WAŻNE
TERAZ

Wiceminister finansów zrezygnował ze stanowiska

Od węgla do atomu, ale nie na Śląsku? "Trudno sobie wyobrazić wielkoskalowe reaktory jądrowe, ale szansą są małe moduły"

Zastępowanie węgla atomem w lokalizacjach blisko oddalonych od wyłączanych elektrowni węglowych jest sensowne. Przemawiają za tym oszczędności, bo można wykorzystać już dostępną infrastrukturę przesyłową. Jednak ważniejsze jest odsunięcie ryzyka recesji gospodarczej w węglowych regionach - mówi dr hab. inż. Łukasz Bartela, profesor Politechniki Śląskiej, z Wydziału Inżynierii Środowiska i Energetyki / Katedry Maszyn i Urządzeń Energetycznych.
Dr hab. inż. Łukasz Bartela, profesor Politechniki ŚląskiejDr hab. inż. Łukasz Bartela, profesor Politechniki Śląskiej
Źródło zdjęć: © Polska Press Grupa | Arkadiusz Biernat / Polska Press
Arkadiusz Biernat
Dr hab. inż. Łukasz Bartela, profesor Politechniki Śląskiej
Dr hab. inż. Łukasz Bartela, profesor Politechniki Śląskiej © Polska Press Grupa | Arkadiusz Biernat / Polska Press

Elektrownia jądrowa może zastąpić kopalnie na Śląsku?

Arek Biernat, "Dziennik Zachodni": Jak rozumieć hasło od węgla do atomu?
Dr. hab. inż. Łukasz Bartela: W ujęciu ogólnym polega na odejściu od paliw kopalnych na rzecz elektrowni jądrowych. To również zastępowanie konkretnych mocy węglowych, najkorzystniej w zbliżonych lokalizacjach nowymi elektrowniami jądrowymi. Jako Politechnika Śląska promujemy to podejście od 2019 roku. Nawet Departament Energii Stanów Zjednoczonych powoływał się na nasze publikacje w raporcie z roku 2022, stanowiącym swoisty kamień węgielny dla obecnej skali zainteresowania ścieżką Coal-to-Nuclear, jaką obserwujemy na całym świecie. Cieszy, że pojęcie „OdWęglaDoAtomu” stało się mottem działalności Ministerstwa Przemysłu, w strukturze, którego znajduje się Departament Energii Jądrowej.

Zastępowanie węgla atomem w lokalizacjach blisko oddalonych od wyłączanych elektrowni węglowych jest sensowne. Przemawiają za tym oszczędności, bo można wykorzystać już dostępną infrastrukturę przesyłową. Jednak ważniejsze jest odsunięcie ryzyka recesji gospodarczej w węglowych regionach.

W niemieckim regionie Cottbus ogólnogospodarcze koszty transformacji wyliczono na 40 mld euro. To tylko pokazuje, że jeśli już mamy wydawać potężne środki, to róbmy to na rzecz ważnych inwestycji. Bo jeśli nie zainwestujemy, to i tak będziemy pompować w te regiony miliardy, chociażby na pomoc socjalną, co jednak nie przekłada się na rozwój. Dodatkowo tam, gdzie już była energetyka i przemysł, jest mniej lęku, a więcej zrozumienia i akceptacji dla tego typu inwestycji.

Czy na Śląsku elektrownia jądrowa może zastąpić kopalnie?
Realizacja wielkoskalowych reaktorów jądrowych w aglomeracji śląskiej wydaje się bardzo trudna w realizacji ze względu na rekomendacje Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, w zakresie szeroko pojętych aspektów związanych z bezpieczeństwem jądrowym. Na obszarach o wysokiej gęstości populacji trudność stanowić może właściwe przygotowanie potencjalnych działań interwencyjnych na wypadek wystąpienia awarii w ramach tzw. stref planowania interwencyjnego. Istotnym problemem jest zagęszczenie kopalń na terenie Śląska i Zagłębia, zarówno tych czynnych, jak i nieczynnych, których skutki działalności odczuwamy do dzisiaj. Są ryzyka tąpnięć, a to potencjalne zagrożenie dla obiektu jądrowego.

