Łódź: Na scenach występowali wybitni aktorzy. Znamy ich z filmów i seriali

Łódź zawsze ściągała wybitnych artystów. Część przyjeżdżała do łódzkiej Wytwórni Filmów Teatralnych, inni grali w spektaklach realizowanych przez Łódzki Ośrodek Telewizyjny. Ale byli też wybitni aktorzy, którzy związali się z tym miastem na dobre i na złe.
AktorzyCi aktorzy byli znani w całej Polsce
Źródło zdjęć: © Polska Press Grupa | Archiwum DŁ
Anna Gronczewska
  • Aktorzy
  • Aktorzy
  • Aktorzy
  • Aktorzy
  • Aktorzy
[1/5] Ci aktorzy byli znani w całej Polsce. Grób Aleksandra Fogla Źródło zdjęć: Polska Press Grupa | Archiwum DŁ

Rodzina zadecydowała

Przez całe zawodowe życie z Łodzią związany był zmarły w 2021 roku aktor Michał Szewczyk, który zagrał w ponad 130 polskich filmach. Pamiętamy go m.in. takich jak "Pan Anatol szuka miliona" czy "Pana Samochodzika i Templariusze". Na ul. Piotrkowskiej odsłonił swoją gwiazdę. Przez lata był związany z Teatrem Powszechnym w Łodzi. Michał Szewczyk był łodzianinem. Urodził się w tym mieście w 1934 roku. Wychowywał się i wiele lat mieszkał w Rudzie Pabianickiej, która przed wojną nie była jeszcze częścią Łodzi. Po maturze skończył łódzką szkołę aktorską. Zaczął grać w Teatrze Powszechnym i nie myślał już o wyjeździe z rodzinnego miasta. Przyznawał, że na pewno na to wpływ miało to, że jest wielkim patriotą Łodzi.

- Z Łodzią związała mnie rodzina - wyjaśniał nam Michał Szewczyk. - W tym mieście było też wiele ważnych miejsc dla aktora. Czyli wytwórnia filmów fabularnych, największa w tej części Europy. Kręciło się w niej po czterdzieści filmów rocznie. Był też prężny ośrodek telewizyjny. Realizowano w nim wiele świetnych programów rozrywkowych, jak choćby "Piosenki stare, ale jare", "Dobry wieczór tu Łódź". Nagrywano spektakle telewizyjne w których często grałem. Sporo pracowałem dla dubbingu, radia. Potem do Łodzi przywiązała mnie na stałe moja kochana uliczka Czerwonego Kapturka, na której mieszkam z żoną już ponad trzydzieści lat. Panują na niej świetne stosunki sąsiedzkie. Fajnie układa się nam życie na tej ulicy.

Wierny jednemu teatrowi

Ewenementem było również to, że tyle lat związany był z jednym teatrem. Michał Szewczyk mówił, że zmieniali się dyrektorzy, a on został.

- Pytali się nie raz czy zostaje - wspominał. - Odpowiadałem, że jak będę miał co do grania to nigdzie nie odejdę. I tak było. Miałem taki okres, że grałem od krowy po Hamleta, jak to się żartobliwie mówiło. Czasem grałem po pięć spektakli i trafiał się wyjazd do filmu, to musiał mnie zastępować dubler. Niekiedy dyrektorzy się dziwili, mówili że mam taką fajną rolę i ją zostawiam dla dublera. Odpowiadałem, że chce dać szanse kolegom.

Michał Szewczyk mógł z dumą powiedzieć, że znał dobrze wybitnych aktorów grających w Łodzi, nie tylko w Teatrze Powszechnym. A więc Leona Niemczyka, Bogusława Sochnackiego, Ludwika Benoit, Aleksandra Fogla.

- Leon Niemczyk to chrzestny mojego syna Marcina! - podkreślał pan Michał.

