Nowy Targ: Loteria parkomatowa. Albo masz drobne, albo musisz mieć dużo cierpliwości
Znalezienie wolnego miejsca parkingowego w centrum Nowego Targu potrafi cieszyć jak wygrana w zdrapce. Niestety nie cieszmy się za szybko. Bo zaraz trafiamy na przeciwnika z wyższej ligi – nowotarski parkomat. Maszyna, która wygląda, jakby pochodziła z planu filmowego sprzed dwóch dekad. Obsługa? Jak egzamin z fizyki kwantowej dla humanisty.
Wyobraźmy sobie taki scenariusz. Kierowca, zmęczony krążeniem po mieście, w końcu wpada na wolne miejsce – cudem, jakby los się do niego uśmiechnął. Zatrzymuje auto, rozgląda się. Jest znak – tu zapłać. Idzie w stronę parkomatu. Klik, klik… i zaczyna się. Już samo znalezienie właściwego przycisku to coś pomiędzy escape roomem a grą logiczną. Literki, cyferki, guziki, które są, ale jakby ich nie było. A jak już znajdziesz i naciśniesz, parkomat łączy się z bazą danych z prędkością... parującego żelka.
– Misja na Marsa jest prostsza niż dogadanie się z tym urządzeniem – mówi Mariusz, mieszkaniec Nowego Targu, który próbował opłacić parking kartą. Po kilku próbach i komunikacie "Transakcja odrzucona" zrezygnował. Bo ile można klęczeć przy ekranie, który bardziej przypomina budzik z lat 90., niż nowoczesne urządzenie publiczne?
I rzeczywiście – żeby zobaczyć, co wyświetla czytnik kart, trzeba niemal paść na kolana. A nawet wtedy – bez lupy ani rusz. W dodatku ten parkomat „myśli” tak długo, że można w tym czasie skoczyć po kawę i wrócić.
Owszem, na urządzeniach widnieje informacja, że można zapłacić przez aplikacje. Trzy, żeby było dokładnie. Tyle że zaufanie do tej opcji mają głównie ludzie z duszą hazardzisty. Bo skoro z kartą nie działa, to kto zaryzykuje podpięcie aplikacji do systemu, który ledwo żyje?
Najbardziej absurdalne w tym wszystkim jest to, że mówimy o największym mieście Podhala, nie o wiosce, w której zasięg kończy się na bramie urzędu. Czy naprawdę działa tu tak słaby internet, że łączenie trwa dłużej niż zakup biletu lotniczego? Czy naprawdę w 2025 roku, w dobie płatności zbliżeniowych, Apple Pay i płacenia zegarkiem, mieszkańcy muszą szukać drobnych po schowkach i pod dywanikiem?
Można oczywiście tłumaczyć to pogodą, warunkami technicznymi, opóźnieniami w systemie. Ale prawda jest prosta – parkomaty w Nowym Targu są po prostu niefunkcjonalne. I nie chodzi już nawet o komfort, ale o zwykłą efektywność. Czasem parkując w strefie płatnej, człowiek traci tyle czasu, że taniej i szybciej wyszłoby dostać mandat.
Z jednej strony promujemy nowoczesność, strefy czystego transportu, alternatywne środki komunikacji, ale z drugiej – podstawowa usługa, jaką jest prosta i szybka opłata za postój, przypomina tu bardziej scenę z komedii niż z miasta, które aspiruje do bycia stolicą regionu.
Wniosek? Prosty. Albo masz drobne, albo masz problem. I nic nie wskazuje na to, żeby coś miało się w tej kwestii zmienić. Może czas, żeby ktoś z urzędu sam spróbował skorzystać z parkomatu. I to nie w teorii, a z kartą w ręce, w deszczu, z kolejką za plecami i czasem lecącym na liczniku. Wtedy dopiero zrozumie, że to nie użytkownicy są problemem – tylko system, który ich zwyczajnie przerasta.