Dlaczego? Są regiony świata narażone na trzęsienia ziemi, gdzie stawia się elektrownie jądrowe.
Zagrożenia sejsmiczne, zarówno te naturalne, jak i będące następstwem działalności człowieka, są wskazywane w grupie czynników najważniejszych z punktu widzenia ocen sporządzanych dla lokalizacji pod inwestycje jądrowe, które stanowią podstawę dla wydawania pozwoleń budowlanych przez instytucje do tego powoływane. W Polce jest to Państwowa Agencja Atomistyki, zapewniająca bezpieczeństwo jądrowe i ochronę radiologiczną. W różnych regionach świata występują mocno zróżnicowane warunki sejsmiczne, a więc i zróżnicowane z tego punktu widzenia zagrożenia dla obiektów jądrowych.

Przykładowo niemal całe terytorium Japonii, a więc państwa z dużymi doświadczeniami w budowie i eksploatacji obiektów jądrowych, leży w strefie wysokiego oddziaływania sejsmicznego. W tym wypadku brak alternatyw lokalizacyjnych, ale też brak własnych zasobów alternatywnych paliw energetycznych, wymusza decyzje o budowie bloków jądrowych w miejscach do tego nie najkorzystniejszych. Wydanie korzystnej dla inwestora decyzji jest oczywiście warunkowane koniecznością stosowania rygorystycznych norm inżynieryjnych, a co za tym idzie kosztownych rozwiązań łagodzących ryzyko wystąpienia awarii lub katastrofy. Należą do nich fundamenty odporne na wstrząsy z systemami izolacji sejsmicznej, redundantne systemy chłodzenia reaktorów, zabezpieczenia automatycznie wyłączające reaktor przy wykryciu silnych wstrząsów, zabezpieczenia przed tsunami.

Choć Polska leży z dala od wielkich, aktywnych granic płyt tektonicznych, to występuje na terenie naszego kraju pewne zróżnicowanie co do ryzyka pojawienia się wstrząsów. Niezależnie od skali ryzyka oraz od jego pochodzenia – naturalnego, czy też antropogenicznego - jeśli tylko ma się wybór, to lepiej wybudować obiekt jądrowy w miejscu możliwie najbardziej bezpiecznym.

czyli nie na Śląsku?
Osobiście staram się walczyć z poglądem, że nie należy myśleć o Śląsku, czy o Zagłębiu jako regionach, w których w przyszłości może pojawić się elektrownia jądrowa. Pewnie nie wydarzy się to w miejscach już istniejących elektrowni węglowych, w otoczeniu, których była lub ciągle jest prowadzona działalność górnicza, ale być może w pewnej odległości od aglomeracji posadowienie inwestycji tego typu będzie możliwe. Z całą pewnością tereny właściwe dla inwestycji jądrowych uda się zidentyfikować na obszarach o mniejszej gęstości populacji, gdzie jest więcej wolnej przestrzeni oraz dostęp do wody wymaganej dla celów chłodzenia. Tej wody potrzeba więcej niż dla obiektów energetyki konwencjonalnej, ale nie są to istotnie większe ilości. Jednoznacznie nie mogę powiedzieć: tak lub nie.

Wydanie zgody lokalizacyjnej musi podlegać specjalistycznym rygorom i musi zostać poprzedzone wykonaniem szeregu analiz. To nie tylko czasochłonne, ale i kosztowne. Interesującą lokalizacją wpisującą się w dosłowne znaczenie hasła „od węgla do atomu”, geograficznie bliską naszego regionu jest elektrownia w Opolu. W mojej ocenie warto przedsięwziąć próby przeprowadzenia głębszych analiz, być może otwierających dla lokalizacji opolskiej szansę na jej dopisanie do rządowej listy lokalizacji dla inwestycji jądrowych. W oczekiwanej aktualizacji PPEJ Opola zabraknie, co nie znaczy, że nie może znaleźć się w kolejnej, bo projektowanie programu energetyki jądrowej nie powinno zostać zamrożone po wyborze miejsca pod drugą lokalizację inwestycyjną. Szansą dla Opola mogą stać się ciągle zyskujące popularność SMR-y.

