Dominikowice: "Kwiaty spod wierzby". Własna kwiaciarnia prosto z pola
Jeszcze w latach 50. minionego wieku w miejscu, gdzie teraz właśnie rozkwitła farma Anny Grądalskiej-Tajak "Kwiaty spod wierzby", stał rodzinny dom jej dziadka - Jana Grądalskiego. Choć Anna budynku nie pamięta, to jej sentyment do tego miejsca sprawił, że dała mu drugie życie i w rodzinnym siole, w przysiółku Osiny w Dominikowicach, otworzyła niezwykłą kwiaciarnię - kwiaciarnię z pola.
Anna Grądalska-Tajak właśnie odkryła swoją pasję do "babcinych" kwiatów i prowadzi kwiaciarnię prosto z pola
W tym artykule:
Zaczęło się w Biedronce. Akcja 10+10 gratis tylko do 31 października
Anna Grądalska-Tajak pracuje jako grafik komputerowy, ale z wykształcenia jest absolwentką ekonomii na Uniwersytecie Rolniczym. Choć z rolnictwem nie ma nic wspólnego, to jak na ekonomistkę przystało, świetnie liczy.
Na start lawendowe pole
- Wszystko zaczęło się od 130 krzaków lawendy posadzonych w ogrodzie na pierwszym urlopie macierzyńskim, czyli cztery lata temu, gdy urodziła się moja pierwsza córka Laura. Lawend będzie jednak jeszcze więcej, bo w kolejce na zasadzenie czeka ponad 80 sadzonek. Docelowo ma być ich około 500 - mówi szczerze.
Lawenda nie tylko pięknie wygląda i pachnie w ogrodzie Anny. Teraz, gdy krzewy są coraz większe Anna zaczęła pozyskiwać z nich kwiaty i gałązki. Z części destyluje naturalny olejek lawendowy, część zamyka w woreczkach zapachowych do szafy, ale też w soli do kąpieli i w lawendowych świecach. Opracowała już swoją autorską recepturę na mydło lawendowe, które podbija serca klientów. Pracuje nad syropem lawendowym i miodem lipowo-lawendowym.
- Świeże gałązki lawendy zalałam miodem o temperaturze 30 stopni. Teraz wszystko maceruje się razem, łącząc zapach i smak prosto z pasieki z zapachem lawendy. Już teraz, gdy jeszcze gałązki lawendy oddają swój zapach do miodu po otwarciu słoika czuje się wyraźny jej zapach. Pewnie będzie intensywniejszy po zakończeniu procesu maceracji - mówi.
Pole lawendowe leży przy domu, który w latach 60-tych minionego wieku wybudował Jan Grądalski - dziadek Anny, a który jest teraz domem dla niej, jej męża i dzieci.
Skąd się wzięły Kwiaty spod wierzby?
Anna ma duszę sentymentalną, ale też odkrywcy. O rodzinnych korzeniach wie niemal wszystko. Udało jej się odtworzyć drzewo genealogiczne i zgromadzić niezwykłe pamiątki.
Ma na przykład drewnianą belkę z rodzinnego domu dziadka z wyrzeźbioną na niej datą 1823 rok. To data powstania domu. Gdy w latach 60-tych został wyburzony, dziadek w tym miejscu zasadził trzy wierzby. Na pamiątkę, że kiedyś stał tu ich rodzinny dom. Z czasem z trzech drzew zostało jedno - dla Anny - niezwykłe.
Gdy urodziła się Amelia, Anna znów miała trochę więcej czasu. Już w lutym tego roku zaczęła wysiewać pierwsze rośliny, którym potem trzeba było znaleźć miejsce. Wybór padł na miejsce pod wierzbą, gdzie do tej pory rosła łąka.
- Dlaczego Kwiaty spod wierzby? Bo naprawdę... jesteśmy pod wierzbą! I to nie byle jaką - ta piękna dama ma już około 60 lat! To właśnie pod jej gałęziami wszystko się zaczęło - pierwsze grządki, pierwsze bukiety i pierwsze marzenia o własnej kwiaciarni prosto z pola. Dziś dalej rośnie sobie spokojnie na skraju naszej farmy, daje cień latem i klimat przez cały rok. I trochę czujemy, że to ona trzyma nad nami opiekę - mówi gospodyni kwiatowej farmy.
Tutaj każdy może zrobić sobie bukiet sam
Anna nie wybiera kwiatów do bukietów swoich klientów. Łan kwiecia ciągnie się od drogi gminnej pod wierzbę. Zasadziła na nim rzędy kolorowych mieczyków, dwie odmiany ozdobnych słoneczników, kolorowe lwie paszcze i ostróżki. Jeśli ktoś lubi niebieski kolor to są i chabry, ale też pomarańczowe nagietki, dalie. Feerią barw zakwitł pokaźny rząd cynii, a na wietrze kołyszą się delikatne kwiaty kosmosów. Wszystko niczym z babcinego ogródka.
- Kto chce dostaje tylko nożyczki i sam tworzy swój bukiet z tego co lubi, co mu w duszy gra. Wtedy wiem, że na prawdę jest zadowolony., Oczywiście robię też bukiety sama, ale wtedy wypytuję, z jakich kwiatów, dla kogo i w jakiej kolorystyce - tłumaczy Anna. - Za chwilę dożynki, więc świeże kwiaty do wieńca, czy bukietu będą miały wzięcie. Kto pierwszy ten lepszy - dodaje.
Już teraz wiadomo, że za rok będą królowały tu różowe jeżówki, pojawią się kolorowe floksy, lewkonie, malwy, łubiny, rudbekie, nachyłki, jesienne astry zwane Michałkami.
- Za wierzbą jest jeszcze łąka kwietna. Dla zapylaczy. Chcę, by stanęło tutaj kilka uli. Gdy powstanie tutaj lawendowe pole i ja i one będziemy miały co robić - śmieje się szczerze.
Choć lawendowego suszy nie ma zbyt wiele - Anna ze swoimi produktami wychodzi na lokalny rynek. Można ją było spotkać na festiwalu Wysowa pachnąca ziołami, a już w piątek, 15 sierpnia lawendowe pachnidła z farmy Kwiaty spod wierzby przywiezie na łużniańskie gminne dożynki w Biesnej.
