Praca od zaraz, ale chętnych brak. Rolnicy nie mają wyjścia
Nawet 30 proc. zapotrzebowania na pracowników sezonowych w rolnictwie może nie znaleźć obsady. Agencje zatrudnienia potwierdzają, że pracownik na wsi jest na wagę złota. Dlatego część producentów rolnych w Polsce przekonała się już do zatrudnienia Filipińczyków i Kolumbijczyków. Problem stanowi ogromna rotacja personelu, a szybkie znalezienie pracowników "na cito" jest praktycznie niemożliwe.
W tym artykule:
- Braki pracowników mogą sięgać nawet do 30 proc. zapotrzebowania
- Sytuacja na rynku pracy sezonowej jest napięta, a pracownik na roli jest na wagę złota
- Oczekiwania płacowe rosną, ale wydajność pracowników spada
- Mniej ofert pracy sezonowej w innych sektorach może pomóc rolnikom
- Sezonowa praca pozwala dorobić do podstawowej pensji
Potrzebuję pracowników od teraz, praca od zaraz - czytamy w ogłoszeniach. Rolnicy szukają pomocy przy zbiorach owoców i warzyw. Gdy pytamy, jaki jest odzew, nie mają dobrych wieści. - Ludzie nie chcą pracować, nawet przy truskawach - słyszymy. Podnoszą płace, na ile mogą, sami jednak też chcą zarobić, po to prowadzą plantacje.
Większe gospodarstwa zgłaszają się do agencji pośrednictwa pracy, by z ich pomocą znaleźć pracowników. Jednak i tu dostajemy potwierdzenie, że dostępność pracowników jest ograniczona.
Braki pracowników mogą sięgać nawet do 30 proc. zapotrzebowania
Anna Dzhobolda, dyrektorka departamentu rekrutacji międzynarodowych Gremi Personal:
- W 2025 roku zapotrzebowanie na pracowników sezonowych w polskim rolnictwie pozostaje wysokie, jednak dostępność tych pracowników jest poważnie ograniczona, co powoduje kryzys kadrowy w sektorze - mówi Anna Dzhobolda, dyrektorka departamentu rekrutacji międzynarodowych Gremi Personal.
Dodaje, że rolnictwo i sadownictwo potrzebuje coraz więcej rąk do pracy, szczególnie w okresie zbiorów owoców i warzyw, trwającym od wczesnej wiosny do późnej jesieni (ok. 6-9 miesięcy).
Czytaj też: Rolnicy coraz częściej wysyłają swoje CV. Rynek przyjmuje ich z otwartymi ramionami
- W 2025 roku zapotrzebowanie na pracowników sezonowych jest o około 20% wyższe niż w roku poprzednim - wskazuje Anna Dzhobolda i zaraz zaznacza, że nie będzie tak w każdym regionie, zwłaszcza tam, gdzie straty spowodowała pogoda.
- W niektórych regionach, zwłaszcza w sadownictwie na Mazowszu, prognozowane są mniejsze zbiory z powodu strat spowodowanych przymrozkami, co może nieco obniżyć zapotrzebowanie, ale jednocześnie szacujemy, że braki pracowników mogą sięgać nawet do 30% zapotrzebowania. W sumie w sezonie letnim i jesiennym, gdy zapotrzebowanie na pracę najemną jest największe, w rolnictwie pracuje około 10 tysięcy cudzoziemców, głównie jako pomocnicy rolnika – zapotrzebowanie zawsze jest większe, z powodu rotacji.
Sytuacja na rynku pracy sezonowej jest napięta, a pracownik na roli jest na wagę złota
- Jeśli chodzi o dostępność, to przewidujemy – jak od co najmniej kilku lat, problemy z zatrudnieniem - podaje ekspertka z Gremi Personal. Zaznacza, że sytuacja na rynku pracy sezonowej jest napięta, „a pracownik na roli jest na wagę złota”.
- Występujący odczuwalny deficyt pracowników sezonowych, zarówno Polaków, jak i cudzoziemców, zwłaszcza z Ukrainy, którzy jeszcze przed wybuchem rosyjskiej wojny stanowili największą grupę w tym sektorze, spowodował, że rolnicy przekonali się już do zatrudnienia Filipińczyków i Kolumbijczyków, których zatrudnienie co roku systematycznie wzrasta.
Oczekiwania płacowe rosną, ale wydajność pracowników spada
Anna Dzhobolda tłumaczy Strefie Agro, że wzrastają oczekiwania płacowe pracowników sezonowych, przy jednoczesnym spadku ich wydajności, co dodatkowo komplikuje sytuację pracodawców. - Największą bolączką w tym sektorze jest ogromna rotacja personelu, a szybkie znalezienie pracowników „na cito” jest praktycznie niemożliwe, nawet przy podnoszeniu stawek.
