Kujawsko-Pomorskie: Cichy wróg wkracza do lasów. Jemioła coraz śmielej atakuje sosny
W województwie kujawsko-pomorskim inwazję jemioły rozpierzchłej, podgatunku atakującego przede wszystkim sosny, obserwujemy od kilku lat. Problem, do niedawna dotyczący południa i zachodu Polski, alarmująco szybko przesuwa się na północ. Dotarł również w okolice Torunia, szczególnie do zachodniej części Nadleśnictwa Toruń, zagrażając ekosystemom leśnym.
Zmiany klimatu pogarszają kondycję drzew i sprzyjają jemiole
Nowa fala inwazji jemioły jest bezpośrednim skutkiem zmian klimatycznych. Jemioła, lubiąca ciepło i światło, w obliczu coraz częstszych upałów i długotrwałych susz znajduje idealne warunki do rozprzestrzeniania się. Te niepozorne krzaczki okazują się bezwzględnymi pasożytami. Chociaż jemioła atakująca sosny to inny podgatunek niż ta, którą znamy z drzew liściastych, mechanizm jej działania jest dewastujący.
Osłabione długotrwałymi suszami i obniżonym poziomem wód gruntowych, drzewa stają się bezbronne. Jemioła, zamiast być tylko „półpasożytem”, jak kiedyś sądzono, bezlitośnie drenuje z nich wodę, sole mineralne, a nawet znaczne ilości cukrów. Dla sosen, filaru polskiego leśnictwa, to wyrok. Kiedy brakuje wody, sosna zamyka aparaty szparkowe, próbując przetrwać. Jemioła tego nie robi, bezustannie pobierając życiodajne płyny. Prowadzi to do ogromnego deficytu, osłabienia drzewa i czyni je otwartym na choroby lasów oraz atak innych, często śmiertelnych w skutkach szkodników lasów.
Osłabione sosny to łatwy cel dla grzybów, a także groźnych owadów, jak kornik ostrozębny czy smolik drągowinowiec. Kiedy te dodatkowe plagi się pojawiają, drzewo jest praktycznie skazane na zagładę. Warto zaznaczyć, że drzewa zaatakowane przez jemiołę znacznie gorzej znoszą suszę, co tylko pogłębia problem i przyspiesza zamieranie lasów.
Miliony hektarów zagrożonych: skala problemu rośnie
Skala problemu jemioły jest zatrważająca. Szacuje się, że niemal 170 tysięcy hektarów borów sosnowych w Polsce jest już intensywnie zakażonych przez jemiołę rozpierzchłą. W nadleśnictwach Kujawsko-Pomorskiego, zwłaszcza na południu Regionalnej Dyrekcji w Toruniu, w okolicach Dobrzejewic, Włocławka czy Gołąbek, problem jest widoczny gołym okiem. W samych leśnictwach Łochocin i Bobrowniki, w Nadleśnictwie Dobrzejewice, inwazja objęła już ponad 500 hektarów lasu. To oznaczać może ogromne straty dla gospodarki leśnej i nieodwracalne zmiany w ekosystemach. Co więcej, miejsce wnikania pasożyta w drzewo staje się otwartą bramą dla innych organizmów chorobotwórczych, co dodatkowo osłabia drzewostan.
Niestety, walka z jemiołą jest niezwykle trudna. Proste wycinanie jej z drzew jest mało skuteczne, bo pasożyt szybko odbija, wrastając w tkanki drzewa. Metody takie jak „głębokie łyżeczkowanie”, choć efektywne, są niewykonalne w przypadku rozległych drzewostanów leśnych. Leśnicy często zmuszeni są do najbardziej drastycznego kroku – usuwania całych zarażonych drzew. Optymistycznym światełkiem w tunelu są jedynie obserwacje z lat o większej wilgotności, kiedy to nawet porażone drzewa wyglądały lepiej. To pokazuje, jak kluczowa jest woda dla naturalnej ochrony lasów.
Ptaki niosą nasiona zagłady
Za rozprzestrzenianie się jemioły w dużej mierze odpowiadają ptaki. Drozdy i jemiołuszki uwielbiają jej lepkie, szkliste, białe owoce. Zjadając je i przenosząc nasiona na inne drzewa, przyczyniają się do dalszej ekspansji pasożyta. Coraz więcej gatunków ptaków nie odlatuje zimą z powodu ocieplenia klimatu, co dodatkowo zwiększa presję na rozprzestrzenianie pasożyta.
Problem jemioły na iglakach, obok inwazji korników, przestaje być teoretycznym zagrożeniem, a staje się realnym dramatem dla naszych lasów.