Gorzów: Wypadki dzieci na hulajnogach to prawdziwa plaga
Sześcioro dzieci w szpitalu w kilka dni. Złamane ręce, urazy głowy, operacje. Wszystko przez jazdę na elektrycznych hulajnogach. Lekarze z Gorzowa mówią wprost: to już nie są pojedyncze przypadki, to prawdziwa plaga.
Dwoje dzieci na jednej hulajnodze. Skończyło się złamaniami
W poniedziałek 18 sierpnia do szpitala w Gorzowie trafiło dwóch chłopców w wieku 11 i 13 lat. Jechali razem na jednej hulajnodze przez Podjenin. Stracili panowanie i się przewrócili. Jeden z nich doznał poważnego złamania kości ramiennej, które wymagało operacji.
To miejsce przeżywa wielkie oblężenie. Tłoczą się i marzną, aby wszystko zobaczyć
– To złamanie może dawać skutki zdrowotne nawet po wielu latach. ego typu urazów dałoby się uniknąć, gdyby dzieci przestrzegały przepisów i jeździły w kaskach - mówi dr Tomasz Grzechnik, ordynator chirurgii dziecięcej w gorzowskim szpitalu.
Potrącenie przy Sikorskiego. 9- i 13-latek razem na hulajnodze
Do kolejnego zdarzenia doszło na przejściu dla pieszych przy ul. Sikorskiego. 9- i 13-latek jechali razem na jednej hulajnodze. Zostali potrąceni przez kierującą oplem. Oboje trafili do szpitala.
Lekarze podkreślają, że najcięższe przypadki to urazy głowy. - Złamana czaszka, krwawienia wewnątrzczaszkowe, wstrząśnienie mózgu. Mieliśmy już dzieci w stanie ciężkim. Choć wyszły ze szpitala, to skutki mogą się ujawnić po latach, na przykład w postaci padaczki - wymienia dr Grzechnik.
"On ma pięć kasków... w domu"
Zaskakujące, jak często urazy można było ograniczyć. - Na pytanie, gdzie był kask, jedna z mam odpowiedziała: „On ma pięć kasków, ale w domu” - opowiada dr Grzechnik. - Ale kask ma być na głowie, nie w szafie.
Z danych oddziału chirurgii dziecięcej wynika jasno: najwięcej obrażeń doznają dzieci bez kasków. Najczęstsze to urazy głowy i złamania kończyn górnych. Najmłodszy pacjent, który trafił do szpitala po takim wypadku, miał zaledwie 8 lat.
-Można z pełną odpowiedzialnością za słowa powiedzieć, że wypadki związane z urazami na elektrycznych hulajnogach to jest prawdziwa plaga. Szczególnie w tym roku. W ubiegłym roku się zaczęło, ale w tym praktycznie nie ma tygodnia bez nowych pacjentów hospitalizowanych po takich wypadkach. Nie liczę tych z mniejszymi urazami. Mówię o tych, którzy wymagają operacji. W ostatnim tygodniu takich pacjentów było sześciu - opowiada dr Grzechnik.
Na oddziale leży obecnie chłopiec ze złamaniem czaszki. - Dwa dni temu wypisaliśmy innego chłopca z podobnymi obrażeniami. Wszyscy jechali bez kasku - podkreśla lekarz.
"Nie chcemy ich wyrzucać z dróg, ale głowa musi być chroniona"
Problem potwierdzają też ratownicy z SOR. – Sam jestem użytkownikiem elektrycznej hulajnogi, ale nie kupiłbym jej swoim dzieciom - mówi Wojciech Brandt, ratownik medyczny ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. 0 Jeżdżę zawsze w kasku i zgodnie z przepisami. Głowa to najczęstszy i najniebezpieczniejszy uraz.
Brandt przyznaje, że przyzwyczajenie do jazdy "na szybko", bez zabezpieczeń, to efekt hulajnóg miejskich w większych miastach. - Mamy przypadki z Poznania, Wrocławia, a teraz Gorzów zaczyna wyglądać podobnie, jeśli chodzi o liczbę urazów. Przepisy są niepełne, ale apelujemy do rodziców i dzieci: kask to podstawa, najlepiej z ochraniaczem na brodę - mówi ratownik medyczny.
Przepisy są jasne, ale dzieci je ignorują
Elektryczna hulajnoga to nie jest pojazd dla dwóch osób. Przepisy mówią wprost: na hulajnodze może jechać tylko jedna osoba. Dzieci do 10. roku życia nie mogą korzystać z hulajnogi elektrycznej bez opieki dorosłych.
Zasady jazdy hulajnogą elektryczną są proste: tylko jedna osoba na pojeździe, dzieci do 10 lat wyłącznie pod opieką dorosłego i tylko w strefie zamieszkania, a młodzież od 10 do 18 lat musi mieć kartę rowerową lub prawo jazdy.
- Czworo z naszych pacjentów w ostatnim tygodniu jechało w dwie osoby na jednej hulajnodze - podkreśla dr Grzechnik. – Wiek? 13, 9, 15, 11 lat. Wszyscy bez kasków.
Policja: Rodzice muszą rozmawiać z dziećmi
- Pozytywnie zdany egzamin to dopiero początek. Rodzice muszą rozmawiać z dziećmi o zasadach. Jeden błąd może skończyć się operacją, a w skrajnych przypadkach tragedią - podkreśla Grzegorz Jaroszewicz, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Gorzowie Wielkopolskim.
W Gorzowie liczba wypadków z udziałem dzieci na hulajnogach ciągle rośnie. I niestety, zbyt często kończy się to wizytą na szpitalnym oddziale chirurgii dziecięcej.