- Wzrasta zainteresowanie pracownikami z krajów azjatyckich (Bangladesz, Filipiny, Indie, Kaukaz, Nepal, Turcja itp.) oraz Ameryki Południowej (Kolumbia) jednak proces ich zatrudniania i asymilacji jest trudny (szczególnie pracowników z Azji), liczymy więc na to, że różne pomysły rządu zapisane w Strategii Migracyjnej 2025-2030 na złagodzenie niedoboru pracowników przyniosą jakiś skutek, może w kolejnym sezonie.
"Strategie pracodawców na przyciągnięcie pracowników są różne, najbardziej typowa to oczywiście podbicie stawek – w tym roku jest to wzrost stawek godzinowych nawet o 3 zł netto w porównaniu do poprzedniego roku, czyli 30,50 zł brutto".
Wraz ze zmieniającymi się wymaganiami płacowymi, rośnie presja, by zmieniać sposób rozliczania pracy. - Pracodawcy oferują nocleg i wyżywienie podczas pracy, które stają się standardem w branży, już nie są żadnym „benefitem”. Coraz rzadziej też stosowane jest rozliczenie akordowe (płatność od zebranych kilogramów), które jest mniej atrakcyjne dla pracowników.
Ekspertka Gremi Personal przypomina także, że od 1 czerwca 2025 r. wprowadzono nowe zasady zatrudniania cudzoziemców, które dopuszczają elastyczność do 299 godzin miesięcznie w wybranych sektorach, w tym właśnie w rolnictwie. - Oznacza to, że w rolnictwie można stosować bardziej elastyczne godziny pracy, ale stawka minimalna pozostaje na poziomie ustawowym.
Mniej ofert pracy sezonowej w innych sektorach może pomóc rolnikom
Swoim spojrzeniem na rynek pracy sezonowej w obszarze rolnictwa dzieli się ze Strefą Agro także Mateusz Żydek z Randstad.
- W tym roku obserwujemy wyraźny spadek liczby ofert pracy sezonowej – o blisko połowę w porównaniu z rokiem ubiegłym. Dotyczy to całego rynku pracy dorywczej, w tym takich sektorów jak przemysł, handel, logistyka, gastronomia czy turystyka. Może to oznaczać potencjalnie większą dostępność pracowników gotowych podjąć sezonowe zajęcia również w rolnictwie - wskazuje.
Z obserwacji agencji zatrudnienia wynika, że jednocześnie pracodawcy rolni także rzadziej zgłaszają zapotrzebowanie na pracowników sezonowych niż w poprzednich latach.
- Wpływają na to rosnące koszty zatrudnienia oraz doświadczenia z poprzednich sezonów, kiedy wielu właścicieli gospodarstw borykało się z niedoborem rąk do pracy. Część z nich wraca więc do tradycyjnych sposobów organizacji zbiorów – angażując rodzinę, sąsiadów lub samodzielnie wykonując prace w polu, zwłaszcza gdy mówimy o mniejszy areałach. Widzimy też, że te osoby podejmują się sezonowych zadań rolniczych w ramach urlopu w swoim podstawowym miejscu zatrudnienia.
Mateusz Żydek zwraca uwagę na pracowników z zagranicy, którzy nadal są obecni w rolnictwie, ale najczęściej są to osoby już przebywające w Polsce, pracujące np. w przemyśle i traktujące prace sezonowe jako sposób na dodatkowy zarobek.
- Znacznie trudniej jest natomiast pozyskać osoby, które przyjeżdżałyby do Polski wyłącznie na czas zbiorów, jak miało to miejsce w poprzednich latach, zwłaszcza w przypadku obywateli Ukrainy.
Sezonowa praca pozwala dorobić do podstawowej pensji
Specjalista zauważa, że mimo to zauważalna jest rosnąca skłonność do podejmowania dorywczych zajęć – zwłaszcza latem – by dorobić do podstawowej pensji. Wzrost kosztów życia sprawia, że coraz więcej osób rozważa sezonową pracę w rolnictwie jako realną opcję dodatkowego dochodu.
- Jeśli chodzi o wynagrodzenie – sezonowe prace pozwalają obecnie osiągnąć miesięczny dochód na poziomie płacy minimalnej. W szczycie sezonu, przy intensywnych zbiorach, stawki godzinowe mogą sięgać nawet 45 zł brutto. Obecnie najwięcej ofert dotyczy zbiorów truskawek i pieczarek, ale zaczynają pojawiać się również ogłoszenia dotyczące malin i pomidorów.
Choć zapotrzebowanie na pracowników sezonowych w rolnictwie nieco spadło, agencja nadal obserwuje niedobory kadrowe – zwłaszcza w szczycie sezonu. - Sytuacja może być jednak nieco łatwiejsza niż w ubiegłych latach, dzięki większej dostępności osób szukających możliwości dorobienia latem - dodaje Mateusz Żydek.