Poznań: Księgarnia "z Bajki", kultowe miejsce kończy swoją działalność. "Klient przychodzi, ogląda książkę i zamawia w internecie"
Jak zostać czytelnikiem? W gruncie rzeczy wystarczy zacząć czytać. Ale żeby się nie zniechęcić, potrzebna jest ta pierwsza, naprawdę dobra książka - taka, która otworzy drzwi do świata literatury. A w jej odnalezieniu bezcenny bywa księgarz - ktoś, kto potrafi podsunąć właśnie tę jedną, właściwą książkę we właściwym momencie.
Seniorka nie miała szans na ucieczkę. Policjanci wbiegli w kłęby dymu
Poznańska księgarnia "z Bajki" kończy działalność
Przez 34 lata legendarna księgarnia była miejscem spotkań ludzi z książką. To tutaj przychodzili czytelnicy, aby zasięgnąć porady, co do literatury, jaką powinni kupić, aby zaspokoiła ich czytelnicze potrzeby. Kiedy na dzień przed planowaną stypą po księgarni "z Bajki" weszliśmy do lokalu na Osiedlu Przyjaźni, od progu powitał nas uśmiech pani Krystyny Adamczak oraz jednej z pracownic. Obie panie, choć wyraźnie wówczas zajęte rozmową z innymi czytelnikami, serdecznie zaprosiły nas do środka.
- Potrzebne jest łączenie ludzi z książkami. Czytelnikiem nikt z nas się nie urodził, więc zwłaszcza dzieci potrzebują dobrego przewodnictwa, żeby wskazać im dobre, wartościowe tytuły. Dobre, czyli napisane piękną, poprawną polszczyzną, dobrze ilustrowane i o czymś, co jest dla nich ważne. Żeby jednak to znaleźć, należy dziecka wysłuchać. Po to jest potrzebny księgarz. Nie reklama, nie oferta cenowa, tylko człowiek, który ma otwarte oczy, uszy i serce - mówi nam pani Krystyna.
Odwiedzając księgarnię każdy bowiem mógł liczyć na fachową pomoc właścicielki, a także jej pracowników, którzy nigdy nie byli przypadkowi.
- Pracownik, który przyszedł tutaj przed dwudziestu pięciu laty, jako absolwent kulturoznawstwa, napisał mi w liście, że to była jedyna praca, gdzie został przyjęty na podstawie rozmowy o książkach. Ja nigdy nie żądałam żadnych dyplomów, świadectw. To absolutnie mnie nigdy nie interesowało. Ważna natomiast zawsze była osobowość człowieka, to co wiedział, jak mówił, co mówił, a przede wszystkim, czy umiał słuchać - opowiada właścicielka.
Jak podkreśla pani Krystyna, nie interesują ją trendy, ale potrzeba danego klienta, aby jednak sprostać oczekiwaniom czytelników, sama musiała przeczytać tysiące książek.
- Zajmuję się tym, żeby każdego dnia najlepiej połączyć człowieka z książką. To jest moje zadanie i na tym skupiam swoją uwagę. Dlatego jak najwięcej czytam i kształcę się w sztuce słuchania, żeby usłyszeć, co tak naprawdę jest potrzebą naszego gościa - mówi. - Co do trendów, absolutnie mnie to nie interesuje. Interesuje mnie człowiek i jego potrzeby.
Ośrodek kultury
Księgarnia "z Bajki" to jednak nie tylko miejsce, gdzie można było kupić książki, to prawdziwe miejsce spotkania człowieka z kulturą. Jak opowiada pani Krystyna, od dwudziestu pięciu lat, w każdą sobotę o jedenastej, odbywały się tutaj poranki. Nie trzeba było się zapisywać ani wcześniej zgłaszać - wiadomo było, że będzie ciekawie, radośnie i rodzinnie. Przychodziły babcie z wnukami, mamy z dziećmi, ojcowie. Dziś pojawia się już kolejne pokolenie, bo dzieci, które przychodziły tu dwadzieścia pięć lat temu, teraz przyprowadzały swoje własne pociechy. Miejsce to odwiedzało też mnóstwo znanych osobistości.
- Tutaj odbywało się bardzo dużo warsztatów psychologicznych, filozoficznych. Profesor Stefan Szary miał tu cykl wykładów. Agnieszka Pietlicka z Porozumienia bez Przemocy to tutaj zaczynała swoje praktyki i dotąd ma naszą wdzięczność. Renata Rzepkowska przyjeżdżała przez dziesięć lat prowadzić Kluby Zwierciadło. Ewa Woydyłło przyjeżdżała tutaj dwa albo trzy razy w roku. Jeszcze wtedy nie była tak popularna jak dziś. Odkrywałam takie osoby, za którymi szła wiedza i które mogły coś wartościowego wnieść. Tutaj pojawiła m.in. Olga Tokarczuk, kiedy jeszcze nikt nie wróżył jej Nobla, a nawet wręcz przeciwnie, w kręgach literackich była traktowana z lekceważeniem jako pisarka kobieca - mówi właścicielka.
Blisko związany z księgarnią jest też Łukasz Wierzbicki, autor książek dla dzieci, w którego na początku kariery uwierzyła właśnie Krystyna Adamczak.
