Niegdyś zrównana z ziemią - dziś jest uwielbiana. Sukces niezwykłej atrakcji turystycznej Pomorza
- Co jest takiego w kolei wąskotorowej, że wciąż przyciąga pasażerów, choć bywały opinie, że jest "starym klamotem"? Mało tego, to ważna atrakcja turystyczna całego województwa pomorskiego.
Ewidentnie jest moda w naszym kraju na zabytki, w tym zabytki techniczne. Ludzie je zwiedzają, fascynują się nimi. Wartość takich obiektów, jako atrakcji turystycznych, wzrasta bardzo mocno, gdy zabytek techniki jest odrestaurowany, w pełni funkcjonalny. Widzimy to w czasie wakacji, właśnie w czasie kursów Żuławskiej Kolei Dojazdowej. Pasażerów przybywa, z roku na rok, zarówno turystów jak i mieszkańców. Oczekiwanie społeczne wskazuje bowiem na to, by kolej nie pełniła jedynie roli atrakcji, ale była też lokalnym środkiem transportu. Mamy rzeczywiście stałych pasażerów, którzy dojeżdżają ŻKD z Nowego Dworu Gd. do Stegny, Jantaru do pracy. Mówimy zatem o ważnym dziedzictwie kulturowym, które zachowuje swoją funkcjonalność, ale też jego nowej roli w regionie i społecznej funkcji. Bardzo się cieszę, że są jeszcze na świecie ludzie, którzy kochają dziedzictwo kulturowe, w tym to techniczne, a w naszym przypadku, kolejowe.
- To ja dodam, że fajnie, że są na tym świecie ludzie z pasją - wolontariusze, społecznicy z Pomorskiego Towarzystwa Miłośników Kolei Żelaznych, którzy całą tę, wąskotorową machinę na Żuławach wprawiają w ruch.
Tworzymy wspólnie Pomorskie Towarzystwo Miłośników Kolei Żelaznych, zajmujemy się Żuławską Koleją Dojazdową, w imieniu właściciela - Powiatu Nowodworskiego. W większości jesteśmy zawodowo związani z transportem kolejowym, choć nie wszyscy bezpośrednio pracujemy przy taborze czy w torach. Z jednej strony chcemy by kolejowe dziedzictwo techniki przetrwało jak najdłużej, a z drugiej muszę przyznać szczerze, że praca przy kursach ŻKD jest dla nas odskocznią od bieżących zajęć. Ta pasja sprawia nam mnóstwo radości, satysfakcji. Jest to dokładnie taka sama sytuacja jak w przypadku innych pasji - są kolekcjonerzy, wędkarze oraz miłośnicy dawnej kolei, w tym tej w mniejszym, wąskotorowym wydaniu.
- Wspólnie z Filipem Bebenowem napisał pan monografię poświęconą historii kolei wąskotorowej na Żuławach. To spora książka. Było o czym pisać?
Oczywiście, że było. Koleje na Żuławach powstawały od 1891 roku - początkowo jako kolej konna w Nowym Stawie, kiedy jej wagony, jak sama nazwa wskazuje, ciągnęły konie. Później oczywiście zwierzęta zastąpiły parowozy. W szczytowym okresie żuławskie koleje miały około 330 km linii. Pełniły głównie funkcje gospodarcze. Zbudowano ją głównie do przewozu towarów, w znacznej mierze płodów rolnych, z gospodarstw do np. cukrowni buraczanych, w Nowym Stawie czy Malborku. Co ciekawe, niemal każde większe gospodarstwo miało swoją bocznicę, zbudowaną do wywozu płodów rolnych. Na każdą z nich lokomotywy dowoziły wagony. Dzisiaj byłoby to nieopłacalne, ale kiedyś na Żuławach niemal każdy gospodarz mógł bezpośrednio z pola, z folwarku załadować swój towar na wagony i wysłać dalej. Obecnie rola tej kolei jest zupełnie inna. Nie jest wykorzystywana w ruchu towarowym, bo nie ma takich potrzeb. Dziś służy turystom, na zachowanej linii liczącej 32 km. Chcieliśmy opowiedzieć o tych wszystkich latach kolei wąskotorowej na Żuławach zebrać w całość, przedstawić ją od początku aż do końca. Trzeba zaznaczyć, że istnieją inne publikacje poświęcone historii żuławskiej kolei, ale nie odzwierciedlają w 100 proc. wielu szczegółów tej historii, w tym jej zmiany do dzisiejszej formuły, tego kompleksowego przebranżowienia. Po raz pierwszy nasza monografia ukazała się w 2018 roku (pt. Żuławska Kolej Dojazdowa).