Benoit z Łodzi

Jedną z legend Łodzi był na pewno Ludwik Benoit. Urodził się on 18 lipca 1920 roku w Wołkowysku, który obecnie znajduje się na Białorusi. Rodzina od strony ojca aktora miała francuskie korzenie. Podobno jego dziadek pochodził spod Paryża. Natomiast rodzina matki Ludwika Benoit wywodziła się z okolic Łowicza. To właśnie w Łowiczu aktor chodził do gimnazjum. Maturę zdał jeszcze przed wojną. W 1938 roku zaczął studia w w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej w Warszawie. Przerwała je wojna. Po jej zakończeniu współorganizował Teatr Ziemi Łowickiej. Ale zaraz po tym znalazł się w Łodzi. Został aktorem

Teatru Kukiełkowego działającego przy łódzkim Centralnym Domu Kultury. Grał tam krótko, bo wyjechał na Wybrzeże. W 1946 roku ukończył Studio Aktorskie Iwo Galla w Gdańsku. W tym samym roku zdał eksternistyczny egzamin aktorski. Potem grał w teatrach Gdyni, Poznania, Wrocławia i Szczecina. W 1957 roku wrócił do Łodzi. Przez dwa sezony grał w Teatrze im. Stefana Jaracza, a w 1959 roku związał się z łódzkim Teatrem Nowym. Był mu wierny do śmierci, czyli do 1992 roku. Przez wiele lat był najpopularniejszym łódzkim aktorem. Wszystkie dzieci znały jego głos, którego użyczał słoniowi Dominikowi w bajce "Proszę słonia". Grał m.in. kasiarza w filmie "Ewa chce spać", komisarz Granta w "Walecie pikowym", Mikołaja z Długolasu w Krzyżakach, karczmarza w "Jak rozpętałem II wojnę światową", Wasyluka w "Siekierezadzie". Występował w wielu serialach. m.in. w "Kapitanie Sowie na tropie", " Klubie profesora Tutki", "Niewiarygodnych przygodach Marka Piegusa", "Przygodach pana Michała".

Bywalec SPATIF-u

Jego pierwszą żoną była Maria Zbyszewska, którą wszyscy pamiętają jako małżonkę Pawlaka w trylogii o Pawlaku i Kargulu. Z tego związku urodził się Mariusz Benoit, który poszedł w ślady rodziców i też został aktorem. W 1970 roku Ludwik Benoit poślubił Jadwigę Jędrzejczak. Z tego małżeństwa aktor ma córką Annę Benoit - Kołosko, dziennikarkę radiową.

Ludwik Benoit był nie tylko wybitnym aktorem, ale też prawdziwą łódzką legendą. Nie było dnia, by nie odwiedził łódzkiego "SPATiF-u" przy al. Kościuszki. Miał tam nawet swój stały stolik. Niektórzy mówili, że miał skłonność do alkoholu.

- On nie był żadnym alkoholikiem, był cudownym pijakiem! - mówi jeden ze znajomych aktora. - Uwielbiał pić wódeczkę, towarzystwo. Nie pił nigdy sam. Musiał mieć do tego kompanów. Lubił stawiać, ale potem domagał się rewanżu.

Michał Szewczyk śmiał się, że "Ben" bo tak nazywano Ludwika Benoit, był taki samym bywalcem "SPATiF-u", jak wcześniej tancerz Edward Radulski. Jadł tam zawsze kolacje, czasem wpadał też na obiad.

- Z jedną z takich wizyt w "SPATiF ie" wiąże się anegdota, która przeszła już do historii - wspominał pan Michał.

Któregoś dnia, a w zasadzie wieczora, Ludwik Benoit wyszedł z lokalu przy al. Kościuszki. Zatrzymało go dwóch milicjantów.

- Dowód poproszę, jak się pan nazywa? - zapytali aktora.- Benoit! - odpowiedział.

Zdezorientowany milicjant spojrzał na kolegę i stwierdził, że w dowodzie jest inaczej napisane.

- Bo ja się ukrywam! - wytłumaczył Ludwik Benoit.

