Gorzów Wielkopolski: Nie płacą na własne dzieci. W Lubuskiem dłużnicy winni już pół miliarda złotych
Długi rosną z roku na rok
Najnowsze dane pokazują, że w całym kraju dług alimentacyjny rośnie w rekordowym tempie. Obecnie dobija do siedemnastu miliardów złotych. To o ponad osiemset milionów złotych więcej niż rok temu i aż o blisko siedem miliardów złotych więcej niż jeszcze cztery lata temu.
- Od czterech lat dług alimentacyjny rośnie w tempie wcześniej niespotykanym. W tym czasie zwiększył się aż o sześćdziesiąt sześć procent. Podobnie jak średni dług przypadający na osobę, który w tym samym czasie wzrósł o siedemnaście tysięcy złotych. W przypadku liczby dłużników alimentacyjnych obserwujemy z kolei spore wahania, co pokazuje jednocześnie jak dynamiczna jest baza dłużników - wskazuje Paweł Szarkowski, prezes BIG InfoMonitor.
Podsłuchiwali Pegasusem dziennikarzy? "Kojarzę dwa nazwiska"
Lubuskie też ma problem
Średnio każdy z niepłacących rodziców ma na swoim koncie blisko sześćdziesiąt tysięcy złotych zaległości. W województwie lubuskim problem ten również jest bardzo widoczny. Choć tutejsi dłużnicy alimentacyjni mają jedne z najniższych średnich zaległości w kraju, które wynoszą ponad pięćdziesiąt tysięcy złotych, to jednak marne pocieszenie, bo nie kwota długu, a jego skutki najbardziej uderzają w najmłodszych mieszkańców regionu.
- Brak alimentów to nie tylko brak pieniędzy. To codzienne decyzje, z czego trzeba zrezygnować, aby zapewnić dziecku to, co najważniejsze. To mniej przestrzeni na rozwój, pasje i spontaniczne radości. Każda nieuregulowana złotówka to realne ograniczenia w życiu najmłodszych, którzy nie powinni ponosić konsekwencji dorosłych. Trzeba też pamiętać, że sytuacje są różne - niektórzy dłużnicy współpracują i spłacają zaległości, inni zaś nadal unikają wypełnienia obowiązku - mówi Beata Kulczycka, dyrektorka Gorzowskiego Centrum Pomocy Rodzinie.
Pracownicy ośrodków pomocy społecznej przyznają, że każdego miesiąca mają nowe wnioski od rodziców, którzy nie mogą się doprosić należnych świadczeń. Często słyszą, że dłużnik nie ma z czego zapłacić, a jednocześnie wiedzą, że pracuje dorywczo lub w szarej strefie. W efekcie dziecko traci, a opiekun zostaje z tym problemem sam.
Te koszty ponosimy wszyscy
Gdy dłużnik nie płaci, środki na utrzymanie dziecka wypłaca Fundusz Alimentacyjny. Choć liczba wypłat systematycznie spada, nie oznacza to, że rodzice nagle zaczęli płacić. Eksperci podkreślają, że to efekt ograniczonego dostępu do pomocy. Kryterium dochodowe uprawniające do świadczenia od lat pozostaje bowiem bez zmian, co sprawia, że część rodzin traci prawo do wsparcia. Co więcej, pod koniec ubiegłego roku maksymalna wysokość świadczenia z funduszu została podniesiona z pięciuset złotych do tysiąca złotych, a to oznacza, że mimo malejącej liczby uprawnionych, koszt społeczny utrzymywania systemu zastępczych alimentów ponoszony przez państwo i podatników będzie jeszcze większy.
- Niealimentacja to nie tylko problem rodzinny, to poważny problem systemowy i społeczny. Skuteczność egzekucji alimentów nie przekracza dwudziestu pięciu procent, co oznacza, że tylko co czwarty dłużnik rzeczywiście spłaca swoje zobowiązania. Wzrost maksymalnej kwoty pomocy publicznej oznacza, że wkrótce koszt społeczny łatania dziury po niepłacących rodzicach, pokrywany przez ogół obywateli, znacząco wzrośnie, obciążając dodatkowo samorządy zajmujące się odzyskiwaniem funduszy oraz system pomocy socjalnej - zaznacza dr hab. Waldemar Rogowski, główny analityk BIG InfoMonitor.
Ale dłużnicy zalegają nie tylko z alimentami. Ponad połowa ma też inne zobowiązania, a więc niespłacone kredyty, rachunki, czynsze czy mandaty.
Wpisz dłużnika za złotówkę
Nie każdy rodzic wie, że może sam wpisać dłużnika alimentacyjnego do Rejestru BIG InfoMonitor. Wystarczy posiadać tytuł wykonawczy i zapłacić symboliczną złotówkę. Taki wpis ma realne konsekwencje, bo utrudnia uzyskanie kredytu, zakupów na raty czy podpisanie umowy z operatorem telefonicznym. Często właśnie ta forma nacisku skłania dłużników do uregulowania zaległości. Jednak jak podkreślają eksperci, żeby zjawisko rzeczywiście malało, potrzebne są systemowe rozwiązania, a przede wszystkim zmiana społecznego nastawienia wobec niepłacenia alimentów.