Szansą są małe reaktory modułowe

SMR, czyli tzw. małe modułowe reaktory jądrowe.
Są to reaktory mniejsze [do 300 MW – red.] , co zwiększa możliwości lokalizacyjne. Ich zaletą może być możliwość większego rozproszenia. OSGE [Orlen Synthos Green Energy – red.] planuje pierwsze lokalizacje pod inwestycje w okolicach Oświęcimia oraz we Włocławku. Czy to się wydarzy, czas pokaże. Perspektywa jest jednak obiecująca. W ostatnim czasie Ontario Power Generation, a więc inwestor kanadyjski, dostało zgodę na budowę SMR w Darlington. Chodzi o reaktor BWRX-300, a właśnie tą technologią zainteresowany jest polski OSGE. Fakt, iż w Kanadzie ruszyła budowa pierwszego bloku, zamyka dyskusję o dojrzałości technicznej tego rozwiązania. Przed nami pierwsza demonstracja, która odpowie na wiele pytań związanych z kwestiami ekonomicznymi. Zbyt wysokie nakłady inwestycyjne mogą mocno wyhamować zapał potencjalnych inwestorów, a w tym przemysłu, który szczególnie w Polsce musi poszukiwać pewnych źródeł, cenowo przewidywalnej energii.

Załóżmy, że SMR w Kanadzie powstaje, sprawdza się i stać nas. Może mniejsza elektrownia jądrowa mogłaby się znaleźć na terenie woj. śląskiego, może w miejscu byłej elektrowni węglowej lub kopalni?
Obszarowo to nie są też małe inwestycje. Należy pamiętać, że SMR-y podobnie jak reaktory wielkoskalowe nie są budowane jako pojedyncze źródła, ale przynajmniej w parach, a nawet prędzej w ilościach czterech i większej ilości sztuk. Nie mniej, na chwilę obecną zarówno reaktory mniejsze 300 MW, jak i wielkoskalowe – ponad 1000 MW obwarowane są tymi samymi warunkami w zakresie spełniania wymogów bezpieczeństwa jądrowego. Analizy prowadzone w projekcie DEsire, który realizowany był przez ostatnie trzy lata przez Politechnikę Śląską, Ministerstwo Przemysłu, Energoprojekt-Katowice, Instytut Chemii i Techniki Jądrowej oraz Instytut Sobieskiego wykazały, że lokalizacje śląskie znajdują się pod koniec rankingu krajowych elektrowni i elektrociepłowni w kontekście korzystnych warunków dla zabudowy reaktorów jądrowych.

Czyli „od węgla do atomu” rozumiejąc dosłownie to hasło, to na Śląsku może nie dojść?
W przypadku wielkoskalowych reaktorów trudno teraz to sobie wyobrazić, ale nie mówię, że to zupełnie niemożliwe. Być może szansą będą SMR-y, bo technicznie mają one mniejsze wymagania i dobrze wpisują się w lokalne potrzeby przemysłu. Na pewno nie można kategorycznie stwierdzić, że nie będzie tutaj miejsca na elektrownię jądrową. Choć to na pewno będzie duże wyzwanie.

Zamkniemy kopalnie, elektrownie węglowe, problem dotknie firmy współpracujące z tymi branżami. To jak tu mówić o sprawiedliwej transformacji w województwie śląskim pod hasłem „od węgla do atomu”?
Dostrzegam to ryzyko. Transformacja w energetyce zawodowej polega na odchodzeniu od węgla, a finalnie likwidacji elektrowni i elektrociepłowni węglowych, które moim zdaniem będą wygaszane później, niż się obecnie mówi, ze względu na ryzyko niedoboru mocy, jak również ukierunkowanie transformacji na coraz mniej korzystną relację mocy zainstalowanej w źródłach elastycznych oraz tych pogodowo-zależnych. Nie tylko zmienia się trend związany ze stosowanymi źródłami energii pierwotnej, ale także lokalizacjami pod inwestycje.

