Poznań: Pożar bloku przy ul. Krańcowej. Co dalej z mieszkańcami?
W czwartek, 14 sierpnia, późnym wieczorem wybuchł pożar w jednym z bloków przy ul. Krańcowej w Poznaniu. Ogień objął najwyższe kondygnacje budynku, a akcja gaśnicza trwała ponad dobę. Na szczęście nie ma ofiar śmiertelnych, choć dla wielu mieszkańców to ogromna tragedia - część z nich straciła dach nad głową. W sobotę, 16 sierpnia przedstawiciele miasta, policji i straży pożarnej podsumowali działania i poinformowali o dalszych krokach.
- Dziś jestem tutaj, aby podziękować strażakom i policjantom za ich ogromne zaangażowanie i profesjonalną służbę podczas akcji ratowniczej - powiedział Marcin Gołek, zastępca prezydenta Poznania. - Mam głębokie przekonanie, że jako samorząd zdaliśmy egzamin z zarządzania kryzysowego. Dzięki sprawnej akcji udało się uniknąć ofiar śmiertelnych. Oczywiście dla wielu mieszkańców to ogromna tragedia, ale sytuacja została opanowana.
Pożar przy ul. Krańcowej w Poznaniu - 120 strażaków w akcji
Kamil Witoszko, oficer prasowy poznańskiej straży pożarnej przekazał, że w działaniach ratowniczych uczestniczyło aż 120 strażaków - 50 zastępów.
- Gasiliśmy zarówno od wewnątrz - w mieszkaniach - jak i od zewnątrz, z wykorzystaniem podnośników i drabin mechanicznych. Po ugaszeniu ognia przez wiele godzin dogaszaliśmy pogorzelisko i monitorowaliśmy dach przy użyciu kamer termowizyjnych oraz dronów - relacjonował.
Dodał, że na trzech strażaków runął sufit podwieszany.
- Na trzech strażaków prowadzących działania wewnątrz runął sufit podwieszany. Dwóch trafiło do szpitala, jeden nie wymagał pomocy medycznej. Na szczęście wszyscy wrócili już do domów - jeden bez obrażeń, drugi z urazami, ale w stanie pozwalającym na opuszczenie szpitala - powiedział Witoszko.
Policja bada przyczyny pożaru przy ul. Krańcowej w Poznaniu
Mł. insp. Leszek Steinitz, zastępca Komendanta Miejskiego Policji w Poznaniu poinformował, że trwa śledztwo, które ma wykazać, co było przyczyną pożaru.
- Na ten moment wstępna przyczyna wskazywana w zgłoszeniu to pożar oleju. Podtrzymujemy tę wersję, ale ostateczną przyczynę musi określić biegły - wyjaśnił Steinitz.
Pomoc dla mieszkańców
Jak poinformował Witold Rewers, dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Bezpieczeństwa Urzędu Miasta Poznania, od pierwszej nocy po pożarze miasto zapewniło wsparcie najbardziej potrzebującym lokatorom.
- Na ten moment z tymczasowego zakwaterowania skorzystało w sumie 13 osób. Obecnie w hotelu pozostaje 9 mieszkańców - to ci, którzy od początku sygnalizowali potrzebę pomocy. Wśród nich są też osoby, które właśnie wróciły z wakacji - powiedział Rewers.
Grupa ta pochodzi z pięciu mieszkań, w tym jedno zajmowała samotna osoba. Miasto zapewniło im podstawowe wsparcie - nocleg, wyżywienie, możliwość wejścia do mieszkań w asyście strażaków, by móc zabrać najpotrzebniejsze rzeczy.
Od poniedziałku poszkodowanymi zajmie się Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie.
- Pracownicy MOPR-u wspólnie z Caritasem i Polskim Czerwonym Krzyżem przeprowadzą rozmowy z każdą rodziną, by ocenić ich sytuację materialną. Na tej podstawie zostaną podjęte decyzje o dalszej formie wsparcia - czy to w postaci mieszkań zastępczych, czy bezzwrotnych zasiłków w wysokości do 6 tys. zł - zapowiedział dyrektor.
Budynek częściowo wyłączony z użytkowania
Równocześnie wciąż otwarte pozostaje pytanie o przyszłość samego bloku. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego podjął decyzję o wyłączeniu części budynku - mieszkań znajdujących się w klatce 4B - z użytkowania. Na razie jest ona ustna, jednak w poniedziałek ma zostać wydane oficjalne pismo z zaleceniami dotyczącymi dalszych kroków.
- Kluczowe będzie zabezpieczenie dachu. Musi on zostać naprawiony w sposób trwały lub tymczasowy - ale skuteczny. To zadanie dla administratora wspólnoty - podkreślił Rewers.
Największe zniszczenia są na piątej kondygnacji, gdzie sufity z płyt gipsowo-kartonowych runęły pod wpływem ognia, wody gaśniczej i nasiąkniętej wełny mineralnej. Jak wskazuje Rewers, bardziej zalany okazał się parter i piwnice niż czwarte piętro.
- Woda spływała klatkami schodowymi, dlatego w garażu podziemnym doszło do podtopień - sięgała tam do połowy kół samochodów - wyjaśnił.
Choć straty materialne są ogromne, przedstawiciele miasta podkreślają, że najważniejsze było ocalenie życia mieszkańców.
- Cieszę się, że dzięki skoordynowanym działaniom uniknęliśmy większej tragedii - podsumował wiceprezydent Gołek.