Skradzione hondy w Rzeszowie. Detektyw tłumaczy, co mogło się z nimi stać
Przypomnijmy. W nocy z 19 na 20 maja, złodzieje przyjechali na rzeszowskie osiedle Korona, skradzioną wcześniej z osiedla Projektant, hondą civic. Wysiedli z niej w kominiarkach i rękawiczkach, podeszli do zaparkowanej pod blokiem hondy accord. Zaledwie minutę zajęło im otwarcie samochodu.
Następnie jeden ze złodziei wsiadł do środka i odblokował automatyczną skrzynię biegów, za pomocą specjalnego sprzętu. Popchnęli samochód jakieś 30 metrów. Dopiero potem wsiedli do środka i go odpalili.
Złodzieje odjechali skradzionymi pojazdami i rozpłynęli się w powietrzu. Nikt nic nie widział, nie słyszał, nikt nic nie wie.
Wiedzieli od kogo kradną
Kradzież została zgłoszona na policję, ale tropieniem przestępców zajmuje się także prywatny detektyw z biura detektywistycznego Deadline Grup. Zachowuje anonimowość ze względu na ryzyko zawodowe.
- To nie był przypadek, tylko zaplanowana i przede wszystkim dobrze zorganizowana kradzież - podkreśla nasz rozmówca.
Według niego złodzieje mieli rozpoznany teren, a nawet wiedzieli, do kogo należą samochody.
- Na filmie z monitoringu z osiedla Korona widać, że ten złodziej niejednokrotnie patrzy w stronę, gdzie mieszka właściciel. To są niskie bloki, a on zaparkował jakieś sześć metrów do jego balkonu - podkreśla detektyw.
A to według niego oznacza, że jest to zorganizowana grupa, mająca dostęp do informacji poufnych. Dodaje też, że złodzieje nie pochodzili oni z Rzeszowa.
- Byli tak bezczelni, że skradzioną hondą jadą przez całe miasto i przyjeżdżają pod drugi adres - opisuje.
Poszły na części, albo mają nowego właściciela
Co mogło się stać ze skradzionymi hondami? Według detektywa są różne wersje wydarzeń.
Jedna to tzw. klon.
- Wycinają numery VIN i wyspawane są nowe. Mają takie umiejętności, że to jest nie do rozpoznania. A potem ktoś tym samochodem będzie jeździł - tłumaczy detektyw.
Inna opcja jest taka, że zostanie on sprzedany na części. Zderzak, czy lampa ze skradzionych hond może osiągnąć cenę nawet 10 tys. zł. Te części nie są już produkowane, a zapotrzebowanie na nie jest spore.
- Z reguły to się tak dzieje, że po kilku godzinach samochody są rozbierane, a rama zostaje gdzieś wyrzucana, albo pocięta i przetwarzana w skupie złomu - relacjonuje detektyw.
Prawdopodobnie już nie wrócą
Na osiedlu, gdzie skradziono hondę accord, udało się uzyskać monitoring, ale na osiedlu, z którego zniknęła honda civic, nie.
- To są ludzkie tragedie, gdy giną ludzie, czy majątek. Kiedy prosimy różne spółdzielnie o udostępnianie nagrań, to oni tłumaczą, że nie będą przekazywać ich detektywom, tylko policjantom. My, jako jednostka jesteśmy uprawnieni do przechowywania danych osobowych. Przecież my tych filmów nie rozpowszechniamy - mówi prywatny detektyw.
Zdradza, że detektywi używają do identyfikacji złodziei sztucznej inteligencji.
- Program analizuje nagranie i nam robi skriny tam, gdzie się ktoś pojawia. Działają ze stuprocentową dokładnością - opowiada detektyw.
Czy właścicielom uda się odzyskać stracone auta? Według detektywa nie ma na to szans.
- Jeśli nie uda się złapać złodziei przez 72 godziny, to już nie ma się co oszukiwać - przyznaje.