Historycznie elektrownie budowano głównie w centralnej Polsce i na południu, bo tutaj jest dostęp do paliwa jakim jest węgiel. Teraz zyskuje północ. Zgodnie z planami bardzo dużo mocy zainstalowane zostanie w farmach wiatrowych na Bałtyku. Na Pomorzu też powstanie pierwsza elektrownia jądrowa o mocy 3,7 GW. To jest bardzo niekorzystne z dwóch powodów. Już teraz Śląsk produkuje mniej energii, niż wykorzystuje, a to nowa sytuacja od dekad. Po drugie to może prowadzić do lokalnej recesji.

Choć muszę też uspokoić, że województwo śląskie jest w innej sytuacji niż pozostałe węglowe regiony w Polsce. Odchodzenie od węgla na Śląsku i Zagłębiu odbywa się już od dawna i to w długiej perspektywie. Owszem, punktowo bywają niezbyt zadowalające skutki, ale w skali ogólnej nasza regionalna gospodarka jest mocno zdywersyfikowana i ma się całkiem nieźle. Mamy wiele innych gałęzi przemysłu, rozwinięte strefy ekonomiczne, więc ten proces będzie obarczony negatywnymi konsekwencjami, ale też będą mniej dotkliwe niż w innych regionach Polski o charakterach mocno energetycznych.

O drugą lokalizację dla elektrowni jądrowej mocno zabiegają Pątnów i Bełchatów, miejscowości zbudowane na węglu brunatnym.
Po uzyskaniu aprobaty decydentów, poprzedzonej stosowanymi badaniami lokalizacyjnymi, dla jednych ostateczna decyzja będzie szczęśliwa, a dla innych krzywdząca. Byłem na konferencji w Bełchatowie. Zebrało się tam ponad tysiąc osób. To pokazało siłę, bo zbudowano kolektyw ponad wszelkimi podziałami. Nie dostrzegłem tam żadnych oponentów dla budowy elektrowni jądrowej. Jeśli mogę coś doradzić, niezależnie od podjętej decyzji o lokalizacji dla drugiej elektrowni jądrowej, to Pątnów i Bełchatów, nie powinny zdejmować nogi z gazu. Do nich powinny dołączać kolejne zainteresowane miejscowości, bo w polityce energetycznej Polski będzie miejsce nie tylko dla dwóch, ale prędzej dla 4, a może nawet 7 elektrowni jądrowych, zwłaszcza jeśli zostaną skomercjalizowane reaktory SMR.

"Nie należy w dużej skali stawiać na gaz"

Rząd RP na obecną chwilę zapowiada budowę dwóch elektrowni jądrowych wielkoskalowych. Duże nadzieje wiąże się z SMR-ami. Zapotrzebowanie na energię elektryczną wzrośnie, co oznacza, że tych elektrowni jądrowych powinniśmy planować więcej?
W poprzedniej wersji PPEJ wskazano 27 potencjalnych lokalizacji, odejmując Pomorze, z już realizowaną inwestycją pozostaje 26. W najnowszym PPEJ będą w sumie 4 lokalizacje: Bełchatów, Pątnów, Kozienice i Połaniec. A musimy myśleć co dalej z rozwojem energetyki jądrowej.

Dlaczego?
W PPEJ mamy zaplanowane od 6 do 9 GW mocy elektrowni jądrowych do 2040 roku. To wydaje się za mało. Analizy wielu instytucji badawczych, ekspertów wskazują na to, że w Polsce w perspektywie do 2050 roku będziemy potrzebowali nie 9 GW, ale nawet 20 GW w elektrowniach jądrowych, żeby zapewnić stabilność dostaw energii. Zakładając ścieżkę rozwoju naszej gospodarki, to zapotrzebowanie na energię będzie rosło. Zwłaszcza tej pochodzącej ze źródeł stabilnych najkorzystniej pracujących w podstawie.

