Kończewice: Europejskie Dni Dziedzictwa. Powroźnik to jeden z najstarszych zawodów świata
W tym artykule:
Powroźnik: "Jestem depozytariuszem dziedzictwa"
Wrzesień to czas, gdy w ramach Europejskich Dni Dziedzictwa szerokiej publiczności udostępniane są zabytki. Dzieje się więc magia, bo to doskonały czas, by zajrzeć tam, gdzie na co dzień wstęp mają często wyłącznie muzealnicy, naukowcy czy właściciele zabytkowych budowli, uczestniczyć w wykładach, wystawach czy koncertach. Inicjatywę ustanowiono w 1991 roku, Polska dołączyła do niej w 1993 roku. W krajowym kalendarzu znajduje się wiele wydarzeń kuszących atrakcjami. Ich organizatorami wcale nie muszą być gospodarze najbardziej znanych obiektów, budowli czy muzeów. W sobotę (20 września) można było spojrzeć okiem odkrywcy na Kończewice w powiecie malborskim. To niewielka wieś tonąca w zieleni w gminie Miłoradz, do której zjeżdża się z krajowej "22".
Spiritus movens wydarzenia, które odbywało się w ramach tegorocznych Europejskich Dni Dziedzictwa, był Józef Madej. To mieszkaniec Kończewic, który od lat propaguje powroźnictwo. Dzięki temu udało się więc połączyć ginące rzemiosło z architektonicznym dziedzictwem miejscowości.
Rok temu pojechałem do Gruczna na tamtejszy Festiwal Smaków, gdzie jednym ze współorganizatorów było UNESCO, czyli Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Oświaty, Nauki i Kultury. Dla mnie wtedy było to coś tak nieosiągalnego, że pomyślałem, że muszę tam być. Podeszła do mnie, powroźnika, przemiła pani Agnieszka, spytała, czy może film nakręcić o powroźnictwie - opowiada Józef Madej.
Gdy film był już gotowy, okazało się, że jest to dr hab. Agnieszka Pawłowska-Mainville, profesor na Uniwersytecie w Północnej Kolumbii w Kanadzie, przewodnicząca katedry UNESCO ds. żywego dziedzictwa.
- Na koniec imprezy dostałem podziękowanie, w którym zostałem nazwany "depozytariuszem niematerialnego dziedzictwa". Bardzo się tym przejąłem, bo dla mnie depozyt to coś, co dostaję na przechowanie, a nie na własność. I wtedy zrozumiałem że mam obowiązek dzielić się tym, co potrafię. Ja powroźnictwa nauczyłem od taty i byłbym bardzo wdzięczny i szczęśliwy, gdyby ktoś tę umiejętność przejął, bo ta tradycja nie może zaginąć. Musimy pamiętać, że liny kręcono kiedyś samodzielnie w każdym gospodarstwie, nie pochodzą tylko z Chin, skąd obecnie są sprowadzane, tak jak mleko nie bierze się ze sklepowej lodówki - żartuje Józef Madej.
Kończewice i ich piękny klejnocik
33 edycja Europejskich Dni Dziedzictwa przebiegała pod hasłem "W stronę architektury. Młode dziedzictwo". Dla Kończewic była to okazja, by pokazać historyczne obiekty, jakie stoją w tej żuławskiej wsi, bo zasługują na uwagę i ochronę. Opowiadał o nich Ryszard Bolek, jeden z mieszkańców. Ten debiut w roli przewodnika, choć przypłacony tremą, bardzo się opłacił, bo wszyscy słuchali go z uwagą, a na koniec nagrodzili brawami.
- My się porwaliśmy na wielką rzecz, bo wszyscy wiemy, że Ryszard Bolek to emerytowany rolnik, który postanowił zostać przewodnikiem, ale wspólnie doszliśmy do wniosku, że nie można o przeszłości Kończewic zapomnieć. To spotkanie jest dobrym początkiem interesowania się i zarażania historią. Cieszymy się bardzo, że prócz nas tak wielkie grono w tym uczestniczy, że dołączyli członkowie Koła Gospodyń Wiejskich, które funkcjonuje kilka miesięcy z przewodniczącą Krystyna Stalica-Terpiłowską, że wspiera naszą inicjatywę sołtys Przemysław Matera - mówi Józef Madej.
Od czego wszystko się w Kończewicach zaczęło? 29 czerwca 1338 roku wielki mistrz krzyżacki Dietrich von Altenburg założył wieś. Akt lokacyjny otrzymał zasłużony dla zakonu rycerz von Kunc i od jego nazwiska wieś początkowo przybrała nazwę.
Od tego czasu minęło 687 lat, z tego my tu gospodarzymy przez 80 lat, pilnując tego dziedzictwa - mówił Ryszard Bolek.
Z zewnątrz zaprezentowany został ponad 100-letni dom, charakterystyczny dla miejscowości i Żuław, który zachował się do naszych czasów. Nie da się ukryć, że najważniejszy dla Kończewic jest zabytkowy kościół, "piękny klejnocik", jak mówią o nim mieszkańcy. Obecna parafia pw. Matki Bożej Wniebowzięcia została erygowana w 1338 roku.
