Mija 24 rocznica śmierci Edwarda Gierka. W 1980 towarzysze byli bezwzględni
Ostatnie wakacje na Krymie
Pod koniec lipca 1980 roku Edward Gierek wraz z żoną i synami z rodzinami wyjeżdża na zaplanowany, doroczny urlop na Krym. Jednym samolotem lecieli z nim inni członkowie Biura Politycznego PZPR wraz z najbliższymi. W szerokim gronie urlopowiczów był wtedy m.in. Wojciech Jaruzelski.
Na Krymie znajdował się specjalny radziecki ośrodek dla wybranych i najważniejszych ludzi władzy. Było to małe miasteczko wypoczynkowo-sanatoryjne w strefie, do której nikt z postronnych nie miał dostępu. Chętnie korzystali z niego przywódcy partyjni z całego bloku socjalistycznego.
Ten urlop nie był jednak udany, a Gierek był w złej formie. Tak opisywał go w swych wspomnieniach Piotr Kostikow, jego radziecki przyjaciel, który w Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego kierował współpracą z polskimi towarzyszami.
- Pogłębiły się zmarszczki, sczerniały sińce pod oczami; był blady i jakby przygarbiony. Mówił powoli, ważył słowa - widać było, że jest kłębkiem nerwów, spięty i zupełnie zdekoncentrowany. Przede mną stał rozklejony, postarzały człowiek. Takiego go nigdy nie widziałem.
Partyjni bossowie, zamiast korzystać ze letnich atrakcji i pewnej pogody koncentrowali się na doniesieniach z kraju, gdzie sporo się działo. Zaledwie kilka dni wcześniej zakończyła się fala pierwszych strajków, które w objęły ponad 170 zakładów w całej Polsce. W tzw. przerwach w pracy, jak nazywała je władza, uczestniczyło około 80 tysięcy robotników. Protesty były odpowiedzią narastający kryzys, a wyzwoliła je niezapowiedziana i nieogłoszona oficjalnie "regulacja cen", czyli podwyżka cen wędlin i mięsa, która rozwścieczyła Polaków. To była iskra, która wznieciła polski Sierpień.
Sierpień uruchomił lawinę
Ostatni urlop nad Morzem Czarnym Gierek musi przerwać w pierwszych dniach sierpnia. Polityczna sytuacja w kraju robi się coraz gorętsza. Na Wybrzeżu zaczyna się strajk w Stoczni Gdańskiej. Rusza lawina, która zmiecie pierwszego sekretarza PZPR, najważniejszą osobę w państwie przez ostatnie 10 lat z politycznej planszy. Gierek jeszcze nie wie, że nadchodzi czas jego poniżeń i upokorzeń.
Stanowisko w partii traci na początku września. W tym czasie z objawami zawału serca trafia do kliniki w Aninie pod Warszawą. Ze szpitalnego łóżka może biernie przyglądać się temu co dzieje się w kraju, ale także dynamicznym zmianom w jego życiu.
Po kilku tygodniach spędzonych w Anini na czas rekonwalescencji przewieziono go do rządowego ośrodka w Spale nad Pilicą. Ten pobyt wspominał jako "areszt domowy". Znajdował się tam pod opieką ochroniarzy, którzy jego zdaniem przemienili się w strażników. W tej samej telewizji, która jeszcze do niedawna była jego tubą propagandową niemal codziennie ogląda obrazki, w których obwiniany jest niemal o wszystko i oskarżany o kradzieże i zawłaszczanie mienia. Ofiarą ówczesnego hejtu padają też jego najbliżsi - żona i synowie z rodzinami. Do legendy przechodzą opowieści o samolotowych podróżach jego małżonki, Stanisławy, do Paryża. Celem tych lotów miały być wizyty u fryzjera.
"Teraz ja wam pokażę, jak się wykańcza"
W domu w Katowicach, w którym pewnie przez przeoczenie zachował się rządowy telefon, z którego bezpośrednio można było łączyć się z najważniejszymi osobami w państwie. Zadzwonił do swego następcy Stanisława Kani. Tę rozmowę zapamiętał do końca życia.
- Chcecie walczyć ze mną, to walczcie, ale odczepcie się, do cholery, od mojej rodziny - wykrzyczał mocno zdenerwowany.
Odpowiedź była jak uderzenie górniczym oskardem.
- Towarzyszu Gierek, czy przypominacie sobie, jak wspólnie z Jaroszewiczem chcieliście mnie wykończyć? Wy może o tym zapomnieliście, ale ja pamiętam i teraz ja wam pokażę, jak się wykańcza. Będziecie mnie pamiętać aż do śmierci - odpowiedział mu Stanisław Kania.