Michał Szewczyk wiele razy spędzał wakacje w Kuźnicach na Helu, z rodziną Benoit.

- Nasze rodziny spotykały się przy ognisku, bo wtedy nikt nie znał grilli - dodawał. - Pamiętam, że jego córka Ania była niemal rówieśnicą mojego syna Marcina. Jako dzieci spędzali ze sobą wiele czasu. Ania bardzo mi się podobała i chciałem, by została moją synową. Nic z tego nie wyszło...

Ludwik Benoit miał piękny, niski głos, ale też specyficzny sposób mówienia. Z tej wady potrafił jednak zrobić atut. Ten jego głos stał się znakiem rozpoznawczym aktora.

"Martel" od autora

Michał Szewczyk zapamięta, że kiedyś w łódzkiej telewizji grali spektakl "Drzewo". Był oczywiście nagrywany na żywo, a emisja miała miejsce w godzinach popołudniowych. Oprócz Benoit i Szewczyka, grali w nim też Ryszard Dembiński, Eugeniusz Kamiński. Po spektaklu dostali od autora sztuki litrowego "Martela", towar wtedy deficytowy.

- Spieszyliśmy się do teatrów, na wieczorne przedstawienia, ale "Ben" chciał byśmy poszli do niego i wypili tego "Martela" - wspominał Michał Szewczyk. - Nie chcieliśmy, powiedzieliśmy że będzie jeszcze okazja. A on, że taka butelka u niego tak długo nie będzie stała. Weszliśmy więc do bramy i tam, "pod palec" piliśmy tego "Martela". Ale nie wypiliśmy całej butelki.

Janina Borońska -Łągwa przez wiele lat grała z Ludwikiem Benoit w Teatrze Nowym. Pamięta, że miał stałe miejsce w garderobie, którego nikt nie mógł zająć.

- Miał swoich ulubieńców dla których był bardzo miły- mówiła nam aktorka znana m.in. ze "Stawki większej niż życie". - Ja lubiłam "Bena". Był świetnym aktorem. Kiedyś patrzę, że siedzi taki smutny. Zapytałam co się stało. Odpowiedział, że rozgonił wesele w "SPATiF ie"...

Nie zapomni też jednego z przedstawień "Drewnianej miski". Benoit grał w nim ojca, który przeszkadzał córce i chciała go umieścić w domu starców. Zagrała ją właśnie Janina Borońska - Łągwa. Jednym z najważniejszych rekwizytów przedstawienia była drewniana miska w której podawała ojcu posiłki. I w czasie jednego ze spektakli zauważyła, że tej miski nie ma...Ktoś przed południem zniósł ją na dół, gdy wystawiano bajkę. Pani Janinie udało się jakoś poinformować suflerką o tym braku. Ale spektakl toczył się dalej.

- Zauważyłam, że "Ben" jest już podenerwowany, nie lubił gdy mu się przeszkadza - opowiadała nam Janina Borońska - Łągwa. - A ja musiałam mu podać jedzenie. Ujrzałam metalowe pudełko po rybkach do którego strącał popiół z fajki. Chwyciłam je, wymyłam i w nim podałam mu w niej owsiankę..

Taki był "Socha"

Innym wybitnym aktorem był Bogusław Sochnacki. Urodził się w 1930 roku w Katowicach. Ale w Łodzi skończył szkołę aktorską, a w 1957 roku zamieszkał w tym mieście na stałe. Grał najpierw w Teatrze Satyry, potem w Teatrze im. Stefana Jaracza, a w 1963 roku związał się z Teatrem Nowym, gdzie stworzył pamiętne kreacje. Pokolenie obecnych czterdziestolatków i pięćdziesięciolatków na pewno dobrze pamięta jego głos, którego użyczał Rumcajsowi. Grał m.in. zdrajcę Zająca w "Stawce większej niż życie", Romana Katelbę w "Nocach i dniach", Grosglucka w "Ziemi obiecanej". Jedną z ostatnich ról zagrał zaś w "M jak miłość". Wcielił się w postać Mariana Łagody. Wiele lat wykładał w łódzkiej szkole filmowej. Przyjaciele, znajomi nazywali go "Socha".