Zebrani najpierw poznali budowlę od zewnątrz, oglądając wiele detali oraz otoczenie, także historyczną plebanię. Mogli również we wnętrzu poddać się niezwykłej atmosferze zabytku sztuki sakralnej, słuchając opowieści przewodnika Ryszarda Bolka i przekonując się, jak niewiele się tam zmieniło. Stoi tam stara chrzcielnica i konfesjonał, w którym z grzechów spowiadali się przed wiekami poprzednicy obecnych mieszkańców. Ale nie jest to żaden skansen, a normalna parafia. Tyle tylko, że ksiądz w zakrystii stąpa po oryginalnej XIV-wiecznej posadzce, a na nabożeństwo wzywają wiernych dzwony odlane w XVI wieku.
Najdłuższy tor powroźniczy na Żuławach
Nim dzwony zaczynają bić, trzeba je uruchomić. Przez wieki służyły do tego liny, które robił powroźnik. Bo to jedno z najstarszych rzemiosł świata.
- Już podczas budowy piramid używano lin. Podejrzewam, że jak człowiek pierwotny wpadł na pomysł, żeby złapać kozę i ją udomowić, to pewnie jakoś musiał ją uwiązać i użył pierwszego powroza - mówił zebranym Józef Madej.
Cytował też Abrahama a Sancta Clara, austriackiego augustianina, który w wydanej w 1699 roku książce "Coś dla każdego" za pomocą rycin i wierszy opisał rozmaite rzemiosła. O powroźniku napisał tak: "Może chód jego zły, ale dzieło dobre. Los pobożnego nic nie wart czasami, gdy świat zrozumieć go nie potrafi. Jednak tą drogą do nieba trafi, kto się do świata obróci plecami i nad swym dziełem pilnie ślęczy, aż koniec nasze dzieło zwieńczy".
Powroźnik kupował u gospodarzy konopie albo len lub inne włókno. Szedł do tyłu, wyciągał włókna z fartucha. Jak zaczniemy skręcać, też będę szedł do tyłu, więc to właśnie dlatego "chód zły, ale dzieło dobre" - tłumaczył Józef Madej.
Rozstawiono w Kończewicach prawdopodobnie jedyny na Żuławach tak długi tor powroźniczy.
- Składa się z maszyny powroźniczej, szeregu rozłożonych sztyc, czyli odwróconych grabi podtrzymujących sznurki, a na końcu jest wózek powroźniczy - instruował Józef Madej.
Przy linie pomagali mu chłopcy z Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej OSP Kończwice, pilnując rozwiniętego sznurka, by się nie poplątał. Tor powroźniczy miał długość 140 metrów. Ostatecznie po skręceniu lina miała 112,5 metra, co skrzętnie za pomocą starej drewnianej krokiewki zmierzył sołtys.
Goście pod wrażeniem współpracy
Wśród gości, którzy przyjęli zaproszenie do Kończewic, byli: dr Gregory Leighton, pełnomocnik dyrektora Muzeum Zamkowego w Malborku ds. organizacji Centrum Badań nad Dziedzictwem Pokrzyżackim, oraz Monika Rogalewska, koordynator regionalny programu Europejskie Dni Dziedzictwa w województwie pomorskim, z Działu Konserwacji Zamku Muzeum Zamkowego w Malborku. Z bliska obserwowali, z jaką pasją społeczność Kończewic włączyła się w przygotowania Europejskich Dni Dziedzictwa.
Dla mnie jest to bardzo ważne, że jest to oddolna inicjatywa, że pan Józef poczuł się depozytariuszem dziedzictwa, angażując Koło Gospodyń Wiejskich i mieszkańców - przyznała Monika Rogalewska.
Był też Radosław Biskup, profesor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, związany z tą częścią Żuław, bo pochodzi z Miłoradza. Jak podkreślił, lina połączyła ludzi nie tylko w symboliczny sposób.
- Na pewno jest do duża aktywizacja środowiska lokalnego. Kiedy będę prowadził zajęcia ze studentami, to podejmę wątek wykorzystania kół gospodyń wiejskich w aktywizacji środowiska wiejskiego. Widać, jak pasja pana Józefa i wsparcie środowiska lokalnego daje wymierne efekty. A przy okazji zaprezentowany był średniowieczny zabytek. To była lekcja dziedzictwa i historii w pigułce - podsumował Radosław Biskup.
Nie był jedynym dawnym mieszkańcem, który dołączył do wydarzenia. Uczestniczyła w nim również Marta Bolek-Maszewska, kustosz-kierownik Działu Edukacji i Promocji Muzeum im. Ks. dr. Wiesława Łęgi w Grudziądzu, prywatnie córka Ryszarda Bolka. Przypomniała, że Grudziądz i Kończewice łączy postać ks. Łęgi, który badał historię i kulturę Pomorza. Na zakończenie udało się połączyć online z Agnieszką Pawłowską-Mainville, która zainspirowała Józefa Madeja do działania.
Rozpiera nas chęć zrobienia czegoś więcej - zadeklarował powroźnik.
Można więc już dzisiaj rezerwować czas na przyszłoroczne Europejskie Dni Dziedzictwa, bo Kończewice mają się czym pochwalić. A póki co, tegoroczne wydarzenie w małej miejscowości zostało nominowane do wyróżnienia dla najlepszej inicjatywy EDD 2025. Organizatorzy zostali zaproszeni do udziału w gali, która na początku października odbędzie się w Żyrardowie.