Mikołajki: Turysta brutalnie napadnięty w pokoju hotelowym
Spokojne od lat Mikołajki stały się sceną brutalnego napadu rodem z kryminału. Dwóch mężczyzn wtargnęło w nocy do hotelowego pokoju jednego z turystów. Następnie zażądali od niego pieniędzy, grożąc pozbawieniem życia. Policja podkreśla, że podobnych spraw w regionie nie było od dekad.
Napad na turystę w hotelu w Mikołajkach
Do zdarzenia doszło pod koniec sierpnia. Dwóch napastników weszło do pokoju hotelowego w Mikołajkach, w którym spał turysta. Mężczyźni obudzili go i od razu zaczęli żądać pieniędzy, grożąc, że go zabiją, jeśli nie dostaną gotówki.
Jeden z napastników dwukrotnie groził mu nożem, drugi uderzał pięściami po głowie. Kiedy odkryli w pokoju sejf, przystawili ofierze nóż do szyi i wymusili podanie kodu.
Horror w pokoju hotelowym
Z sejfu złodzieje zabrali 2,5 tys. zł w gotówce, ekskluzywne okulary przeciwsłoneczne oraz złoty łańcuszek. Jakby tego było mało, uciekając, przebili trzy opony w porsche należącym do turysty. Policja wyliczyła straty na 38,5 tys. zł.
Sprawcy zostali ujęci
Ofiara nie zgłosiła zdarzenia na miejscu, dopiero po powrocie do domu zawiadomiła policję. Sprawą zajęli się funkcjonariusze z Mrągowa, którzy szybko ustalili sprawców. To Polak zatrzymany w województwie kujawsko-pomorskim i obywatel Armenii ujęty w woj. mazowieckim.
Jak się okazało, był już poszukiwany przez sąd w Łowiczu, miał do odbycia 20 dni aresztu za wcześniejsze przestępstwa. Decyzją sądu obaj mężczyźni trafili na trzy miesiące do aresztu tymczasowego.
Takich spraw nie było od lat 90.
Podkom. Paulina Karo z mrągowskiej policji przyznała, że podobnych brutalnych rozbojów w regionie nie notowano od bardzo dawna. - "Tego typu zdarzenia zdarzały się w latach 90. i na początku XXI wieku. Od lat był tu spokój" - podkreśliła.
Mikołajki uchodzą za turystyczną stolicę Mazur, przyciągając co roku tłumy gości. Brutalny napad w hotelu to szok zarówno dla mieszkańców, jak i turystów, którzy kojarzą to miejsce z odpoczynkiem i żeglugą, a nie z gangsterskimi porachunkami. Policja zapewnia, że sytuacja była incydentalna i nie świadczy o narastającym problemie w regionie.