Gorzów: Po śmierci 17-latka miasto rozbierze Bike Park na Wieprzycach
Przy jednej z "hopek" w okolicy ul. Dąbroszyńskiej płonie znicz. Obok leżą lateksowe rękawiczki - pozostałość po akcji ratunkowej, którą prowadzono tu w ostatnią niedzielę. Tak we wtorek 2 grudnia wygląda "Bike Park", jak nieformalnie nazywa się to miejsce dla rowerzystów. Powstało ono pomiędzy drzewami, a jego twórcy - by łatwiej było wykonywać rowerowe ewolucje - w sporej mierze wykorzystali tu nachylenie terenów. Ta część Wieprzyc to bowiem niemal same wzniesienia. Są malownicze. 30 listopada doszło tu jednak do tragedii. Tego dnia po południu na trasie zjazdowej dla rowerów doszło do tragicznego wypadku. Na miejscu zginął 17-latek.
Agnieszka Żulewska o swoich rolach i serialu "Na Wspólnej". Jest szansa, że do niego powróci?
Kask to za mało
- Widziałem go kilkanaście minut wcześniej. Był z kolegą, dochodziła 16.00, robiło się szaro, a w lesie ciemno. Zwróciłem chłopakom uwagę, że może być już trochę za ciemno na takie zjazdy - mówi reporterowi "Gazety Lubuskiej" jeden z okolicznych mieszkańców.
- Często chodzę tu na spacery. Gdy jest pogoda, to trasa jest naprawdę oblegana. Ale żeby nią zjeżdżać trzeba mieć sprzęt, umiejętności i odpowiednia zabezpieczenia. Niektórzy rowerzyści ubrani są w coś w rodzaju zbroi. Mają nie tylko kaski, ale też chronione plecy, łokcie, przedramiona, piszczele. Z tego, co widziałem, to chłopak, który był tutaj w niedzielę, miał tylko kask - mówi nam mężczyzna.
Trasa przy Dąbroszyńskiej jest naprawdę rozbudowana i trudna. Ma kilka wariantów, można zjeżdżać kilkoma ścieżkami, każda naszpikowana małymi i większymi hopkami. Trzeba na nie najeżdżać z odpowiednią prędkością, inaczej można spaść jeszcze przed miejscem przygotowanym do lądowania jednośladem. Ktoś włożył masę pracy i pieniędzy, żeby odpowiednio ukształtować trasę. Ścinano drzewa, układano i ubijano ziemię, odpowiednio profilowano zakręty. Teren sprzyja, trasę poprowadzono po wzgórzu.
- To jedno z niewielu takich miejsc w Gorzowie. Były inne, ale w większości zostały zniszczone. Ten tor nie jest dla każdego. Trzeba mieć odpowiedni sprzęt. Zwykły rower górski można wykorzystać, żeby zjechać ścieżką, ale nie wjeżdżać na przeszkody. Tu potrzebny jest rower zjazdowy, z odpowiednią amortyzacją, solidny - tłumaczy napotkany na trasie rowerzysta. - To, co się stało, to wielka tragedia - dodaje.
Okoliczni mieszkańcy mówią, że trasa powstała około 2012 roku. Bywało, że rowerzyści przywozili tu agregaty prądotwórcze, oświetlali całą trasę i zjeżdżali po zmroku.
- Jakoś muszą spędzać czas. To też sport. Ekstremalny, ale sport. Trzeba do niego podchodzić z respektem i mieć odpowiednie umiejętności. Ta trasa jest dostępna dla każdego, również dla zupełnie przypadkowych osób - mówi słyszymy od mieszkańców.
Konstrukcja do rozbiórki
Po śmierci 17-latka we wtorek 2 grudnia wizję lokalną w tym miejscu przeprowadzili gorzowscy urzędnicy.
- Miejsce do zjazdów dla rowerzystów powstało w tej części miasta bez pozwolenia. Znajduje się ono w pobliżu rezerwatu przyrody Gorzowskie Murawy. W związku z tym podjęliśmy decyzję, że znajdujące się tu konstrukcje zostaną rozebrane. Uzgodnimy to z prokuraturą, bo prowadzone jest postępowanie w sprawie wypadku - mówi nam Wiesław Ciepiela, rzecznik gorzowskiego urzędu.
Przy okazji magistrat apeluje: - Zachęcamy, by nie budować takich konstrukcji. W mieście jest legalne miejsce dla miłośników rowerowych trików. Drift park w parku Zacisze został oddany do użytku ponad rok temu - mówi W. Ciepiela.