Pieniążkowice: Spór o wilki. Mieszkańcy chcą odstrzału
Spacerujące wilki i zablokowane lasy
Pieniążkowice – spokojna miejscowość w gminie Czarny Dunajec – dziś staje się symbolem konfliktu między człowiekiem, a naturą. Wilki nie tylko pojawiają się na obrzeżach, ale wchodzą też między domy, a jeden z osobników widziany był w czerwcu przy szkolnym boisku.
– Problem pojawił się w maju. Początkowo był jeden wilk, później okazało się, że jest ich więcej – mówi Dariusz Łaś, radny gminy Czarny Dunajec. – Mamy nagrania i zdjęcia. Osobnik pojawił się między szkołą a boiskiem, co wzbudziło ogromny niepokój.
Dziś wielu mieszkańców boi się nawet wejść do lasu na jagody czy grzyby.
– Mi już nie pozwalają chodzić do lasu, bo się boją, że coś mi się stanie – przyznaje pani Jadwiga.
Odstraszanie? Mieszkańcy nie wierzą, że to wystarczy
W poniedziałek 21 lipca gmina otrzymała zgodę Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Krakowie na stosowanie środków odstraszających – gumowych kul, dźwiękowych i zapachowych repelentów.
Za ich użycie odpowiedzialne będą Koła Łowieckie z Nowego Targu i Starego Bystrego. Odstraszanie ma odbywać się wyłącznie w pobliżu zabudowań – do 500 metrów od domów. Ale wielu mieszkańców uważa, że to za mało.
– To dobrze, że będą działać. W zeszłym tygodniu w Morawczynie wilki zagryzły trzy owce pod domem. Ale gumowe kule? To tylko odstraszy na chwilę – komentuje Tadeusz, rolnik i hodowca. – Największy strach jest o dzieci.
Szymon Maśnica nie ma wątpliwości, że potrzeby jest odstrzał.
– Wilki zachowują się nienaturalnie. Jeżeli stanowią zagrożenie dla ludzi, to nie ma wyjścia – powinny być odstrzelone. Tylko to może zadziałać – apeluje Maśnica.
Przyrodnik: to człowiek jest częścią problemu
Inaczej widzi sprawę przyrodnik Paweł Skawiński, były dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego.
– Wilki wracają tam, skąd zostały wyparte. To ich dawne terytoria. Problem w tym, że dziś łatwiej im znaleźć kurę przy domu niż gonić sarnę po lesie – mówi.
Skawiński zwraca uwagę, że samo odstraszenie czy nawet odstrzał nie rozwiąże problemu.
– Zabije się jednego wilka, a na jego miejsce przyjdą kolejne. To my musimy zabezpieczać jedzenie i chronić zwierzęta gospodarskie. Nie dokarmiajmy drapieżników przez naszą nieostrożność.
Spór o to, co dalej
Dla wielu mieszkańców jednak strach jest silniejszy niż argumenty przyrodników.
– Jeśli czegoś nie zrobimy, dojdzie do tragedii. Wilki nie powinny chodzić po wsi – to nie jest ich miejsce – mówią zgodnie mieszkańcy.
Choć środki odstraszające dopiero zostały dopuszczone do użycia, w Pieniążkowicach już dziś toczy się dyskusja: jak daleko można posunąć się w ochronie człowieka przed naturą, i czy człowiek jest jeszcze w stanie żyć obok dzikich drapieżników?