Skup spod Świecia nie zapłacił za zwierzęta. Poszkodowanych jest około 170 hodowców bydła. Zorganizowali protest
9 czerwca 2025 r. Tomasz Literski, hodowca bydła z Pomorza, zorganizował protest przed siedzibą Grupy Agro Sadowski w Sartowicach koło Świecia. Uczestniczyła w nim grupa poszkodowanych rolników z polskimi flagami i hasłami „Nie odejdziemy, póki kasy nie dostaniemy”.
- Przyjechaliśmy odebrać pieniądze za sprzedane bydło. Kwoty nam należne są różne: od kilku do kilkuset tysięcy złotych - wyjaśniał Literski.
- Ludzie przez dwa lata pracowali na ten zysk, a teraz nie mają za co żyć, wiele rodzin przeżywa dramat - mówił jeden z protestujących.
Nie mam za co kupić cieląt
- Mnie Sadowski zalega 68 tysięcy zł, a mojemu bratu ponad 200 tys. zł - mówił inny rolnik. - Brat kupił już na to konto kombajn, ale pieniędzy za byki nie zobaczył, musiał więc wziąć kredyt.
- Dobrze, że mam dzieci, one pomagają mi przeżyć. Bez nich nie miałbym z czego się utrzymać - podkreślał inny hodowca. - Co gorsza, nie mam za co kupić cieląt, przez co nie wyjdę z dołka przez kolejne dwa lata.
- Mnie Sadowski jest dłużny 134 tys. zł. Mam wesele w tym roku i teraz muszę pożyczyć na nie skądś pieniądze - martwił się młody rolnik.
Poszkodowani czekali pod bramą na przyjazd właściciela skupu. Najpierw pojawiła się policja ze Świecia. - Takie czasy, oszust wzywa policję na poszkodowanych - komentowali gorzko rolnicy.
Prokuratura wszczyna postępowanie
- Skoro macie państwo dowody, że pan Sadowski zalega wam pieniądze, dlaczego nie dochodzicie swoich spraw przed sądem? - pytali policjanci, na co rolnicy odpowiedzieli śmiechem. - Złożyliśmy zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, ale prokuratura śpi, a my nie mamy za co żyć - argumentowali.
- Postępowanie zostanie wszczęte - zapewnia Janusz Borucki, prokurator rejonowy w Świeciu. - Na początek przesłuchane będą osoby, które złożyły zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa.
Policjanci ze Świecia wysłuchali rolników i wrócili na komendę. Około południa Jacek Sadowski wyszedł do rolników z ochroniarzem.
- Mamy problemy finansowe. Staraliśmy się o kredyt, ale analitycy banku uznali, że nasza firma ma za niską rentowność, dlatego podjęliśmy decyzję o jej restrukturyzacji - wyjaśniał właściciel.
Zapłacimy wam po restrukturyzacji
- Restrukturyzację ogłosił pan 21 maja, ale jeszcze 19 maja kupił pan ode mnie bydło. Nie wiedział pan o tym, że nie będzie mógł za nie zapłacić? - pytał jeden z rolników.
- Ta restrukturyzacja to przepisanie firmy na syna, który stale skupuje bydło - wtrącali rolnicy.
- Syn nie skupuje już bydła, my też przestaliśmy, bo jesteśmy w fazie restrukturyzacji. Chcemy wam zapłacić - podkreślał Sadowski.
- Kupował pan nasze bydło i przepisywał w Agencji na syna. Dlaczego pan tak robił - dociekała rolniczka.
- Żeby syn miał zachowany jakiś obrót na koncie, żeby później mógł wystąpić o kredyt, by można było spłacić rolników - odpowiedział Sadowski.
- Jeden rolnik z województwa pomorskiego sprzedał panu w listopadzie 32 byki, za które pan nie zapłacił. Przez to miał zaległości ze spłacaniem maszyn. Po pół roku komornik zabrał mu ciągnik i kombajn, za chwilę u innych będą takie dramaty. Może mieć pan krew na rękach, nie gryzie pana sumienie? - pytali rolnicy.
Kiedy nam pan zapłaci? Trzy miesiące to potrwa
- Niemożliwe, że faktura z listopada nie jest zapłacona - mówił Sadowski i wyjaśniał, że też jest poszkodowany przez swoich pracowników. - Zawyżali wagę bydła i ceny, i dzielili się z rolnikami pół na pół. Mamy na to dowody. My też pójdziemy do prokuratury z zarzutami - zapowiedział.
- Cenę mojego bydła ustalał pan ze mną osobiście i nawet podniósł ją pan o 30 groszy na kilogramie - wtrącił jeden z rolników.
Wszyscy domagali się odpowiedzi: - Kiedy nam pan zapłaci?
- Trzy miesiące to potrwa - odpowiedział Sadowski.