Mysłowice: O krok od tragedii na S1. Jechał pod prąd
O krok od tragedii na S1 w Mysłowicach
Radny miasta Mysłowice, Adrian Panasiuk, poinformował 1 października o kierowcy, który w rejonie węzła Brzęczkowice, na łączniku z A4, poruszał się samochodem pod prąd. Przypomnijmy, że jazda wbrew organizacji ruchu jest szczególnie niebezpieczna. W takich sytuacjach dochodzi do ogromnego ryzyka wypadku czołowego. Zderzenia czołowe należą do najtragiczniejszych, ponieważ prędkości obu pojazdów sumują się, co powoduje, że siła uderzenia jest kilkukrotnie większa niż przy zwykłej stłuczce.
Świadek podniósł alarm. Spójrzcie na nagranie ze Śląska
Radny zaznaczył w swoim wpisie, że samochód miał czeskie tablice rejestracyjne. Można przypuszczać, że kierowca, nieznający dobrze drogi, pomylił trasę i próbował zawrócić w sposób niedozwolony. To oczywiście jedynie teoria. Próbowaliśmy potwierdzić ją, kontaktując się z Komendą Miejską Policji w Mysłowicach.
Czy kierowca uniknie odpowiedzialności?
Na razie wygląda na to, że kierowca może uniknąć konsekwencji. Łukasz Paździora, oficer prasowy KMP w Mysłowicach, poinformował, że jednostka nie prowadzi obecnie żadnych działań w tej sprawie i nie otrzymała zgłoszenia dotyczącego tego incydentu. Mundurowi apelują jednak do internautów:
- Jeśli ktoś posiada nagranie z widoczną rejestracją pojazdu, proszony jest o przesłanie go do komendy - informował oficer prasowy.
W Polsce jazda pod prąd traktowana jest bardzo poważnie, ponieważ stwarza ogromne zagrożenie dla wszystkich uczestników ruchu. Kierowca poruszający się pod prąd po drodze jednokierunkowej może otrzymać mandat w wysokości do 500 zł oraz sześć punktów karnych. Znacznie surowsze sankcje obowiązują na autostradach i drogach ekspresowych - w tym przypadku mandat może wynieść nawet 2000 zł, a kierowca otrzymuje 15 punktów karnych. Ustawodawca uznaje jazdę pod prąd w takich warunkach za szczególnie niebezpieczną.