- Ten pseudonim traktuję jako komplement - mówił w jednym z wywiadów. - "Socha" oznacza narzędzie, które było przodkiem pługa i głęboko ryje ziemię. To oddaje mój charakter. Jestem solidny. Niczego nie robię powierzchownie. Nawet najmniejsze zadanie aktorskie traktowałem zawsze bardzo serio, bez taryfy ulgowej.

To, że na stałe zakotwiczył się w Łodzi, choć wiele razy proponowano mu przeprowadzkę do Warszawy tłumaczył tym, że nie lubi zmieniać miejsca zamieszkania.

- Do Rzeszowa jechałem z walizką i z walizką wróciłem - opowiadał w wywiadach. - Ale w Łodzi już zakotwiczyłem na dłużej i bagaży przybyło. Stała obecność w stolicy nie gwarantowała większego sukcesu. Utwierdziło mnie w tym takie zdarzenie. Będąc po nagraniu którejś "Kobry" spotkałem w stolicy kolegę - aktora, który mieszkał tam od lat. Szliśmy ulicą Świętokrzyską. On elegancko ubrany, po warszawsku, ja - tak sobie. Nagle usłyszałem za nami szept jakichś podlotków: Sochnacki, Sochnacki. Wtedy poczułem się bardzo dowartościowany. Pomyślałem sobie o koledze: Zobacz, ty siedzisz w Warszawie i nikt cię nie poznaje.

Miał kłopoty z nogą

Andrzej Fogiel, aktor, syn Aleksandra Fogla, zapamiętał Bogusława Sochnackiego jako bardzo koleżeńskiego człowieka, "brata łatę".

- Był trochę zamknięty w sobie, ale dostępny dla młodzieży - dodaje.

Janina Borońska -Łągwa miała przyjemność wiele razy z nim grać. Cudownie mówił wierszem, był znakomitym rzemieślnikiem. Kiedy przygotowywali "Świętoszka" Moliera "ukradła" mu na noc egzemplarz tekstu.

- Był genialnie zakreślony, przypominał mapę - wspominała. - Zabrałam ten egzemplarz, bo chciałam zobaczyć jego filozofię przygotowywania się do roli. Potem oczywiście mu się do tego przyznałam.

Bogusław Sochnacki zmarł 26 sierpnia 2004 roku. Michał Szewczyk długo nie mógł się pogodzić z tą śmiercią. Mieszkali koło siebie, nie raz spotykali się na spacerach z psem. Grali też w Teatrze Nowym w "Chłopcach" Grochowiakach.

- Boguś raz poszedł do szpitala, bo miał kłopoty z nogą -opowiadał Michał Szewczyk. - Wrócił szybko do domu, zaczął grać. Potem znów wylądował w szpitalu. Wydawało się, że to reumatyzm, nie poważnego. Niestety, polska scena straciła wybitnego aktora...

"Łapa" z Łodzi

Po wojnie z Łodzią związał się Stanisław Łapiński, zwany "Łapą". Był już wtedy znanym aktorem. Miał na koncie kilkanaście ról w przedwojennych polskich filmach. W Łodzi grał w Teatrze im. Stefana Jaracza i Teatrze Nowym. Był bardzo zdolnym aktorem i skromnym człowiekiem. W łódzkim środowisku aktorskim krążyły legendy o jego zamiłowaniu do oszczędności. Kiedy razem z kolegami, prosto z teatru poszli do restauracji. Kiedy przyszedł kelner Łapiński zapytał ile płaci za śledzia i "pięćdziesiątkę". Ten odpowiedział, że wszystko w jednej cenie. Na to "Łapa": Taki mądry, taki mądry, a tylko tyle zjadł i tyle wypił...