Znamienne, że bezpardonowej walki z Gierkiem nie toczyła Solidarność, lecz PZPR. Żaden przed nim i po nim przywódca PZPR nie został nigdy tak spostponowany medialnie. Ani Bierut, ani Gomułka, nie mówiąc już o Ochabie - komentował jego biograf, Janusz Rolicki.
Przeciwko Gierkowi działała nie tylko propaganda. Do akcji ruszyli także kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli.
"Kontrolerzy szybko wykryli, że w latach 1975 - 1980 dla prominentów wybudowano z budżetu państwa ponad 200 domów jednorodzinnych, z czego aż 118 w województwie katowickim. Koszt jednego metra kwadratowego takie domu oszacowano na 15 - 20 tys. zł. Choć w przypadku Edwarda Gierka czy innych komunistycznych notabli koszt wynosił nawet ponad 100 tys. zł za m kw.. Dość powiedzieć, że w tamtym okresie średnie zarobki wynosiły ok. 4 tys. zł. I Sekretarz KC PZPR wystawił sobie i rodzinie trzy domy: w Katowicach, Ustroniu i koło Zwardonia. Partyjne rezydencje budowały państwowe firmy. Tylko trzy skontrolowane przedsiębiorstwa wpisały w straty ponad 5,5 mln zł, które poszły na inwestycje." - można przeczytać w wydanej w 2019 roku pracy zbiorowej "100 kontroli z archiwum NIK".
Ostatecznie Gierkowi zarzucano zagarnięcie mienia społecznego o wartości 26,5 milionów złotych. Była to równowartość środków finansowych wydatkowanych na budowę domu w Katowicach, budowę warzywniaka przy tym domu oraz remont willi w Ustroniu. Do sądowych rozstrzygnięć nigdy jednak nie doszło. Specjalny zespół prokuratorów w połowie lat 80. doszedł do wniosku, że nie można sporządzić aktu oskarżenia, bo albo brakuje dowodów winy, albo brak jest przesłanek do stwierdzenia przestępstwa.
Skazany na zapomnienie
Jeszcze w 1980 roku Gierek traci wszystkie publiczne funkcje. Usunięty zostaje z Komitetu Centralnego PZPR, z Rady Państwa oraz zrzeka się mandatu posła. To już nie jest nawet margines polityki. Trafia w niebyt. Ma 67 lat i żyje z wypracowanej jeszcze przed wojną w belgijskiej kopalni emerytury i renty z Francji. To jego jedyne oficjalne dochody.
Aparat władzy przypomina sobie o Gierku jeszcze rok później. 13 grudnia 1981 roku, w dniu wprowadzenia stanu wojennego, zostaje zatrzymany w domu w Ustroniu i przewieziony do ośrodka dla internowanych niedaleko Koszalina. Przetrzymywano go tam przez rok.
Z internowania wraca do Ustronia, do domu przy ulicy Zielonej, spędzi w nim ostatnie 19 lat życia. W latach 80. o jego stan zdrowia i warunki, w jakich się znajduje, dopytują przedstawicieli polskich władz częściej przyjaciele z zagranicy - były prezydent Francji Valéry Giscarda d'Estaing, były kanclerz Republiki Federalnej Niemiec Helmut Schmidt, czy przywódca Niemieckiej Republiki Demokratycznej Erich Honecker. Ten ostatni miał nawet deklarować chęć przyjęcia na stałe rodziny Gierków. Takie pytania i deklaracje były nie na rękę komunistycznym władzom.
Klimat Beskidu Śląskiego służył byłemu pierwszemu sekretarzowi. Dożył 88 urodzin. Zmarł w cieszyńskim szpitali 29 lipca 2001 roku. Jako przyczynę śmierci podano pylicę płuc. Choroby tej nabawił się gdy w jako młody górnik pracował w belgijskich i francuskich kopalniach. Jego pogrzeb miał miejsce kilka dni później w Sosnowcu, gdzie się urodził. W pogrzebie uczestniczyło około 10 tysięcy ludzi.
W opracowaniu tekstu korzystałem z:
Janusz Rolicki: Edward Gierek, Wydawnictwo Iskry, 2002 ,
Janusz Rolicki: Przerwana dekada, Wydawnictwo Fakt, 1990,
Piotr Gajdziński: Gierek. Człowiek z węgla, Wydawnictwo Znak, 2014,
"100 kontroli z archiwum NIK". Praca zbiorowa, wydana nakładem IPN/NIK, powstała pod redakcją Doroty Bernhardt-Kowalskiej, Ryszarda Szyca, Piotra Chojnackiego.