopodobnie nietrzeźwi z Chorzowa będą wożeni na Izbę Wytrzeźwień do Sosnowca.
A może zamiast likwidacji przeniesienie? Czy likwidacja zmniejszy bezpieczeństwo?
Radny Krzysztof Łazikiewicz zaproponował, żeby Izbę Wytrzeźwień i ośrodek zostawić w Chorzowie, ale przenieść gdzieś na obrzeża miasta. Wśród kontrargumentów padały także słowa związane z tym, że izba nie tylko pomaga nietrzeźwym, ale chroni ich rodziny.
- Jest też groźba, że pacjenci, którzy mają jakieś urazy, będą musieli być przewożeni do nas na SOR. Do tej pory na izbie wytrzeźwień był lekarz, który w pierwszej diagnozie mógł określić stan zdrowia i czy osoba się kwalifikuje na izbę, czy nie. Może być tak, że nasz SOR zostanie zakorkowany i wtedy radiowóz ma pierwszeństwo przyjęcia pacjenta, co może wiązać się ze szkodą dla naszych chorzowskich pacjentów, którzy czekają w kolejce - mówi radny Marcin Weindich.
Jak szacuje - choć zaznacza, że zweryfikuje to przyszłość - z powodu odległości i procedur, wożenie nietrzeźwych do Sosnowca może wyłączyć dany patrol policji nawet na dwie godziny. Dodaje, że przy deficytach kadrowych chorzowskiej policji, może się to przełożyć na bezpieczeństwo mieszkańców. W czasie dyskusji padła także uwaga, że pacjentów nie będą mogli zawozić na Izbę, jak dotychczas, strażnicy miejscy. Wspomniano także o tym, że każda instytucja ze swej natury nie przynosi zysku.