Klimat, koszty wydobycia… Decyzja polityczna zapadła, jest zgoda największych sił politycznych, że odchodzimy od węgla w energetyce. Jest zgoda co do atomu. Dużo głosów słychać o konieczności stawiania na odnawialne źródła energii. Żeby jeszcze to skomplikować, Polska stawia również na gaz, przynajmniej przejściowo…
Jeżeli odchodzimy od węgla, bo jest paliwem kopalnym, to również nie należy w dużej skali stawiać na gaz. Po pierwsze nie mamy własnych źródeł w takich ilościach, które zapewniłyby nasze zapotrzebowanie. Zasoby te posiadają często kraje o wątpliwej reputacji. Konieczne jest dywersyfikowanie kierunków dostaw, a tych w tranzycie morskim oraz gazociągowym nie ma wielu. Tymczasem elektrownie węglowe pod względem mocy już musimy zastępować 1:1. To oznacza, że tego gazu Polska będzie potrzebowała jeszcze więcej. Nie tylko problemem jest wolumen importu, kierunki z krajów totalitarnych i niepewnych jako dostawcy, ale także ryzyko wahań ceny tego paliwa, czego doświadczyliśmy nie tak dawno po ataku Rosji na Ukrainę, a jeszcze wcześniej na skutek rosyjskich manipulacji w dostawach. Nasza gospodarka nie może sobie na to pozwolić, bo straci na konkurencyjności.

Kierunek atom…
Przy tak potężnym zapotrzebowaniu na energię elektryczną oraz – o czym bardzo mało się mówi publicznie – ciepło, jedyną sensowną alternatywą dla gazu i węgla jest atom. Z kierunkami paliw jądrowych też wiążą się ryzyka, ale jest zasadnicza różnica. Źródła są bardziej zdywersyfikowane, a do tego paliwa jądrowe w odróżnieniu od gazu mogą być magazynowane nawet na dekady. Już na etapie uruchamiania elektrowni jądrowej możemy sobie go zapewnić na wiele lat.

Jedni mówią, że atom ma wspierać OZE, a inni że to OZE ma wspierać atom.
OZE powinno być uzupełnieniem, ale jest ryzyko, że będzie odwrotnie. W przypadku elektrowni jądrowej w czeskich Dukovanach Komisja Europejska zezwoliła na pomoc publiczną [przeznaczenie pieniędzy z budżetu państwa na budowę elektrowni – red.] dla nowej inwestycji warunkując to jednak potrzebą bilansowania systemu energetycznego elektrownią jądrową. Byłoby bardzo niekorzystne, gdyby również tego typu obostrzenia zostały narzucone na polską inwestycję. Jestem zwolennikiem budowania argumentacji przemawiającej za inwestycjami w energetykę jądrową jako tego obszaru energetyki, który może zapewnić nam pewne dostawy energii elektrycznej.

Tego nie zagwarantują farmy wiatrowe czy fotowoltaiczne zależne od pogody. Jednak jeżeli w dalszym ciągu w Europie utrzymywana będzie gwarancja pierwszeństwa odbioru ze źródeł OZE, energia z elektrowni jądrowych nie będzie tania, podobnie jak teraz energia ze źródeł węglowych. To inwestycja o bardzo wielkim nakładzie i ograniczenie czasu pracy zwiększa cenę energii elektrycznej. Reaktory muszą pracować cały czas, aby była to przystępna cena.

Jednak wydaje się, że bardzo powoli, ale Europa zmierza w dobrym kierunku. Widzimy coraz większe otwarcie KE na inwestycje jądrowe. UE wychodzi z letargu i priorytetem już nie jest tylko czysta energia, ale również stabilnie dostępna. Zdaje się dostrzegać istniejące ryzyko utraty konkurencyjności poprzez wyższe ceny energii.

