Muzeum w Toruniu okradzione z 361 cennych monet. 2 lata procesu
Minęły właśnie dwa lata od startu procesu za kradzież 361 zabytkowych monet z Muzeum Okręgowego w Toruniu. Na ławie oskarżonych zasiadają: kustosz Adam M. oraz Andrzej R., znany w branży numizmatyk. Czy i kiedy zostaną ukarani? Minęły już dwa lata procesu, a wyroku na horyzoncie brak.
To była największa w ostatnich latach kradzież zabytków z muzeum w Toruniu w ostatnich latach. Szokująca tym bardziej, że proceder okradania miejskiej placówki przez jej pracownika trwał przez 9 lat! Tak przynajmniej dowodzi prokuratura.
Proces emerytowanego kustosza Adama M. i numizmatyka Andrzeja R. ruszył 21 czerwca 2023 roku przed Sądem Okręgowym w Toruniu. Minęły zatem właśnie dwa lata osądzania oskarżonych. Kiedy wreszcie usłyszą wyrok? Co się dzieje teraz w tym procesie. "Nowości" sprawdziły.
Gra o wysoką stawkę - oskarżonym grozi nie tylko więzienie, ale i konsekwencje finansowe
Były pracownik Muzeum Okręgowego w Toruniu odpowiada za kradzież 194 zabytkowych monet (XVI-XIX w.) o łącznej wartości 1,46 mln zł. Wynosił je z miejskiej placówki przez 9 lat - ustaliła prokuratura (lata 2007-2018).
Numizmatyk Andrzej R. natomiast oskarżony jest o odkupywanie tych pochodzących z kradzieży numizmatów oraz sprzedawanie ich na aukcjach krajowych oraz zagranicznych.
Przez dwa lata procesu odbyło się 15 rozpraw - podajemy nam sąd. Na początku przesłuchano m.in. oskarżonych, potem przyszedł czas na licznych świadków, w tym pracowników muzeum. Co dzieje sie teraz? Sąd jest na etapie przesłuchiwania biegłych - specjalistów z różnych dziedzin.
-Na ostatniej rozprawie przesłuchano biegłego z Laboratorium Kryminalistycznego w Bydgoszczy, specjalistę w zakresie badań cyfrowych i nośników danych. Na kolejną rozprawę natomiast zaplanowano przesłuchanie innego biegłego, dotyczące samych monet - mówi Jarosław Szymczak, asystent rzecznika sądu.
Oskarżonych bronią jedni z najlepszych i najbardziej doświadczonych adwokatów w Toruniu - Janusz Bołądź (broni kustosza) i Dariusz Kłos (broni numizmatyka). Dodajmy, że obaj oskarżeni aktywnie uczestniczą w procesie - na ostatniej rozprawie także byli obecni. Obu grożą nie tylko surowe kary więzienia, ale też zrozumiale konsekwencje finansowe. Gra zatem toczy się w ich przypadku o naprawdę wysoką stawkę.
Kolejny termin rozprawy wyznaczono dopiero na 1 października. Dlaczego? Sędzia Izabela Skórzyńska proponowała termin w sierpniu, ale ten nie odpowiadał jednej ze stron. Inne letnie daty znów komuś nie pasowały - łącznie z kolidowaniem w urlopie sędzi. Pierwszym akceptowanym przez wszystkich okazał się ten październikowy. Stąd też biorą się czasem kilkumiesięczne procesy w sadowych procesach i - w ostatecznym efekcie - osądzanie winnych trwające po kilka lat.
Jaka jest linia obrony oskarżonych? Przypomnijmy ich zeznania.
Dlaczego kustosz okradał muzeum? "Zostałem sam z trójką dzieci"
-Przyznaję się do winy, ale częściowo - mówił w sądzie 74-letni obecnie kustosz emeryt Adam M. Potem dodał, że kwestionuje ilość przypisanych mu przez prokuraturę skradzionych monet. Dalszych wyjaśnień dziś składać nie chciał, więc sędzia Izabela Skórzyńska standardowo odczytała te, które złożył w śledztwie. Co z nich wynikało?
Po pierwsze to, że w muzeum już wcześniej monety znikały, były podmieniane, "gubiły się", ale i jakimś cudem potem odnajdywały. Po drugie to, że atmosfera w pracy w tej placówce była specyficzna. "Nie ukrywam, że towarzystwo w muzeum było rozrywkowe" - zeznał Adam M., mając na myśli picie alkoholu. On sam przyznał, że pił także w pracy.
