Koncerty DJ-ów z balkonu w Bydgoszczy. Promocja miasta czy przeszkoda dla mieszkańców?
Koncerty w centrum miasta zyskały popularność dzięki nagraniom zamieszczanym w mediach społecznościowych. Jedno z nagrań zdobyło ponad 200 tysięcy wyświetleń, a komplementów "wspaniały pomysł na wakacje" i "w końcu Bydgoszcz nie będzie taka nudna" nie brakowało. Jednak nie wszyscy byli zachwyceni muzyczną inicjatywą. Niektórzy mieszkańcy skarżyli się na hałas, który według nich zakłócał spokój.
Paweł Górny, przewodniczący Bydgoskiego Ruchu Miejskiego, podnosi kwestię kolizji koncertów z atrakcją Mistrz Twardowski.
- Twardowski to jeden z punktów rzucających się w oczy. Po co robimy taką atrakcję, skoro za chwilę inna ją zakłócą? Mówię my, bo zakładam, że ten koncert był za zgodą i wiedzą władz miasta. To wydarzenie generuje duży hałas. Jak ktoś był na Rynku, to jak nie chciał tego słuchać, to musiał go opuścić. Poziom hałasu jest według mnie nieakceptowalny. Rodzaj muzyki to subiektywna kwestia, jednemu może się podobać, komuś innemu nie. Dwie godziny głośnej muzyki, w czasie, gdy najwięcej osób odpoczywa w ogródkach w centrum miasta, wielu jednak przeszkadza. Wszystko jest podporządkowane pod tą imprezę, bo nie da się robić czy słuchać niczego wokół. Nie wiem czy to konsultowano z właścicielami innych lokali i jest na to zgoda władz miasta - mówi Paweł Górny, przewodniczący Bydgoskiego Ruchu Miejskiego.
Spontaniczna inicjatywa ożywiająca miasto
Zarządca Pubu Kubryk, z którym związane są koncerty, wyjaśnia, że akcja miała charakter spontanicznego happeningu, który miał ożywić miasto. Jak twierdzi, nie była to masowa impreza i nie wymagała zgód. Rajmondo D, jeden z DJ-ów, podkreśla, że wydarzenie miało pozytywny odbiór.
- Współpracujemy stale z Kubrykiem, gramy tu. Pomysł na tę akcję dojrzewał od marca. Czekaliśmy na dobrą pogodę. Wyszło dość spontanicznie. Przyjęcie pierwszego grania było świetne. Mieliśmy zdecydowaną większość pozytywnych komentarzy. Ludzie pisali, że fajnie, że w końcu miasto żyje, coś dzieje się na Starym Rynku i ludzie potrafią wyjść i się zintegrować - mówi Rajmondo D., jeden z DJ-ów.
Dzięki tej inicjatywie Bydgoszcz zyskała większą rozpoznawalność.
- To luźna inicjatywa, dzięki której Bydgoszcz jest rozsławiona na całą Polskę. Dostajemy wiadomości z różnych rejonów, ludzie piszą, że tu przyjadą, że akcja im się podoba i jest zrobiona z pompą oraz smakiem. To coś, czego brakowało w mieście - dodaje DJ.
Kontrowersje i petycja mieszkańców
Choć koncerty przyciągnęły tłumy, nie obyło się bez kontrowersji.
- Skoro to nie jest robione za zgodą, to czy to oznacza, że w mieście każdy może robić co się mu żywnie podoba? - pyta Paweł Górny.
Zarówno policja, jak i straż miejska otrzymywały zgłoszenia dotyczące zakłócania porządku. Rajmondo D uspokaja jednak, że negatywne komentarze nie stanowią większości.
- Wiemy, że zgłoszeń było dużo. Być może forma artystyczna tej akcji nie spodobała się wszystkim, ale czy jeśli 1% komentarzy będzie negatywnych, a setkom osób to się podoba, to musimy zrezygnować? - mówi Rajmondo D.
Aby poznać zdanie mieszkańców na temat organizacji podobnych wydarzeń w przyszłości, Kamil Kołodziejek planuje zainicjować petycję.
- Chcemy zebrać podpisy online pod petycją, którą przekażemy do Urzędu Miasta. Niech bydgoszczanie sami wypowiedzą się, czy chcą, aby tego typu akcje były organizowane w mieście - mówi Kamil Kołodziejek, KoliDee, drugi z DJ-ów odpowiedzialnych za akcję.
Takie działania mogą pomóc w znalezieniu kompromisu między potrzebą zabawy a obowiązkiem zachowania spokoju w mieście.