Szare: Tragiczny wypadek 12-letniego Dawida na hulajnodze wstrząsnął mieszkańcami. „Spoczywaj w pokoju, Druhu"
Wielka pustka po 12-letnim Dawidzie
- To ogromna i niewyobrażalna strata dla całej naszej lokalnej wspólnoty. Tak młode życie, pełne pasji, zaangażowania i pięknych perspektyw, zostało nagle przerwane... Trudno znaleźć słowa, które mogłyby wyrazić ból i niedowierzanie w obliczu takiej tragedii - napisali przedstawiciele Urzędu Gminy w Milówce.
Mieszkańcy gminy są w szoku. Wiele osób znało Dawida. Był ministrantem w parafii Zesłania Ducha Świętego w Lalikach, działał w Młodzieżowej Drużynie Pożarniczej w Lalikach, udzielał się w Zespole Regionalnym Spod Kikuli.
- Z głębokim smutkiem i żalem zawiadamiamy, że dziś tragicznie zginął druh Dawid - członek Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej w Lalikach. Odszedł zbyt wcześnie, pozostawiając po sobie pustkę, której nie da się wypełnić. Dawid zawsze był pierwszy na zbiórce. Zawsze gotów, by pomóc, z uśmiechem, zaangażowaniem i sercem oddanym służbie. Był jednym z tych, na których można było liczyć bez słów - napisali członkowie Ochotniczej Straży Pożarnej w Lalikach. I dodali „Spoczywaj w pokoju, Druhu" (...) Tyś był prawdziwym ogniem drużyny MDP Laliki".
Z kolei na faceebokowym profilu Zespołu Regionalnego Spod Kikuli pojawił się zamiast zdjęcia tylko wymowny, czarny prostokąt symbolizujący wielką pustkę po Dawidzie.
Komunikat policji nie oddawał skali tragedii
Wczorajszy komunikat policji był suchy i lakoniczny, nie oddawał skali tragedii. Brzmiał: „Dzisiaj około godziny 15.15 dyżurny Komisariatu Policji w Rajczy otrzymał zgłoszenie o nieprzytomnym chłopcu leżącym na drodze przebiegającej wzdłuż trasy S1 - w miejscowości Szare (gmina Milówka). Dziecko posiadało widoczne obrażenia głowy, a obok niego leżała hulajnoga elektryczna".
Zgłaszający natychmiast rozpoczęli resuscytację. Niestety, pomimo szybkiej reakcji świadków i intensywnych działań zespołu ratownictwa medycznego życia 12-letniego chłopca nie udało się uratować.
Na miejscu przez wiele godzin policjanci prowadzili czynności pod nadzorem prokuratora. Aspirant Jolanta Frydel, oficer prasowa żywieckiej policji, poinformowała dzisiaj, że cały czas trwa śledztwo w sprawie tego wypadku.
- Zgłoszenie otrzymaliśmy, kiedy chłopak leżał nieprzytomny. Ciężko powiedzieć czy jechał sam, czy z większą grupą. Po zebraniu materiału dowodowego, przesłuchaniu świadków będziemy mogli ustalić dokładne okoliczności tego zdarzenia - powiedziała w rozmowie z Dziennikiem Zachodnim Jolanta Frydel.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że 12 -latek nie miał kasku na głowie.
Z hulajnogami nie ma żartów
W ostatnich tygodniach to kolejny tragiczny wypadek z udziałem hulajnogi elektrycznej. Na początku lipca w Świeciu w woj. kujawsko-pomorskim, również na drodze serwisowej, dwaj 15-latkowie jechali na hulajnodze bez kasków, nie mieli też innych zabezpieczeń ochronnych. W pewnym momencie stracili równowagę. Pasażer zeskoczył z hulajnogi, kierujący upadł na ziemię. Obaj trafili do szpitala. Po kilku dniach nastolatek kierujący hulajnogą zmarł.
Z kolei w połowie czerwca w Sierakowicach na Pomorzu doszło do równie tragicznego wypadku - jadący na hulajnodze elektrycznej 13-latek stracił nad nią panowanie, wywrócił się i uderzył głową o ziemię (nie miał kasku). Na miejscu interweniował śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który przetransportował chłopca do szpitala, gdzie - niestety - także po kilku dniach zmarł.
To kilka ostatnich najtragiczniejszych wypadków z udziałem hulajnóg, ale do wypadków z ich udziałem dochodzi codziennie.