Elektrownie jądrowe to stabilność, ale i bezpieczeństwo w dostawie energii w sytuacjach kryzysowych. Widzimy to w Ukrainie, gdzie Rosjanie atakują elektrownie konwencjonalne, ale jądrowych już nie, znając ryzyko.
Po ataku Rosji na Ukrainę sam analizowałem lokalizacje elektrowni jądrowych za naszą wschodnią granicą względem przemieszczającej się linii frontu i zastanawiałem się, w którą stronę to wszystko pójdzie – na ile opinia publiczna będzie przychylna inwestycjom jądrowym w świetle ryzyka militarnego. Pomimo otwartego konfliktu zbrojnego nie stwierdzono żadnego zagrożenia, bo z zasady tych obiektów się nie bombarduje. W przeciwieństwie do elektrowni na węgiel. To wynika z kalkulowanego ryzyka dla wszystkich stron konfliktu. Choć widzimy też granie tym ryzykiem. Było zdarzenie, które krajowym ekspertom i publicystom udało się zakwalifikować jako atomową bzdurę roku. W chłodni kominowej przejętej elektrowni jądrowej Zaporoże Rosjanie podpalili opony, żeby wskazać Ukraińców jako tych, którzy atakują ten obiekt. Oczywiście to było na potrzeby propagandy, graniu na ludzkich emocjach, zwłaszcza na Zachodzie. Jednak nie padło to na podatny grunt.

Energetyka jądrowa jest bezpieczna, a świadczy o tym statystyka. W historii mieliśmy kilka incydentów jądrowych, ale na tym nie można budować argumentów przeciwko tego typu inwestycjom. Przecież nie zamykamy kopalni z powodu śmiertelnych wypadków, a sumując w Polsce było ich znacznie więcej niż ofiar incydentów w elektrowniach jądrowych na całym świecie.

Jest zgoda na elektrownie jądrowe w Polsce, nie tylko polityczna, ale i społeczna. I to od dekad, a mimo to jako jeden z nielicznych krajów z takim potencjałem nie wybudowaliśmy nawet jednej. I wcale nie dam sobie ręki uciąć za to, że już realizowany projekt, w jakimś stopniu zaawansowany, zostanie dowieziony w terminie. Dlaczego tak słabo nam to idzie?
Nie mamy zbyt wielu doświadczeń z tego typu inwestycjami. To konieczność organizacji całego rynku dostarczania: maszyn, urządzeń, kadr pracowniczych, ale także organizacji procesów pozyskiwania niezbędnych zgód. Za proces licencjonowania, wydawanie zgód, odpowiada Państwowa Agencja Atomistyki. PAA ma bardzo długie tradycje, ale są zbudowane na zagadnieniach jądrowych niezwiązanych z wytwarzaniem energii elektrycznej.

Obserwujemy renesans energetyki jądrowej

Całe doświadczenie opieramy na doświadczalnym reaktorze Maria.
Tak, całe szczęście, że ten reaktor jest. Dzięki niemu PAA szkoli i buduje kompetencje. Zapewnia też dostęp do wiedzy i doświadczeń Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Pewne know how posiadamy, ale nie w kwestii zarządzania i budowy wielkoskalowej energetyki jądrowej. Problemem jest również bardzo skomplikowane prawo Unii Europejskiej w kwestii organizacji finansowania inwestycjami. Aktualnie ubiegamy się o notyfikację, czyli zielone światło na pomoc publiczną dla pierwszej jądrowej inwestycji. Optymistycznie decyzji spodziewamy się pod koniec roku. Trzymajmy kciuki za pozytywne rozstrzygnięcia.

