Gdańsk: Port bierze Europę Środkową. 4,5 mln kontenerów
Znaczenie Portu Gdańsk na mapie Europy
Strefa Biznesu: Port Gdańsk to jest miejsce, które znają wszyscy Polacy, przynajmniej ze słyszenia. Ale jest też miejscem strategicznym na mapie Polski. Dlaczego?
Alan Aleksandrowicz: To miejsce strategiczne nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Odgrywamy kluczową rolę w obszarze bezpieczeństwa gospodarczego i towarowego - obsługujemy rynek liczący około 100 milionów ludzi.
We dwie na jednej hulajnodze. Oto finał. Boli od samego patrzenia
Dostarczamy towary nie tylko do Polski, ale także do całej Europy Środkowej. Właśnie o tę rolę konkurujemy z innymi portami - z jednej strony z portami Europy Zachodniej, z drugiej z portami Morza Śródziemnego. Walka to może zbyt mocne słowo, ale rywalizacja o obsługę państw pozbawionych dostępu do morza - takich jak Czechy, Słowacja, Węgry czy Austria - jest bardzo wyraźna.
Z Gdańska jest bliżej do Pragi niż z portów hiszpańskich, ale mówimy przecież o drodze morskiej, czyli nie najbliżej...
Mam na myśli porty takie jak Koper, położone bliżej Czech, Słowacji czy Węgier. Z nimi szczególnie konkurowaliśmy, gdy ruch kanałem sueskim przebiegał bez zakłóceń. Jednak gdy pojawiły się problemy związane z działalnością Huti i statki z Azji zaczęły omijać Suez, kierując się wokół Afryki, nasza atrakcyjność znacząco wzrosła.
Jeśli ta atrakcyjność będzie rosnąć, to czy będziemy dla całej Europy Środkowej oknem na świat?
Tak. Można powiedzieć - oknem na świat, ale również ważnym węzłem przeładunkowym na Bałtyku. Dane Eurostatu pokazują, że w tej części Europy mamy największy ruch statków. To właśnie u nas odbywają się przeładunki z dużych jednostek na mniejsze, tzw. feedery, które rozwożą towary do portów całego Morza Bałtyckiego. Z jednej strony obsługujemy więc interior Europy, a z drugiej - rozprowadzamy towary po regionie bałtyckim.
Gdyby porównać Port Gdański z największymi europejskimi portami, to jaką ma rangę?
W Unii Europejskiej zajmujemy obecnie 8-9 miejsce. Zobaczymy, jak sytuacja będzie wyglądała po zamknięciu roku 2025. Konkurujemy m.in. z Walencją, ale na Bałtyku jesteśmy największym portem kontenerowym. Jeśli zsumować wyniki Gdańska i Gdyni, ten kompleks portowy znalazłby się w czołówce Europy w wielu grupach towarowych.
A potrafimy to zobrazować liczbami? Ile jest tych kontenerów?
Obecnie przeładowujemy średnio 2,2-2,3 mln TEU rocznie. Po rozbudowie i budowie trzeciego terminala (T3) nasze zdolności wzrosły do 4,5 mln TEU. Dla porównania - inne porty dysponują dużo mniejszymi możliwościami. Cały świat opiera się dziś na transporcie kontenerowym - od kilkudziesięciu lat nie wymyślono lepszego sposobu przewożenia drobnicy.
Z wyjątkiem węgla i zboża.
Tak, to już osobna kategoria towarowa.
One też były ważnym towarem dla portu?
Nadal są. Węgiel i surowce energetyczne to przede wszystkim nasza misja i obowiązek - zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego kraju. Szacujemy, że przez najbliższe lata przeładunki węgla utrzymają się na poziomie kilku milionów ton rocznie. Ważną funkcję pełni też Naftoport - jesteśmy głównym miejscem zaopatrzenia Polski, ale również wschodnich Niemiec, w paliwa: ropę, LPG i inne surowce.
Przeładunki, infrastruktura i rozwój
Coraz większe możliwości przeładunkowe kontenerów nie są jeszcze w pełni wykorzystane. Co się musi wydarzyć, żeby to zmienić?
Zakładaliśmy, że poziom 3 mln TEU osiągniemy około 2030 roku. Jednak dynamika wzrostu przeładunków jest wyższa, niż przewidywaliśmy. Być może ten próg osiągniemy szybciej. Wymaga to jednak inwestycji w infrastrukturę - zarówno po naszej stronie, jak i po stronie państwa. Warto podkreślić, że 35% kontenerów wyjeżdża z Gdańska koleją - to wynik jeden z najlepszych w Europie. Ale aby sprostać dalszym wzrostom, musimy jeszcze bardziej zwiększać udział transportu kolejowego w stosunku do drogowego.
W dzisiejszych czasach właściwie ciągle mówi się o tym, jak geopolityka wpływa na biznes. A w przypadku portu - czy Bałtyk i porty są bezpieczne?
Są zdecydowanie bezpieczniejsze niż kiedyś. Widzimy dużą mobilizację zarówno na poziomie krajowym - Ministerstwa Obrony i innych resortów - jak i w ramach NATO oraz współpracy bałtyckiej. Rozwija się system patrolowania wód i floty, powstają nowoczesne rozwiązania elektroniczne zapewniające bezpieczeństwo. Przed nami jednak kolejne wyzwania - związane m.in. z inwestycjami w offshore, elektrownię jądrową czy terminal gazowy. To wszystko sprawia, że infrastruktury krytycznej na Bałtyku będzie coraz więcej.
Wyzwania zielonej transformacji
Czy zielona transformacja dotyczy transportu morskiego, i jeśli tak, to w jaki sposób?
Oczywiście. Wynika to wprost z przepisów unijnych. Do końca 2029 roku musimy zapewnić możliwość zasilania statków energią elektryczną od strony lądu. Od 2030 roku jednostki kontenerowe i pasażerskie zawijające do Gdańska będą musiały korzystać z takiej infrastruktury. Dzięki temu, zamiast pracować na silnikach i spalać paliwo, będą mogły zasilać się tzw. wtyczką z lądu. To dużo bardziej ekologiczne rozwiązanie.
Drugim wyzwaniem jest paliwo przyszłości. Obserwujemy zamówienia największych armatorów - część stawia na statki dwupaliwowe, inne na biometanol, amoniak czy LNG, które będzie paliwem przejściowym. Niezależnie od tego, które z nich stanie się dominujące, my musimy być gotowi do ich obsługi, a w przyszłości być może także do produkcji tego paliwa w kraju.