Makabryczne odkrycie w Rosji. Przerażająca historia Anatolija Moskvina
W 2011 roku Rosją i światem wstrząsnęła historia, która do dziś budzi niedowierzanie. W mieszkaniu cenionego badacza i pasjonata dawnych kultur, Anatolija Moskvina z Niżnego Nowogrodu, policja odkryła dziesiątki misternie przygotowanych "lalek".
Życie i kariera Anatolija Moskvina
Anatoly Moskvin urodził się w 1966 roku w Gorkim (obecnie Niżny Nowogród) w Rosji. Od najmłodszych lat wykazywał niezwykłe zainteresowanie śmiercią, cmentarzami i rytuałami pogrzebowymi.
Jako dziecko często spacerował po nekropoliach, a kluczowym momentem okazało się dla niego uczestnictwo w pogrzebie jedenastoletniej dziewczynki, podczas którego został zmuszony do pocałowania zmarłej. To wydarzenie, jak sam pisał, na trwałe wpłynęło na jego psychikę i przyszłe fascynacje.
Moskvin ukończył filologię na Uniwersytecie Moskiewskim, a następnie zyskał renomę jako ekspert od języków celtyckich, historii i folkloru. Pracował jako wykładowca, tłumacz i dziennikarz, publikując artykuły o cmentarzach i obrzędach pogrzebowych. Był autorem licznych opracowań na temat lokalnych nekropolii i sam określał się mianem "nekropolisty". W środowisku naukowym uchodził za osobę ekscentryczną, ale cenioną za wiedzę i pasję badawczą.
Choć miał szerokie kontakty zawodowe, prowadził samotniczy tryb życia. Nigdy się nie ożenił, mieszkał z rodzicami, unikał używek i stronił od rozrywek. W opinii sąsiadów i bliskich był osobą cichą, niepozorną, choć nieco dziwaczną.
Makabryczne odkrycie w mieszkaniu historyka
Przełom nastąpił w listopadzie 2011 roku, gdy policja prowadząca śledztwo w sprawie profanacji grobów w Niżnym Nowogrodzie trafiła do mieszkania Moskvina. To, co zobaczyli śledczy, przerosło ich najśmielsze wyobrażenia. Wśród stosów książek i papierów znajdowało się 29 "lalek" – w rzeczywistości zmumifikowanych ciał dziewczynek i młodych kobiet w wieku od 3 do 25 lat.
Każda z nich była ubrana w eleganckie, często dziecięce sukienki, miała nałożony makijaż, a twarze przykryte materiałem lub nylonem. Moskvin wkładał w oczodoły guziki lub plastikowe oczy, a dłonie owijał tkaniną.
Wnętrza ciał wypełniał szmatami, a w niektórych przypadkach umieszczał w środku zabawki, fragmenty nagrobków, identyfikatory szpitalne, a nawet mechanizmy grające. Kiedy policjanci poruszali niektóre "lalki", wydobywała się z nich muzyka, jak z pozytywek. Moskvin świętował "urodziny" swoich "dzieci", nadawał im imiona, a niektóre z ciał trzymał nawet przez dziewięć lat.
Rodzice Moskvina, którzy przez część roku przebywali poza domem, twierdzili, że nie mieli pojęcia o prawdziwej naturze kolekcji syna. Uważali, że są to po prostu nietypowe, wykonane przez niego lalki. Sąsiedzi wspominali o nieprzyjemnym zapachu, ale tłumaczyli go problemami z kanalizacją w bloku.
Metody konserwacji i motywacje Moskvina
Aby zabezpieczyć ciała przed rozkładem, Moskvin stosował domowe metody mumifikacji. Wykorzystywał sól i sodę oczyszczoną, by wysuszyć i zakonserwować zwłoki, a następnie owijał je materiałem i ubierał w nowe ubrania.
W oczodołach umieszczał natomiast plastikowe elementy, by "lalka" mogła "oglądać" z nim telewizję lub "patrzeć na świat". W niektórych przypadkach do wnętrza ciał wkładał osobiste pamiątki z grobów, a nawet fragmenty nagrobków z imieniem zmarłej.
Moskvin tłumaczył swoje działania samotnością i pragnieniem posiadania dzieci. Twierdził, że nie kierowały nim pobudki seksualne, a jedynie chęć "ocalenia" dziewczynek przed zapomnieniem i samotnością w grobie. Wierzył, że kiedyś nauka pozwoli przywrócić je do życia. W swoich zeznaniach powtarzał, że "rodzice porzucili swoje córki, a on je przygarnął i ogrzał".
Wśród rzeczy znalezionych w mieszkaniu były mapy cmentarzy, notatki, fotografie grobów i instrukcje dotyczące tworzenia "lalek". Moskvin prowadził szczegółową dokumentację swoich działań, a śledczy podejrzewali, że mógł zbezcześcić nawet 150 grobów.
Śledztwo, proces i opinia publiczna
Odkrycie makabrycznej kolekcji Moskvina wywołało szok w Rosji i na całym świecie. Media nadały mu przydomki "Władca Mumii" i "Perfumiarz", nawiązując do powieści Patricka Süskinda.
W toku śledztwa ustalono, że przez blisko dekadę Moskvin prowadził podwójne życie – z jednej strony był cenionym ekspertem, z drugiej – sprawcą jednej z najbardziej przerażających zbrodni w historii współczesnej Rosji.
W 2012 roku sąd uznał, że Moskvin cierpi na schizofrenię paranoidalną i nie jest zdolny do udziału w procesie karnym. Zamiast więzienia trafił do zamkniętego zakładu psychiatrycznego, gdzie przebywa do dziś. Jego stan zdrowia jest regularnie oceniany, ale każda próba zwolnienia spotyka się ze sprzeciwem rodzin ofiar i opinii publicznej.
Rodziny zmarłych dziewczynek domagały się surowej kary i nie wierzyły, że rodzice Moskvina nie wiedzieli o jego działaniach. W sądzie padły słowa, że "on zabrał ich córki, ale przynajmniej je ubrał i czytał im bajki". Dla wielu ludzi sprawa Moskvina stała się symbolem nie tylko zbrodni, ale i niewydolności systemu, który nie dostrzegł sygnałów ostrzegawczych.