Załóżmy, że mamy pieniądze, przyspieszają procedury biurokratyczne. Są jeszcze jakiekolwiek ryzyka na horyzoncie?
Bez wątpienia to dostępność do technologii i siły roboczej. Na całym świecie obserwujemy renesans energetyki jądrowej. Jest coraz większe zainteresowanie inwestycjami, ale liczba oferentów technologii i wykonawców jest ograniczona. Każde opóźnienie w polskim programie jądrowym obarczone jest ogromnym ryzykiem, że wypadniemy z miejsca w kolejce, a to wydłuży cały proces inwestycyjny.

Na jakie korzyści możemy liczyć – poza stabilnymi dostawami energii – w związku z budową elektrowni jądrowych?
Dla regionów to impuls do rozwoju. Wskaźnik zatrudnienia w elektrowniach jądrowych może być dwukrotnie wyższy niż w źródłach węglowych. Wokół powstaje łańcuch dostaw i firm współpracujących. Co ważne, wyspecjalizowane firmy, które dotąd dostarczały rozwiązania dla elektrowni węglowych, mogą robić to samo dla „jądrówek”. W przypadku obu typów elektrowni potrzebne są aparatury kontrolno – pomiarowe, pompy, wymienniki ciepła, rurociągi, konstrukcje stalowe. Mamy takie firmy także na Śląsku, które mogą się wyspecjalizować w energetyce jądrowej. Elektrownia jądrowa składa się z dwóch podstawowych części. Jest tzw. wyspa reaktorowa i wyspa turbinowa. Druga z wymienionych nie różni się istotnie od konwencjonalnych.

A tzw. local content, czyli zaangażowanie lokalnego przemysłu w budowę? Pierwszą elektrownię jądrową na Pomorzu budujemy z amerykańskim konsorcjum Westinghouse-Bechtel. Wydaje się, że można było lepiej to rozegrać z korzyścią dla naszej gospodarki?
Wybór technologii, to również, a może głównie decyzja polityczna. Związana np. z kwestiami bezpieczeństwa, budowaniem sojuszy. Nie mniej trudno nie oprzeć się wrażeniu, że popełniono wiele błędów przy wyborze inwestora dla pierwszej budowy elektrowni jądrowej w Polsce. Nie chcę być źle zrozumiany, bo w całej rozciągłości zachowuję neutralność technologiczną – każda z oferowanych Polsce technologii była bezpieczna i efektywna. Uważam tylko, że można było więcej ugrać. Wszystko wskazuje na to, że w sposób bardziej konkurencyjny podejdziemy do inwestycji numer dwa, zapewne dla Pątnowa lub Bełchatowa. Zachęcam decydentów, aby ugrać najwyższy local content, ale też wsparcie w procesie budowania kadr w Polsce, m.in. poprzez wsparcie procesów dydaktycznych na wielu krajowych uczelniach, które dzisiaj oferują energetykę jądrową: staże, praktyki, szkolenia, dostęp do oprogramowania oraz wiedzy eksperckiej. Potrzebujemy też impulsów dla organizacji właściwego kształcenia na poziomie szkół średnich.

Bywa i tak, że pewne kompetencje tracimy, czego przykładem jest Rafako.
Wielka szkoda, bo to potężny zakład, który mógłby skorzystać na energetyce jądrowej. Przez dekady budował największe kotły w energetyce konwencjonalnej, konstruował wytwornice pary również dla elektrowni jądrowych i mógłby być dostawcą niektórych rozwiązań, szczególnie dla SMR-ów. Mnie upadek Rafako boli, tym bardziej że kadry tej firmy wyrastały na Politechnice Śląskiej. Tego typu firm w Polsce jest bardzo dużo, niestety część ledwo wiąże koniec z końcem, a program jądrowy byłby dla nich na pewno kołem zamachowym. Rząd zapowiada odbudowę Rafako, pewne decyzje są podejmowane, miejmy nadzieję, że uda się utrzymać kompetencje.

