Rod Stewart kupił kaszkiet w krakowskim sklepie. Pani Joanna zdradza kulisy wizyty gwiazdy rocka
Co się działo w sklepie tuż przed pojawieniem sie Roda Stewarda?
To był czwartek 8 maja około godziny 11. Siedziałyśmy z babcią w sklepie, ona na swoim prezesowskim krześle, a ja obok na moim zydelku. Nagle drzwi się otworzyły i wszedł klient. Na pierwszy rzut oka oceniłam, że raczej obcokrajowiec. Zaczął po angielsku mówić, że potrzebuje nakrycia głowy. Zapytałam czy chodzi o kapelusz, czy może kaszkiet. On od razu wskazał na półkę z kaszkietami i pokazał na typ, o który mu chodzi. Właściwie od razu spodobał mu się taki klasyczny egemplarz w szarą jodełkę. Jest to kaszkiet dobrej jakości z wełny irlandziej. Poprosił o duży rozmiar i przymierzył go.
Zwróciła pani uwagę na dość ekstrawagancką fryzurę klienta?
Tak, ta bujna fryzura robi wrażenie. Dlatego też od razu poprosił o największy rozmiar. Przymierzył kaszkiet i szybko zdecydował się na zakup.
Kiedy pani zorientowała się, że ma do czynienia z gwiazdą rocka światowego formatu Rodem Stewartem?
Już podczas rozmowy podejrzewałam, że to znana osoba. Cała ta sytuacja była jednak dla mnie takim zaskoczeniem, że nie od razu skojarzyłam twarz z nazwiskiem. Kiedy doszło do mnie, że to najprawdopodobniej Rod Stewart zaczęłam nabierać wątpliwości, czy to aby na pewno on a nie osoba bardzo do niego podobna. Przez to bałem sie trochę zapytać, ale końcu nieśmiało padło pytanie czy naszym klientem na pewno jest Rod Stewart. Odpowiedział, że tak.
A co w tym momencie robiła pani babcia?
Babcia, jak tylko zobaczyła klienta wstała i chciała go obsłużyć. Ona do wszystkich gości sklepu, niezależnie od narodowości, mówi po polsku i co ciekawe, świetnie się z każdym dogaduje. Od razu wskazała półkę z dobrymi jakościowo kaszkietami. Klient szybko zdecydował się na zakup, przez co babcia nie miała okazji do nawiązania dłuższej rozmowy. Poza tym nie rozpoznała go jako gwiady rocka, bo nie jest wielką fanką jego muzyku. Zna kilka utworów, ale sama miałaby problem z rozpoznaniem go.
Jaką walutą płacił gwiazdor rocka?
Okazało się, że chce zapłacić w euro. Poprosił, żebym przeliczyła polską cenę na euro. Wzięłam telefon i zaczęłam liczyć na kalkulatorze. Wtedy poczułam, że ręce zaczynają mi się trząść. Właczył mi się zmysł marketingowca i zaczęłam myślać, w jaki spsosób mogę wykorzytac wizytę Roda Stewarta do promocji sklepu.
Wtedy wpadł pani do głowy pomysł ze zdjęciem?
Tak, poprosiłam go czy mogę mu zrobić zdjęcie z babcią. Zgodził się chętnie. Wyszliśmy na zewnątrz. Już miałam telefon ustawiony na nich, ale ochroniarz wyjął go z moich rąk i powiedział,że może nam zrobić zdjęcie we trójkę. I tak wyszło to zdjęcie.
Jak zachowywali sie ochroniarze?
Było z nim dwóch ochroniarzy. Jeden wszedł z piosenkarzem do środka, a drugi czekał przed wejściem. Byli bardzo mili i nie wyglądali na klasycznych ochroniarzy. Byli ubrani na sportowo i nie wyróżniali się z tłumu. Na początku nie zorientowałam się, że to ochroniarze. Myślałam, że to znajomi, którzy przyszli razem poszperać po sklepowych pułkach.
Co było dalej? Gwiazdor pożegnał się i poszedł dalej?
Byłam ciągle w dużym szoku i zapomniałam zapytać się, jak to się stało, że trafił do nas.
Jakie wrażenie zrobi na pani słynny piosenkarz?
- Jak sobie myślę o tej niespodziewanej wizycie już na spokojnie to moge powiedzieć, że gościłyśmy u siebie bardzo kulturalnego i spokojnego dżentelmena.
Zdjęcie Roda Stewarta z paniami szybko rozeszło się po internecie i mediach. Co działo się później?
Zaczęli do nas zaglądać fani Roda Stewarta, którzy przyjechali do Krakowa na jego koncert. Jeden z nich powiedział, że nic przypadkiem się nie dzieję i pewnie gwiazdor już wcześniej upatrzył sobie nasz sklep. Skutek jego wizyty był taki, że wszystkie kaszkiety "w stylu" Roda Stewarta sprzedaliśmy i musieliśmy zamówić nowe. Wiele osób przychodziło mówiąc, że chcą mieć taki kaszkiet jak Rod Stewart i chcą odwiedzić miejsce, które gwiazdor wybrał na zakupy.
Taka wizyta znanej osobistości zmienia życie sklepu?
Tak, i to badzo. Po wrzuceniu zdjęcie do sieci o sklepie kolejny raz zrobiło się głośno. Mieliśmy nawet wejście na żywo w telewizji śniadaniowej. Dla mojej 84-letniej babci taka sytuacja to duże obciążenie psychiczne, ale jak zwykle dała radę. Teraz mam taki nieśmiały pomysł, że może stworzymy w sklepiku małą ściankę sław, gdzie będą lądowały zdjęcia znanych osobistości, które robią u nas zakupy. Pod koniec lipca koncert w Tauron Arenie będzie miał Bryan Adams. Serdecznie go do nas zapraszamy na zakup kapelusza lub kaszkietu.