Nakład się wyczerpał, ale w związku z licznymi zapytaniami, zapotrzebowaniem na tę książkę, postanowiliśmy ją odświeżyć i wydać ponownie, przy okazji jubileuszu 120 rocznicy otwarcia linii Prawy Brzeg Wisły - Sztutowo. Zaktualizowaliśmy ją, dołączyliśmy wydarzenia z ostatnich lat, czyli na przykład przewozy w czasie covidu czy remont mostu obrotowego w Rybinie. Dzięki wsparciu Grzegorza Fey udało nam się pozyskać bardzo dużo zdjęć i materiałów archiwalnych z lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, jeszcze z czasów funkcjonowania linii w pełnym wymiarze, kiedy nosiła nazwę Gdańskich Kolei Dojazdowych. Druga część monografii jest wzbogacona wyraźnie w warstwie estetycznej, w postaci zdjęć, dokumentów.
- Jak się bada historię kolei? Wydaje się, że dostęp do dokumentów źródłowych, takich np. z lat 50, czy końca 40 XX w., ale też np. fotografii, jest ograniczony. To właściwie detektywistyczna robota.
To prawda. W przypadku naszej książki rolę detektywów przyjęli Grzegorz Fey i Filip Bebenow, którzy poświęcili mnóstwo czasu na sprawdzenie zasobów archiwów, bibliotek oraz wszelkiego rodzaju instytucji. To było naprawdę wiele różnych miejsc, w których rozsiane były skrawki materiałów - np. w jednym miejscu znaleźliśmy starą mapę linii, gdzieś trafiliśmy na dokumenty przewozowe, jeszcze gdzieś indzie na artykuły prasowe. To była bardzo mozolna i długa praca przy zebraniu wszystkiego w całość, ułożeniu chronologicznie w jedną historię.
- Który z jej fragmentów jest szczególnie fascynujący?
Wskażę jeden z najważniejszych momentów historii kolei na Żuławach. To rok 1996 i następne trzy lata, kiedy postanowiono o likwidacji ówczesnych Gdańskich Kolei Dojazdowych. Odbyła się ostatnia kampania buraczana w ruchu towarowym, ostatnie przewody pasażerskie. I niestety, pomimo dużego, bogatego majątku, w postaci dóbr materialnych - lokomotyw, wagonów motorowych, wagonów osobowych, towarowych, dobrego stanu infrastruktury, cały ten zasób Gdańskich Kolei Dojazdowych został, jedną centralną decyzją, zaprzepaszczony.
Lokomotywy i wagony zostały pocięte na złom lub wywiezione do innych kolei, w innych miejscach Polski. Co warto podkreślić wyraźnie - dziś, niestety, praktycznie nikt już taboru wąskotorowego nie produkuje, a jeśli tak, to za bardzo duże pieniądze. Nie można niczego już, na wąskie tory, w prosty sposób pozyskać. Był to zatem rok tragiczny, dewastujący. Na szczęście wkrótce po likwidacji GKD zaczęło się nowe otwarcie. Rozpoczęły się starania o przywrócenie ruchu wąskotorowego, a na dziejowej scenie pojawiło się tu Pomorskie Towarzystwo Miłośników Kolei Żelaznych, wraz z Powiatem Nowodworskim, lokalnymi samorządami, Urzędem Marszałkowskim Województwa Pomorskiego.
I udało się ten tragiczny trend dla żuławskiej kolei odwrócić. Została ona ożywiona i dziś jest niezwykłą, docenianą atrakcją, mającą spore sukcesy. Ciekawych wątków w historii kolei jest sporo, ale moim zdaniem, ten z przełomu wieków XX i XXI jest szczególny i wymaga mocnego podkreślenia. W 1998 r. żuławska kolej została zrównana z ziemią, nie została ani jedna śrubka, ani jeden młotek, śrubokręt na warsztacie. To, co jest dzisiaj, zostało zbudowane od podstaw, co bez wątpienia wymaga docenienia.
- W wagonach ŻKD można spotkać pasażerów z całego kraju. To mieszkańcy regionu, pasjonaci kolei czy turyści. Co charakterystyczne, wszyscy są zauroczeni krajobrazami, które widać z okien, zarówno Żuław jak i Mierzei. Mamy zatem przyrodę i zabytkowe budowle - most obrotowy na Szkarpawie, most nad Tugą w Nowym Dworze Gd. skryty między dawnymi domami...
