Ministerstwo szykuje bat na wagarowiczów. Nie będzie można bezkarnie opuszczać lekcji
Kawiarnia lepsza niż wuefy
Środek tygodnia, okolice godziny 11, jedno z toruńskich centrów handlowych. W galerii umiarkowany ruch, w kawiarniach, restauracjach i znanym fast foodzie zajęta część stolików. Co ciekawe, klientelę stanowią głównie młodzi ludzie pijący kawę, matchę, albo jedzący frytki. Niektórzy żywiołowo dyskutują i śmieją się, inni wpatrują się w ekrany telefonów. Obok torby i szkolne plecaki. Większość z nich - co potwierdzili w anonimowych rozmowach z nami - to nastolatki, które zamiast być na lekcjach, wybrały wagary.
Kurier przyniósł jedzenie. Zobaczył paczkę, nie mógł się powstrzymać
- Dzisiaj w szkole miały być same nudy, jakaś lekcja biblioteczna, dwa wuefy - opowiada Angelika, toruńska licealistka. - Mnie się nie chciało na to iść, dziewczynom też nie. Umówiłyśmy się więc na kawkę i zamiast do szkoły przyjechałyśmy do galerii.
Adrian, trzecioklasista z jednego z toruńskich techników, na wagarach był razem ze swoją dziewczyną. Zaznaczył jednak, że do 10.15 był w szkole, bo rano miał sprawdzian z matematyki.
- Nie chciałem go opuszczać, bo matematyczka jest ostra, zwraca uwagę na frekwencję. A teraz zrobiłem sobie wolne, mam prawo po tych stresach - śmieje się chłopak.
Wakacje w roku szkolnym
Opuszczanie pojedynczych lekcji czy całych dni, wagary trwające tygodniami, to codzienność w polskich szkołach. Nie ma żadnych danych ani statystyk, które obrazowałyby ten problem.
Dyrektorzy placówek oświatowych mówią jednak, że są okresy w roku szkolnym, kiedy wagaruje nawet 30 proc. uczniów. To najczęściej wrzesień i potem czerwiec, kiedy oceny końcowe są już wystawione. I nie dotyczy to tylko szkół średnich, gdzie wagarowanie zdarza się najczęściej. W pierwszym i ostatnim miesiącu szkoły dłuższe przerwy w zajęciach mają też uczniowie podstawówek.
- Mamy taki trend, że rodzice zabierają swoje pociechy na wakacje we wrześniu albo w czerwcu, bo to poza sezonem i jest taniej. Ja to wszystko rozumiem, ale w tym okresie bywa tak, że nie mogę prowadzić normalnych lekcji, wprowadzać nowych tematów, bo jest za mało uczniów. Efekt jest taki, że potem gnamy z materiałem jak szaleni - opowiada polonistka z jednej z toruńskich podstawówek.
Na robieniu sobie wakacji w trakcie roku szkolnego jednak nie koniec. Przedłużają się także przerwy świąteczne czy tzw. długie weekendy. Coraz więcej osób wyjeżdża wówczas z dziećmi na dłużej ignorując szkołę i związane z nią obowiązki.
Od września będzie inaczej
W polskim systemie edukacji jest duża wyrozumiałość dla słabej frekwencji na lekcjach. Aktualnie uczniowie mogą opuścić aż 50 proc. zajęć bez usprawiedliwienia i są klasyfikowani. Ministerstwo edukacji chce ten próg zmniejszyć, a nowe przepisy zakładają, że jako niespełnianie obowiązku szkolnego będzie traktowana nieusprawiedliwiona nieobecność na co najmniej 50 proc. dni zajęć w okresie jednego miesiąca albo na co najmniej 25 proc. dni zajęć w okresie całego roku szkolnego. Innymi słowy, jeśli uczeń będzie miał więcej niż 25 proc. nieusprawiedliwionych nieobecności, nie zostanie sklasyfikowany.
Zmienić się ma także sposób usprawiedliwiania nieobecności - rodzice będą musieli podać przyczynę, dla której ich pociecha nie pojawiła się na obowiązkowych zajęciach. W ocenie resortu edukacji, dziś rodzice usprawiedliwiają wagary zbyt pochopnie, bez zastanowienia.
Nowe przepisy dotyczące frekwencji na zajęciach szkolnych mają wejść w życie od kolejnego roku szkolnego, a więc od 1 września 2026 roku.