Aktor zmarł w Łodzi, w styczniu 1972 roku. Miał 77 lat. Aktorką została jego córka Krystyna, a także wnuk, Jerzy Łapiński.

Maćko z Bogdańca

Aleksander Fogiel, aktor znany przede wszystkim z roli Maćka z Bogdańca w "Krzyżakach" do Łodzi przyjechał na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Jego stryjecznym bratem był znany piosenkarz Mieczysław Fogg.

- Nazwiska części naszej rodziny pisze się przez F, a części przez V - wyjaśniał Andrzej Fogiel, syn Aleksandra. - Mieczysław Fogg tak naprawdę nazywał się Fogiel. Fogg był jego artystycznym pseudonimem. Ojcowie Mieczysława i Aleksandra byli rodzonymi braćmi i kolejarzami

Dzięki Mieczysławowi Foggowi jego tata dostał pracę asystenta dekoratora w warszawskiej Operze Narodowej. Malował dekoracje. Podobno już przed wojną zadebiutował na scenie. Jeden z aktorów zachorował, a że pan Aleksander znał jego tekst na pamięć, więc go zastąpił Jednak aktor szybko wyzdrowiała i Aleksander Fogiel musiał zapomnieć o aktorskich popisach.

W Łodzi aktor znalazł się trochę przez przypadek i dzięki "Krzyżakom". Był w Szczecinie, gdy otrzymał propozycję zagrania Galileusza w Krakowie. Jadąc z Krakowa do Szczecina, zatrzymał się w Łodzi, w Grand Hotelu. Tam spotkał reżysera Aleksandra Forda. Ten zaproponował mu rolę Maćka z Bogdańska w "Krzyżakach", których zamierzał nakręcić. Aktor nie od razu przyjął propozycję. Pamiętał o propozycji z krakowskiego teatru.

- Galileuszem może pan być nie raz, ale Maćka z Bogdańca pan już nie zagra - usłyszał od Forda.

To go przekonało. Po roli w "Krzyżakach" Aleksander Fogiel stał się jednym z najpopularniejszych polskich aktorów. Potem przyszły kolejne. M.in zagrał sołtysa w pamiętnej trylogii o Pawlakach i Kargulach, "Bazie ludzi umarłych", "Rodzinie Połanieckich". Miał też zagrać króla Jana III Sobieskiego w przygotowywanym przez Andrzeja Munka filmie "Sobieski pod Wiedniem".

- Tata podpisał już umowę - mówił nam Andrzej Fogiel. - Pojechał po to do Warszawy. Na drugi dzień miał wracać do Łodzi. Andrzej Munk zaproponował mu, że pojadą autem. Ojciec miał próbę w teatrze, musiał być rano w Łodzi. Wrócił sam pociągiem. Andrzej Munk pojechał samochodem. Zginął pod Łowiczem, 20 września 1961 roku.

Nie zagrał u Munka

Po rozpoczęciu zdjęć do "Krzyżaków" Aleksander Fogiel przez dwa lata mieszkał z rodziną w Grand Hotelu. Ale ten film sprawił, że związał się z Łodzią. Występował w Teatrze Jaracza i Powszechnym. Pierwsze małżeństwo Aleksandra Fogla nie przetrwało próby czasu. Choć z Celiną nie wzięli nigdy rozwodu. Umarła w 1985 roku we Wrocławiu. Jeszcze w czasie wojny, w teatrze II Armii WP Aleksander Fogiel poznał pochodzącą z Poznania Lucynę Łakomą. Była ona tancerką baletową, występowała m.in jako solistka w Teatrze Wielkim w Łodzi.

Aleksander był już grubo po osiemdziesiątce, gdy postanowił wziąć ślub z Lucyną. Stało się to na jego ukochanym Helu, gdzie spędzał każde wakacje i był honorowym obywatelem tego miasta. Ślub odbył w czerwcu 1995 roku, a udzielał go burmistrz Helu. Niestety niedługo po tej uroczystości Aleksander Fogiel umarł, w styczniu 1996 roku.

