Dramat na polach papryki. Oddają za półdarmo, by cokolwiek zarobić
W tym artykule:
Polski rolnik nie chce być na minusie
Paprykę można kupić przez cały rok, w większości jest ona importowana. Dopiero wakacje przynoszą smak polskiego lata, chrupiące warzywo prosto z lokalnego pola można dostać jeszcze jesienią. Krajowi producenci zwracają jednak uwagę, że klientów na polskie warzywo brakuje. Zwłaszcza gdy zagraniczne papryki tanieją i są szeroko dostępne.
Kto na tym traci? Polski rolnik. Dodatkowo wiele sektorów mówi o niskich stawkach w skupach, a tegoroczne anomalie pogodowe wpłynęły na stan upraw. Maciej Siekiera, w rozmowie ze Strefą Agro, przyznaje, że ciężko sprzedać produkt wysokiej klasy, gdy są uszkodzenia. Dlatego też zdecydował się ogłosić samozbiór, aby pozbyć się produktów rolnych i nie wyrzucić zgniłych okazów do kosza.
- Sytuacja jest dramatyczna, nie tylko przez pogodę, ale też zalew importu, niezdrową konkurencję. Nam chodzi o kontakt z klientem. Oferujemy paprykę premium i chcemy budować świadomość ludzi, że nie muszą kupować w sklepie, gdy mają 10 minut drogi do rolnika - mówi.
Problem nie tylko z papryką. O trudnej sytuacji mówi większość producentów warzyw
Z importem sektor polskiej papryki mierzy się od lat. Ciężko jest utrzymać jakościową produkcję przy zaniżonych stawkach. To, ile oferuje się w skupach, nie rekompensuje kosztów i transportu. Rolnicy próbują więc sprzedaży bezpośredniej, często też obniżają stawki, żeby sprzedać choć część zbiorów. Sytuacja dotyczy nie tylko papryki, ale też innych warzyw lub owoców. Niedawno akcję rozdania uruchomił producent śliwek, od kilku dni na samozbiór cebuli zaprasza gospodarstwo z Kujawsko-Pomorskiego. - Magazyny skupowe są przepełnione. Pomóżmy, by się nie zmarnowała - brzmi jeden z apeli. W wielu gospodarstw za półdarmo można więc dostać świeże produkty bezpośrednio od właściciela.
Producenci nie organizują się, a to tylko szerzy problem sprzedaży warzyw
O sytuacji na rynku papryki mówi nam także Paweł Myziak, członek Zrzeszenia Producentów Papryki RP. Problemem są nie tylko ceny czy sam stan upraw, ale też działanie organizacji i sama dystrybucja warzyw, zwłaszcza tych mrożonych. Inne wymagania są do papryki na rynek pierwotny, inne do przetwórstwa.
- Dziś średnie ceny papryki są dwukrotnie niższe niż rok temu, to ogromna przepaść. Średnie ceny papryki w klasie I spadły do poziomu papryki do przetwórstwa z poprzedniego roku, a ceny papryki do przetwórstwa osiągnęły dno.
W innych krajach europejskich rynki rolne są zorganizowane, u nas jest on zdezorganizowany. Organizacja rynku warzyw to mniej więcej 6 proc., a rynku owoców około 12 proc. Skoncentrowany kapitał odbiorców warzyw i owoców wymaga koncentracji podaży po stronie rolników. A u nas w Polsce po stronie plantatorów mamy do czynienia z postępującą dekoncentracją. Brakuje spójności producenckiej.
Paweł Myziak dodaje, że na rynku papryki brakuje przede wszystkim organizacji producentów, a rozwiązaniem mogłaby być koncentracja podaży i kapitału. To ona pozwala na działania, które nie doprowadzają do tak trudnych sytuacji, jak oddawanie zbiorów za darmo lub za niskie stawki, co finalnie powoduje kryzys.
- Rozwiązania są, ale przez ostatnie 10 lat straciliśmy je, brak koncentracji kapitału powoduje, że nie jesteśmy w stanie jako organizacje czy spółdzielnie inwestować. Inwestycje z poziomu pojedynczego gospodarstwa są nieopłacalne ekonomicznie.
Powstaje zatem pytanie, jaka przyszłość czeka plantatorów papryki, ale takie pytanie zadają dziś sobie nie tylko oni. Większość gatunków warzyw jest dzisiaj pod przysłowiową kreską ekonomiczną.