Sikory - Piotrowięta: Wilki znów atakują. Tym razem wyciągnęły i zagryzły parę cieląt
- Gdy o godzinie 5 wszedłem do obory, te cielaki były jeszcze ciepłe. Wilk musiał przestraszyć się światła i uciec. Jeden cielak był już zjedzony. Obok były jeszcze dwa większe cielaki, których wilk najwyraźniej nie dał rady wyciągnąć i wyszarpać, dlatego wziął tylko te mniejsze - opowiada Marcin Maciorkowski ze wsi Sikory-Piotrowięta, poszkodowany rolnik, który od lat prowadzi produkcję bydła mlecznego.
Czy możemy urodzić się z lękiem? Lekarz zabrał głos
W ostatnich dniach wilki po raz kolejny zaatakowały jego zwierzęta. Do zdarzenia doszło w nocy z 26 na 27 listopada. Wcześniej taka sytuacja miała miejsce rok temu.
Wilki pod kontrolą. Gmina i miasto Augustów z pozwoleniami od RDOŚ na odstraszanie drapieżników
Zdaniem Macieja Perzyny, myśliwego i jednocześnie lekarza weterynarii, tropy wskazują na watahę: przynajmniej 4-5 osobników.
- Teraz mamy taki okres, że śnieg zszedł, w nocy są przymrozki, więc tropy nie odkładają się najlepiej. Ale te tropy są, 4-5 osobników młodych, tegorocznych - mówi Maciej Perzyna.
Czy musi dojść do tragedii?
Razem z poszkodowanym gospodarzem i innymi rolnikami z powiatu wysokomazowieckiego o sytuacji z coraz częstszymi atakami wilków mówili na konferencji prasowej.
- To już nie jest pierwszy atak w naszym powiecie, kilka ataków wilków było w gminie Nowe Piekuty, gdzie też zginęło kilkadziesiąt cieląt - mówi Karol Faszczewski ze stowarzyszenia Ruch Gospodarstw Rodzinnych. - Ja sam kilka razy spotkałem wilka na polu. One wcale nie zachowują się tak, jakby bały się ludzi, podchodzą np. do maszyn pracujących na polach. Warto zadać pytanie: czy musi dojść do jakiejś tragedii, że wilk zagryzie dziecko bądź zaatakuje dorosłą osobę? Czy dopiero wtedy instytucje państwowe się obudzą?
Wilki już nie będą gatunkiem ściśle chronionym. Zdecydowano się na obniżenie poziomu ochrony. Co ta decyzja właściwie oznacza?
- Były sygnały od hodowców z okolic Suchowoli i Sokółki, że w godzinach prac porządkowych, na kamerach na podwórku wilki kręcą się koło cieląt. Inne przypadki są, że kilka cieląt zostało zagryzionych w budkach. To naprawdę nie są pojedyncze incydenty, tylko mamy do czynienia z coraz większą zuchwałością populacji wilka - dodaje Konrad Krupiński ze stowarzyszenia.
Zwierzęta muszą być zabezpieczone
Rolnicy oczekują nie tylko działań ze strony ministerstwa w kierunku pozwoleń na redukcje i kontrolę populacji wilka, ale też jakichś działań ze strony samorządów. Te znają skalę problemu, ale...:
- My nie panujemy nad dziką zwierzyną, my jedynie możemy prosić o odstrzał - przyznaje Dariusz Józef Sikorski, wójt gminy Kobylin-Borzymy. - Do tej pory było u nas spokojnie, ale teraz jak rozmawia się z ludźmi, to słyszy się o tych wilkach. Na pewno zgłosimy to do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, żeby chociaż może jakiś monitoring wprowadzić.
- Wilk jest pod ochroną, więc nic nie możemy z tym zrobić. To jest tylko i wyłącznie kwestia RDOŚ i to tam trzeba szukać reakcji na to, co się dzieje - komentuje starosta wysokomazowiecki Bogdan Zieliński.
Białowieża. Wilki spacerują po ulicach. Mieszkańcy boją się wychodzić z domów. A gmina prosi o odstrzał
Adam Juchnik, szef Regionalnej Dyrektor Ochrony Środowiska w Białymstoku mówi zaś, że za bezpieczeństwo mieszkańców na danym terenie odpowiada gmina. RDOŚ zajmuje się tylko wypłatą odszkodowań za zagryzione zwierzęta hodowlane. A zgody na ewentualny odstrzał wydaje Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska.
- Oględziny pracownika RDOŚ, który był we wsi Sikory-Piotrowięta, potwierdziły, że zagryzione zwierzęta były właściwie zabezpieczone - mówi Adam Juchnik.
To ważny wymóg, bo bez jego spełnienia, zgodnie z prawem, rolnik nie mógłby liczyć na odszkodowanie. A tak dostanie 12 zł za kilogram zagryzionych cieląt. Jak poinformował Adam Juchnik, w tym roku RDOŚ wypłacił już odszkodowania z tytułu ataków drapieżnika na łączną kwotę ponad 200 tys. zł.