Jednego dostawcę technologii już mamy. Wkrótce przyjdzie wybrać kolejnego. Postawić na tego samego, czy może innego?
Z jednej strony ten sam dostawca oznaczałby pewnie niższe koszty. Z drugiej strony należy rozważyć dywersyfikację dostawców technologii, tak, jak w przypadku dostaw paliw energetycznych. Na pewno należy skorzystać z trybu konkurencyjnego, aby oferenci rywalizowali na naszym rynku. Jednak jak wcześniej wspomniałem, to nie tylko decyzja ekonomiczna, ale może przede wszystkim polityczna. Jeśli chodzi o dwóch głównych graczy w wyścigu, czyli Amerykanów i Francuzów, to są technologie zbliżone, wymagające podobnych nakładów inwestycyjnych.

Dr hab. inż. Łukasz Bartela, profesor Politechniki Śląskiej. Jego głównym obszarem zainteresowań jest czysta produkcja i magazynowanie energii elektrycznej. W ramach pracy badawczej skupia się na zagadnieniach związanych z kształtowaniem optymalnych miksów energetycznych. Prowadzi badania w obszarze technologii oraz mechanizmów istotnych z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego.

Posiada kompetencje w zakresie analiz termodynamicznych, analiz ekonomicznych oraz optymalizacji systemów energetycznych. Brał udział w dużych projektach badawczych rozwijających technologie wodorowe, nadkrytyczne bloki węglowe, również zintegrowane z systemami separacji CO2 oraz hybrydowe systemy energetyczne. Od roku 2019 zajmuje się technologią Coal-to-Nuclear, podejmując się oceny możliwości oraz zasadności wykorzystania infrastruktury funkcjonujących bloków węglowych oraz gazowych w ramach inwestycji jądrowych. Jest autorem lub współautorem wielu monografii naukowych, publikacji w czasopismach międzynarodowych oraz wielu patentów.

Wybrane dla Ciebie

Pomorskie: Wyprzedził policjantów na podwójnej ciągłej. Tłumaczył, że "zamulali"
Pomorskie: Wyprzedził policjantów na podwójnej ciągłej. Tłumaczył, że "zamulali"
Trwają Dni Rybnika. Deptakiem przeszła parada w ramach festiwalu "Złota Lira"
Trwają Dni Rybnika. Deptakiem przeszła parada w ramach festiwalu "Złota Lira"
Meleksy wyjechały na zakopiańskie ulice. Również na Krupówki
Meleksy wyjechały na zakopiańskie ulice. Również na Krupówki
Szlak w Dolinie Kościeliskiej do schroniska Ornak częściowo zamknięty. Turyści zaskoczeni
Szlak w Dolinie Kościeliskiej do schroniska Ornak częściowo zamknięty. Turyści zaskoczeni
Shirley MacLaine. Barwna postać w historii kina
Shirley MacLaine. Barwna postać w historii kina
Niebezpieczne zalewisko w Bolesławiu. Stanie się dzikim kąpieliskiem?
Niebezpieczne zalewisko w Bolesławiu. Stanie się dzikim kąpieliskiem?
Gminny żłobek pierwszy raz otworzył drzwi. Tak nowa placówka wygląda w środku
Gminny żłobek pierwszy raz otworzył drzwi. Tak nowa placówka wygląda w środku
Warzywa i owoce prosto z rynku. Ile zapłacimy na Górniaku, ile na Bałuckim?
Warzywa i owoce prosto z rynku. Ile zapłacimy na Górniaku, ile na Bałuckim?
Wypadek w centrum Wrocławia. Samochód osobowy wjechał w koparkę
Wypadek w centrum Wrocławia. Samochód osobowy wjechał w koparkę
26 Ogólnopolski Przegląd Piosenki Religijnej CREDO w Chojnicach
26 Ogólnopolski Przegląd Piosenki Religijnej CREDO w Chojnicach
Zbliża się święto piłki nożnej. Siedem zespołów zagra w Turnieju im. Bronisława Przygrodzkiego
Zbliża się święto piłki nożnej. Siedem zespołów zagra w Turnieju im. Bronisława Przygrodzkiego
Zawisza Czarny. Legenda polskiego rycerstwa
Zawisza Czarny. Legenda polskiego rycerstwa