Makabra w Grecji sprzed lat. Fragmenty ciał trzymał w lodówce
Grecja wstrzymała oddech, gdy w 1996 roku światło dzienne ujrzała jedna z najbardziej szokujących zbrodni w historii tego kraju. 24-letni student prawa Theofilos Sechidis zamordował pięciu najbliższych krewnych i poćwiartował ich ciała, a fragmenty mózgów przechowywał w lodówce.
Początek tragedii na wyspie Thassos
W maju 1996 roku mieszkańcy wyspy Thassos zauważyli nagłe zniknięcie rodziny Sechidisów. W domu pozostał jedynie Theofilos. Był to student prawa, którego znano z ekscentrycznego zachowania i problemów psychicznych.
Przez kilka tygodni młody mężczyzna zapewniał sąsiadów i krewnych, że rodzina wyjechała za granicę. Jednak ciotka, zaniepokojona brakiem kontaktu z mężem Vassilisem, zaczęła drążyć sprawę i zgłosiła zaginięcie na policję.
Wkrótce śledczy odkryli, że Theofilos był ostatnią osobą widzianą z każdym z członków rodziny. Podczas przesłuchań plątał się w zeznaniach, tworzył kolejne alibi i próbował przekonać wszystkich, że nie wie nic o losie bliskich. Dopiero w obliczu zebranych dowodów Sechidis przyznał się do wszystkiego.
Pięć morderstw
Według własnych zeznań, Theofilos Sechidis zamordował pięciu członków rodziny w ciągu kilku dni od 19 do 20 maja 1996 roku. Ofiarami byli: ojciec Dimitris (55 lat), matka Eleni (50 lat), siostra Hermiona (32 lata), babcia Hermiona (75 lat) oraz wujek Vassilis (57 lat).
Sechidis twierdził, że działał w samoobronie. W rzeczywistości z zimną krwią zastrzelił lub zadźgał kolejno wszystkich krewnych. Następnie przez kilka godzin słuchał muzyki Czajkowskiego, po czym przystąpił do makabrycznego rozczłonkowania zwłok.
Fragmenty ciał pakował w czarne worki na śmieci i wywoził na wysypisko w pobliżu Kavali. W domu pozostawił ślady krwi i fragmenty mózgu, które przechowywał w lodówce.
Makabryczne szczegóły i motywacje sprawcy
Podczas przesłuchań Sechidis wyznał, że po zabójstwach spędził noc ze zwłokami, zanim przystąpił do ich ćwiartowania. Ciała rozkawałkowywał z chirurgiczną precyzją, tłumacząc, że chciał "zbadać anatomię mózgu".
Swoje czyny usprawiedliwiał rzekomą koniecznością "odkupienia" rodziny, którą uważał za chorych psychicznie. Twierdził, że wszyscy spiskowali przeciwko niemu i planowali go zabić.
Gdy pytano go o zabójstwo babci, odpowiedział bez emocji: "Skoro zabiłem już cztery osoby, piąta nie robiła mi różnicy".
Grecja w szoku
Proces ruszył w czerwcu 1997 roku i był szeroko relacjonowany przez greckie media. Sąd nie miał wątpliwości co do winy oskarżonego. Sechidis został jednogłośnie uznany za winnego pięciokrotnego morderstwa i rozczłonkowania zwłok. Otrzymał pięciokrotny wyrok dożywocia – po jednym za każdą zamordowaną osobę.
Eksperci ocenili, że Theofilos Sechidis cierpiał na poważne zaburzenia psychiczne, prawdopodobnie schizofrenię paranoidalną. W swoich zeznaniach wykazywał całkowity brak empatii, emocji i poczucia winy.
W więzieniu Sechidis nie wykazywał skruchy. Przez lata nie odwiedzał go żaden członek rodziny ani znajomy. Prosił jedynie o dostęp do muzyki klasycznej i książek, zwłaszcza z zakresu psychiatrii i anatomii.
Dom Sechidisów na Thassos do dziś stoi pusty, a lokalni mieszkańcy omijają go szerokim łukiem. Dom wprawdzie wystawiono na sprzedaż, lecz nikt nie odważył się go kupić. Sprawa Sechidisa na trwałe zapisała się w historii Grecji jako jedna z najbardziej przerażających i niezrozumiałych zbrodni.