- To było mniej więcej 16-17 lat temu - maj 2009 roku. Ja wtedy wydałem moją drugą książkę "Dziadek i niedźwiadek", opowieść o misiu Wojtku. Byliśmy jednak mało pewni siebie, jeśli chodzi o tę książkę, bo dostawaliśmy różne sprzeczne sygnały. Niektórzy nam mówili, że dzieciom nie ma sensu opowiadać o wojnie, że to jest taka historia retro, dawna i w ogóle smutna, ale mimo to byliśmy przekonani, że ta książka musi się ukazać. I w końcu odniosła wielki sukces. Jest dzisiaj literaturą szkolną - mówił - Wtedy cieszyliśmy się z zakupu każdego jednego egzemplarza. Aż w końcu okazało się, że jakaś księgarnia z Poznania zamówiła trzydzieści egzemplarzy tej książki. Ja wtedy nie słyszałem o niej wcześniej, więc znalazłem jej stronę w internecie i w końcu odwiedziłem tę księgarnię. Tak się zaczęła wielka przyjaźń, bo od tej pory, za każdym razem, kiedy była jakaś okazja jak Dzień Dziecka czy premiera mojej kolejnej książki, to mieliśmy z Krystyną niepisaną umowę, że to zawsze będzie się odbywało właśnie u niej. To było miejsce absolutnie wyjątkowe na kulturalnej mapie Poznania, nie tylko księgarskiej, bo to nie tylko księgarnia, ale też ośrodek kultury w moich oczach - podkreśla Łukasz Wierzbicki.
"Brak tej ustawy zabija małe księgarnie"
Jednak po 34 latach księgarnia kończy swoją działalność. Dlaczego?
- Odpowiedź jest bardzo prosta. Brak ustawy o książce - mówi właścicielka. - Jeśli taka ustawa funkcjonuje we Francji, w Niemczech, krajach skandynawskich, nie ma tego problemu. Wszystkie podmioty oferują książkę w tej samej cenie. Natomiast u nas od kilkunastu już lat właściwie jest dzikość. Proszę zauważyć, książka w internecie często jest sprzedawana z rabatem 50 procent, 75 procent i w różnych dużych sieciach handlowych podobnie. Jest to nieporównywalna okazja w stosunku do cen oferowanych przeze mnie tytułów. I ta jakość, którą ja dodaję, czyli rekomendacja, czyli piękne miejsce, indywidualne podejście do czytelnika, wysłuchanie go, przepada. Po prostu nie ma jednakowego traktowania wszystkich podmiotów, które oferują książkę w sprzedaży. Brak tej ustawy zabija małe księgarnie.
Umieranie księgarni widzi też Łukasz Wierzbicki, który jako autor odbywa w ciągu roku szkolnego - od września do czerwca - około 200 spotkań, które jednak coraz rzadziej mają miejsce w księgarniach.
- Po prostu wielu z nich nie stać już na organizowanie takich wydarzeń. Jeśli akurat jestem w pobliżu i mam wolne popołudnie, czasem umawiam się z jakąś księgarnią, ale takich okazji jest coraz mniej. Księgarnie znikają z mapy - dosłownie z roku na rok. Byłem świadkiem wielu zamknięć i pożegnań, w Bydgoszczy, Poznaniu czy Warszawie. Księgarnie mówią wprost: jest coraz trudniej. Często bywa tak, że klient przychodzi, ogląda książkę, robi zdjęcie okładki... a potem - zamawia ją w internecie - mówi Wierzbicki.
Księgarze są coraz bardziej bezsilni.
- Takie miejsca, jak nasze są potrzebne Wszyscy to mówią. Ale jeśli nie ma ustawy o książce, to my księgarze nie udźwigniemy tej dysproporcji - mówi Krystyna.
Krystyna Adamczak przyznaje jednak, że z książkami niewątpliwie będzie związana cały czas. Planuje też organizację warsztatów dla dzieci na podstawie książek czy spotkania z zaprzyjaźnionymi autorami w swojej przestrzeni prywatnej, kontakt z książką dla czytelników będzie jednak ograniczony.
- Nie będzie dostępu do książki codziennej, na czym nam tak zależało. Odpada cała działalność edukacyjna, która tutaj funkcjonowała od trzydziestu czterech lat, od samego początku. Ubolewam nad tym, ale koszty prowadzenia takiej działalności stacjonarnej są tak duże, że nie mogę kolejny rok dokładać. Już mnie po prostu na to nie stać i czuję pewien rodzaj goryczy. Niestety, nie mam tutaj jako najemca, partnera do rozmowy. Każdego roku pisałam wniosek, szeroko uzasadniając, że to ważne miejsce dla mieszkańców, co zresztą widać i słychać. Przychodzą do nas. Spółdzielnia wydaje się jednak na to nieczuła - mówi Krystyna Adamczak.
Choć mogłoby się wydawać, że księgarnie wciąż są nam potrzebne, w czasach internetu coraz częściej zastępujemy rozmowę z księgarzem przeglądaniem krótkich opisów i ocen w sieci. I tak te miejsca - niegdyś pełne zapachu papieru, rozmów i odkryć - z roku na rok znikają z mapy kraju.