.Aktor był ojcem trzech synów. Waldemar został tancerzem baletowym. Występował we Wrocławiu, Gdyni, gdzie był też kierownikiem baletu. Zajmował się też reżyserią i choreografią. Współpracował z wrocławskim Teatrem Kalambur. Był też związany z poetą Rafałem Wojaczkiem. I skończył życie tak jak on, popełniając samobójstwo. Miał 33 lata. Jego żona i córka Joanna wyjechały do Niemiec. Andrzej skończył łódzką "filmówkę".Ale nie zaczął grać w teatrze dramatycznym, tylko został aktorem Teatru Muzycznego w Łodzi. Natomiast Tomasz Fogiel mieszka w Gdyni. Już jako dziecko pojawił się na ekranie grając w "Przygodach Marka Piegusa". Skończył szkołę filmową, ale tak jak brat wybrał operetkę.

Wybrane dla Ciebie

Białystok: Białystok Boxing Show IX. Bartłomiej Przybyła zdemolował Fina Tuomo Eronena
Białystok: Białystok Boxing Show IX. Bartłomiej Przybyła zdemolował Fina Tuomo Eronena
Łódzkie: Grzybobranie 2025. W połowie października grzybiarze wychodzą z lasów usatysfakcjonowani
Łódzkie: Grzybobranie 2025. W połowie października grzybiarze wychodzą z lasów usatysfakcjonowani
Warszawa: Szkoła zyska nowy plac zabaw i boisko
Warszawa: Szkoła zyska nowy plac zabaw i boisko
Jaczów: Ktoś okradł kościół. Zniknął sprzęt nagłaśniający i liturgiczny kielich
Jaczów: Ktoś okradł kościół. Zniknął sprzęt nagłaśniający i liturgiczny kielich
Skierniewice: Zbiórka odpadów wielkogabarytowych. Gdzie w najbliższych dniach?
Skierniewice: Zbiórka odpadów wielkogabarytowych. Gdzie w najbliższych dniach?
Kraków: Art&Food Bazar. Dziś można poczuć smak Włoch - odwiedzając Stary Kleparz
Kraków: Art&Food Bazar. Dziś można poczuć smak Włoch - odwiedzając Stary Kleparz
Tychy: III Warsztaty Anielskiej Muzyki za nami. Chórzyści zaśpiewali z okazji 37. rocznicy poświęcenia kościoła w Tychach-Wilkowyjach
Tychy: III Warsztaty Anielskiej Muzyki za nami. Chórzyści zaśpiewali z okazji 37. rocznicy poświęcenia kościoła w Tychach-Wilkowyjach
Bełchatów: Dni Papieskie już wkrótce. W programie uroczystości msze, wydarzenia sportowe i pyszne kremówki
Bełchatów: Dni Papieskie już wkrótce. W programie uroczystości msze, wydarzenia sportowe i pyszne kremówki
Miechów: Maciej Siembieda gościem Miechowskiego Festiwalu Książki. A może to jego sobowtór...
Miechów: Maciej Siembieda gościem Miechowskiego Festiwalu Książki. A może to jego sobowtór...
Grójec: Kierujący BMW nie dostosował prędkości i uderzył w słup. 4 osoby trafiły do szpitala
Grójec: Kierujący BMW nie dostosował prędkości i uderzył w słup. 4 osoby trafiły do szpitala
Łódź: Susz, kryształki, żelki i znaczki - dużo narkotyków w mieszkaniu
Łódź: Susz, kryształki, żelki i znaczki - dużo narkotyków w mieszkaniu
Rzeszów: Targowisko pełne zimowych okazji. Na Dworaka kupisz kurtkę już za 60 zł!
Rzeszów: Targowisko pełne zimowych okazji. Na Dworaka kupisz kurtkę już za 60 zł!