Grozi im 15 lat więzienia, ale na wyrok poczekają na wolności. Trzech oskarżonych o śmiertelne pobicie strażaka sąd wypuścił z aresztu
Po prawie roku spędzonym w areszcie, trzej oskarżeni o śmiertelne pobicie strażaka przed dyskoteką we Wtórku koło Ostrowa Wielkopolskiego zostali decyzją Sądu Okręgowego w Kaliszu zwolnieni z aresztu i poczekają na wyrok na wolności. Proces w sprawie z czerwca 2024 r. zbliża się do końca.
- Sąd uznał, że na tę chwilę nie ma konieczności stosowania najsurowszego środka zapobiegawczego wobec trójki nastolatków, ponieważ znaczna część postępowania dowodowego została już przeprowadzona. Dlatego sąd zwolnił oskarżonych z aresztu i zastosował inne środki – dozór policji i zakaz opuszczania kraju - cytuje obrońcę oskarżonych, mecenasa Michał Królikowski, Radio Poznań.
Tragiczne pobicie na dyskotece
Młodzi mężczyźni są oskarżeni o śmiertelne pobicie 24-letniego strażaka-ochotnika na dyskotece we Wtórku koło Ostrowa w nocy z 15 na 16 czerwca 2024. 18- i 19-latkowie mieli, wspólnie z młodszymi kolegami, pobić trzech mężczyzn. Jeden z nich, 24-letni strażak z Zamętów w powiecie kaliskim, zmarł w wyniku obrażeń.
Czworo niepełnoletnich sprawców zostało już decyzją sądu rodzinnego skierowanych do ośrodków wychowawczych. Trójka starszych oskarżonych oczekiwała na wyrok w areszcie. Żaden z nich nie przyznał się do winy.
Proces w tej sprawie ruszył 31 marca tego roku. Na ławie oskarżonych zasiadło trzech najstarszych uczestników tragicznych wydarzeń. Dziś mają po 18 i 19 lat.
W rozprawie uczestniczyła rodzina zmarłego strażaka ochotnika
- Nie ma wytłumaczenia czy byli pełnoletni czy niepełnoletni. Powinni ponieść konsekwencje, żeby inne rodziny nie cierpiały tak jak my. Dziś nasze życie wygląda tragicznie, to tylko wegetacja. Psychika jest zniszczona. Cały czas mam przed oczami jak odjeżdża. Otwierałem mu bramę i powiedział tylko „tata, jadę”. To cały czas mam przed oczami - mówił przed pierwszą rozprawą Krzysztof Bogulski, ojciec zmarłego 25-latka.- Czym on zawinił? Tym, że chciał pomóc koledze? Zawsze moim synom tłumaczyłem, żeby nie byli obojętni jak komuś dzieje się krzywda. Teraz żałuję, że tak im wpajałem, bo może tak by nie było, ale on nie był obojętny. Poszedł uratować kolegę, a sam skończył tragicznie – dodał.