Kustosz znalazł się w życiowym kryzysie, gdy odeszła od niego żona. Wyprowadziła się. - Zostałem sam z trójką dzieci. Zabrakło jednej pensji - zeznał w śledztwie. I te właśnie okoliczności miały go skłonić do ulegnięcia pokusie.
Prowadzący na starówce sklep numizmatyczny Andrzej R. najpierw miał zaproponować kustoszowi, by ten kierował do niego '"ludzi z monetami". Takich, którzy do kustosza - jako specjalisty - zgłaszali się czasem z prośbą o poradę, wycenę monety itp. Adam M. zaczął tak czynić i trochę zarabiać na pośrednictwie.
Potem jednak numizmatyk miał jasno powiedzieć, że najbardziej jest zainteresowany monetami z okresu XVI-XIX wieku. Wówczas Adam M. zaczął kraść. Wynosił muzealne numizmaty pojedynczo albo po kilka. Jak zeznał śledczym, "Andrzej R. płacił gotówką". Ile? Od kilkuset do dwóch tysięcy zł za monetę. "Właśnie o takie monety mi chodziło" - miał usłyszeć od numizmatyka, gdy przyniósł pierwsze przywłaszczone zabytki.
Emerytowany kustosz szacuje, że przez wspomniane 9 lat na monetach zarobił w ten sposób ok. 200 tys. zł. Na co je wydał? Przede wszystkim na życie: bieżące potrzeby rodziny i mieszkanie. Poza tym kupił stół, krzesła i piec CO.
"Andrzej R. musiał wiedzieć, że te monety pochodzą z muzeum"
Według zeznań kustosza, Andrzej R. ze starówki musiał wiedzieć, że monety pochodzą z muzeum. Nigdy, co prawda, nie rozmawiali o tym wprost, ale... "Chyba taki głupi nie był, żeby nie wiedzieć" - takie słowa padły w zeznaniach.
Jeśli wierzyć emerytowanemu pracownikowi muzeum, to kraść przestał po pięciu latach, gdy do domu wróciła żona (i jej pensja). "Traktowałem to jako swego rodzaju pożyczkę. Łudziłem się, że kiedyś te monety odkupię i oddam. I że zdążę przed emeryturą" - wyjaśniał w śledztwie Adam M.
Jak wiadomo, nic takiego się nie wydarzyło. Przechodzenie kustosza na emeryturę wiązało się z inwentaryzacją. W jej trakcie odkryto braki w cennych zbiorach. Jak opisywały "Nowości", prokuratury nie zawiadomiono od razu. W Muzeum Okręgowym w Toruniu znów wtedy liczono, że "zaginione" monety się odnajdą.
Numizmatyk nie przyznaje się do winy i twierdzi, że nie miał świadomości tego, skąd są monety
Oskarżony Andrzej R. na starcie procesu oświadczył, że nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Odmówił składania wyjaśnień. W jego przypadku zatem także odczytano te, które złożył na etapie śledztwa. Wówczas twierdził, że "nigdy nie było sytuacji, żeby nabył monety ze świadomością, iż pochodzą z muzeum". W przypadku różnych numizmatów, o które pytali go śledczy, wyjaśniał, że kupił je a to na giełdzie w Rydze, a to na aukcji w Londynie itd.
Oczywiście, prawdziwość wyjaśnień złożonych przez obu oskarżonych zweryfikuje Sąd Okręgowy w Toruniu. Proces trwa. Rychłego jego finału na horyzoncie nie widać...
WAŻNE. Kto ile zarobił, a kto ile stracił na cennych monetach?
- Według Prokuratury Okręgowej w Toruniu, kustosz przywłaszczył sobie 194 zabytkowe monety o wartości 1,46 mln zł.
- Najcenniejsza z tych monet trafiła na zagraniczną aukcję z cena 20 tys. euro, a potem do Australii z jeszcze wyższą ceną
- Kustosz Adam M. twierdzi, że numizmatyk płacił mu gotówka za jedna monetę od kilkuset do dwóch tys. zł. szacuje, że dostał od numizmatyka łącznie ok. 200 tys. zł.
- Z Muzeum Okręgowego w Toruniu zabytkowych monet zginęło jeszcze więcej, bo 361. Kto ukradł pozostałe, nie ustalono.