Mogę się tylko zgodzić. Linia łącząca Nowy Dwór Gdański ze Stegną liczy około 15 km ale zawiera w sobie wszystko to, co w całej historii żuławskiej kolei się mieści. Płaski, wielobarwny teren Żuław, z roślinnością, zwierzętami, przepustami, mostem obrotowym, starymi kościołami i domami - to musieli widzieć "od zawsze" pasażerowie i kolejarze przemierzający ten szlak. Podróżni rzeczywiście uwielbiają tę linię, a w szczególności wieczorne pociągi, ze Stegny do Nowego Dworu Gd., które odbywają się w zachodzącym słońcu... To jest naprawdę kwintesencja Żuławskiej Kolei Dojazdowej.
Jeszcze na początku lat 90 XX w. można było dotrzeć wąskim torem do stacji w Kałdowie, tuż przy zamku w Malborku. Taka wycieczka przez Żuławy, łącząca krzyżacką warownię z miejscowościami nadmorskimi byłaby dziś hitem turystycznym. Szkoda, że tej i wielu innych linii biegnących po Żuławach już nie ma...
Kiedy likwidowano infrastrukturę Gdańskiej Kolei Dojazdowej jej potencjał turystyczny nie był brany pod uwagę. Relacja, o której pan mówi byłaby bez wątpienia wielką atrakcją, choć pod pewnymi warunkami.
Pamiętajmy, że linię tę projektowano dla przewozów towarowych - to był dość długi odcinek, między wieloma miejscowościami. Ta linia musiałaby przejść modernizację i remont, by zachować wszelkie parametry trakcyjne. Bez tego czas przejazdu koleją wąskotorową między Kałdowem a Nowym Dworem Gd. zajmowałby około dwóch godzin. Natomiast jest inny szlak, spełniający warunek atrakcyjności turystycznej podróży.
Pamiętajmy, że w Nowym Dworze Gd. zbiegają się linie wąskotorowa i normalnotorowa, którą przez Nowy Staw, Szymankowo można dotrzeć do Malborka. Naprawdę niewiele brakuje, by taka linia została "spięta", by można było stworzyć znakomity produkt turystyczny, dla turystów z całej Polski. To zresztą już się działo.
W latach 2009-2013 udało się uruchomić projekt pn. Pociąg na plażę. PTMKŻ wspólnie z samorządami oraz przewoźnikiem Arriva uruchomiło pociąg z Grudziądza przez Kwidzyn, Malbork, Szymankowo do Nowego Dworu Gdańskiego, gdzie pasażerowie przesiadali się do kolei wąskotorowej. Ten kurs cieszył się ogromną popularnością. Dwa spalinowe zespoły trakcyjne podstawione przez Arriva, na prawie 500 miejsc, nie dawały rady pomieścić wszystkich chętnych pasażerów. Łącznie kursowały dwa szynobusy wraz z wagonem piętrowym a i tak część pasażerów odbywała podróż na stojąco. Na pewno popyt na takie połączenie jest.
Przy okazji jubileuszu 120 rocznicy uruchomienia linii z Prawego Brzegu Wisły do Sztutowa, który odbędzie się w najbliższy weekend, podsumujemy ten ponad wiek żuławskiej kolei. Myślę również, że wszyscy powinniśmy się zastanowić, co dalej robić i jak działać, żeby kolejne 120 lat historii kolejnictwa na Żuławach nam się napisało, w dodatku zgłoskami rozwoju.
- Najbliższy weekend na Żuławach upłynie pod znakiem wąskotorowej kolei. Będzie konferencja dotycząca historii i przyszłości Żuławskiej Kolei Dojazdowej, ale będzie też swego rodzaju podróż w przeszłość. Na tory wyjadą wąskotorowe parowozy i jeszcze inny, szczególny gość.
To prawda. Będzie to możliwe dzięki współpracy z naszymi partnerami. Ełcka Kolej Wąskotorowa wypożyczyła nam parowóz Px48, czyli maszynę dosyć dobrze znaną z wielu lat służby na torach żuławskich. Na jubileusz przybędzie do nas też mały parowóz Las 4968 (z Kaliskiej Kolei Dojazdowej), który słynął z pracy na tzw. liniach cukrowniczych i przemysłowych. Największą chyba perełką, bez której w ogóle nie moglibyśmy rozmawiać o tej rocznicy, to wagon motorowy MBd1-130, który z Żuławami związany jest jak żaden inny element wąskotorowego taboru.
Te wagony, przedwojennej konstrukcji, były po wojnie przebudowywane do obecnej formy w warsztatach Gdańskiej Kolei Dojazdowej w Lisewie Malborskim. Nie ma bardziej żuławskiego, historycznego pojazdu kolejowego. Dlatego bardzo mocno zabiegaliśmy o to, by do nas przyjechał z Muzeum Kolei Wąskotorowej w Sochaczewie. W ten weekend będziemy mogli zobaczyć raz jeszcze ten wagon na Żuławach, w obsłudze pociągów planowych.