Kraków: 38 lat zbuntowanych piosenek. Pidżama Porno zaprasza na swe urodziny do klubu Studio
Antykomunistyczne piosenki
Zobaczyła, co robi mężczyzna. Skandaliczna reakcja. Pokazali nagranie
Założycielem i liderem grupy jest wokalista Krzysztof "Grabaż" Grabowski. Pochodzi on z Piły - i to dorastając w tym mieście w latach 80. zaczął buntować się wobec ówczesnej rzeczywistości schyłkowego PRL-u. Wyjazd na festiwal w Jarocinie sprawił, że zachwycił się punkową subkulturą. Założył więc z kolegami zespół Ręce Do Góry, który wykonywał mocno antykomunistyczne piosenki. Ponieważ cenzura utrudniała mu działalność, grupa poszła w rozsypkę.
Aby nie dać się złapać do wojska, "Grabaż" zdał na historię do Poznania. To była dobra decyzja - choć w połowie lat 80. uczelnie zostały przez komunistów całkowicie pozbawione samorządności, wykładowcy sprzyjali w większości opozycji i starali się na swych zajęciach przemycać prawdę. Jeszcze bardziej radykalnie byli nastawieni studenci. "Grabaż" poczuł się więc jak ryba w wodzie i szybko znalazł chętnych do założenia nowej grupy. Jego najbliższym współpracownikiem stał się gitarzysta Andrzej "Kozak" Kozakiewicz. Tak w 1987 roku narodziła się Pidżama Porno.
- Skąd taki pomysł? Po prostu chciałem wymyślić coś dziwacznego i zabawnego. Nie ma za tym żadnego ukrytego sensu. Dziś nie wiem czy nazwa ta przyniosła nam więcej szkody czy pożytku - kiedy na początku graliśmy w małych miejscowościach, niektórzy myśleli, że jesteśmy jakimiś chippendalesami i robimy męski striptiz - śmieje się "Grabaż".
Przemawiać własnym głosem
Pod koniec lat 80. "Grabaż" i "Kozak" wyjechali do Niemiec. Najpierw pracowali w gospodarstwie ekologicznym u podnóży Alp, a potem trafili do obozu dla uchodźców. Wytrzymali tam trzy tygodnie, ale ostatecznie zrezygnowali z możliwości otrzymania azylu politycznego i wrócili do Polski. Najważniejsza był dla nich zespół. Zwarli szyki - i grupa przygotowała swój debiutancki album "Ulice jak stygmaty". Zawierał on punkowe piosenki, ale nie szybkie i hałaśliwe, jak było w tamtym czasie modne, tylko raczej melodyjne, choć nie pozbawione mocniejszej energii, nawiązujące do dokonań The Clash czy Buzzcocks.
Realia dorosłego życia sprawiły jednak, że w 1990 roku Pidżama Porno zakończyła działalność. Dzięki namowom krytyka literackiego Pawła Dunina-Wąsowicza, wielkiego fana grupy, grupa powróciła na scenę w połowie dekady. Był to początek pasma jej sukcesów, wyznaczanych udanymi koncertami i płytami - "Złodzieje zapalniczek", "Styropian", "Marchef w Butonierce" czy "Bułgarskie centrum". Popularność, jaką zdobyła formacja, została jednak wywalczona na jej warunkach.
- Pidżama Porno zawsze była zespołem idącym własnym tempem, swoją drogą. I tak jest do dziś. Nie zamierzaliśmy nigdy pchać się na afisz i wykrzykiwać popularne hasła. Od lat mamy swoją publiczność, do której możemy przemawiać własnym głosem - podkreśla "Grabaż".
Budzić ludzkie sumienia
Choć przełom polityczny w Polsce w 1989 roku "Grabaż" przyjął z wielkim entuzjazmem, szybko okazało się, że nowa rzeczywistość nie odpowiada jego wyobrażeniom o wolności. Echa tego rozczarowania znalazły odbicie w piosenkach Pidżamy Porno. Podobne odczucia miało wielu młodych ludzi nad Wisłą. Dziki kapitalizm wchłonął także rockowy bunt - dlatego "Grabaż" rozwiązał w 2007 roku Pidżamę Porno i założył nowy zespół - Strachy Na Lachy, który wykonywał miejski folk.
Mimo wielkich sukcesów tejże formacji, po kilku latach Pidżama Porno zaczęła sporadycznie dawać okazjonalne koncerty. Ostatecznie w 2015 roku grupa wróciła do regularnej działalności. Konsekwencją tego było nagranie kolejnych dwóch albumów z premierowymi piosenkami - "Sprzedawca jutra" i "PP". Zawierały one typowe dla formacji energetyczne piosenki z inteligentnymi tekstami, puentującymi zachodzące w ostatnich latach przemiany społeczne i polityczne.
- Mój sprzeciw zawsze budziły te same zjawiska: głupota, chamstwo, niesprawiedliwość, obłuda i ciemnota. To się nie zmieniło. Wydawałoby się, że wszystkie te problemy już dawno nam spowszedniały i nie ma sensu o nich śpiewać. Ale to pozory - nadal trzeba budzić ludzkie sumienia - twierdzi "Grabaż".