- Liczba urazów, również tych bardzo poważnych, odniesionych w wyniku jazdy na hulajnogach elektrycznych rośnie i to w tempie wręcz zastraszającym! Do szpitali trafia coraz więcej dzieci z różnymi obrażeniami - pisaliśmy przed kilkoma dniami na łamach DZ.
Liczba wypadków rośnie w zastraszającym tempie
O skali problemu najlepiej świadczy fakt, że na Oddział Chirurgii Dziecięcej Szpitala Pediatrycznego w Bielsku-Białej miesięcznie trafia średnio kilkunastu młodych pacjentów, którzy doznali urazów w wyniku jazdy na hulajnogach elektrycznych lub tradycyjnych, przy czym większość to osoby, które korzystały z urządzeń elektrycznych.
- I często są to przypadki naprawdę poważne. Dominują złamania kończyn, ale zdarzają się też urazy głowy, brzucha czy klatki piersiowej. Bywa że w efekcie wypadku na hulajnodze dochodzi do pęknięcia śledziony, wątroby czy nerek. Szczególnie groźne są urazy głowy, bo niosą ze sobą ryzyko poważnych, neurologicznych konsekwencji - mówi lek. med. Mirosław Harężlak, ordynator Oddziału Chirurgii Dziecięcej Szpitala Pediatrycznego w Bielsku-Białej.
Ale pacjenci tego oddziału to nie jedyne ofiary wypadków na hulajnogach, jakie trafiają do dziecięcego szpitala w Bielsku-Białej, gdyż do ambulatorium jego Izby Przyjęć zgłasza się miesięcznie nawet kilkudziesięciu pacjentów z urazami będącymi konsekwencją jazdy na hulajnodze. Oni nie wymagają leczenia szpitalnego, ale potrzebują ambulatoryjnej pomocy medycznej, np. opatrunku czy unieruchomienia złamanej kończyny.
- Pragnę podkreślić, że liczba urazów odniesionych w wyniku jazdy na hulajnogach elektrycznych rośnie i to w tempie wręcz zastraszającym! - informuje ordynator Mirosław Harężlak.
Uważa on, że jednym z rozwiązań problemu powinno być obowiązkowe używanie kasków ochronnych, jeśli nie przez wszystkich jadących na hulajnodze, to przynajmniej przez osoby nieletnie.
- Rowerzyści z oporami, ale jednak coraz powszechniej używają kasków, natomiast hulajnogi kojarzą się często z niegroźną zabawką i przypuszczalnie dlatego widok osoby jadącej na hulajnodze w kasku na głowie to rzadkość. Tyle że jako zabawkę to można traktować małą, tradycyjną hulajnogę, na której dziecko bawi się koło domu, choć i wtedy powinno mieć na głowie kask. A jazda z dużą prędkością na hulajnodze elektrycznej naprawdę niesie ryzyko poważnego wypadku, więc kask jest w tym przypadku koniecznością. Nie zapobiegnie on wypadkowi, ale może znacząco zmniejszyć jego konsekwencje. Dlatego jeśli nie dla wszystkich to przynajmniej dla osób nieletnich powinien być obowiązek jego stosowania. A rodzice muszą mieć świadomość zagrożeń związanych z taką zabawą i dopilnować, aby ich dziecko jadąc hulajnogą miało na głowie kask - mówi lek. med. Mirosław Harężlak.
Dodaje, że jeśli rodzice pozwalają swemu dziecku na jazdę elektryczną hulajnogą to powinni zadbać nie tylko o kask, ale i o to, aby hulajnoga miała ograniczenie prędkości do maksimum 20 km na godzinę, gdyż jazda z prędkością 40 czy 50 km na godz. grozi bardzo poważnymi urazami, a nawet śmiercią.
Wiele jest jeszcze do zrobienia
Tomasz Kosmalski ze Stowarzyszenia Użytkowników Urządzeń Transportu Osobistego uważa, że hulajnoga elektryczna jest tak samo bezpieczna jak rower czy motocykl, ale pod warunkiem, że korzysta się z niej z rozwagą. Według niego jak na ilość używanych hulajnóg w Polsce, to wypadków nie jest aż tak dużo. Zdecydowanie więcej wypadków, również tragicznych, zdarza się z udziałem rowerzystów.
- Mamy jednak sporo do zrobienia jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa i uświadamianie dzieciaków oraz ich rodziców, że prędkość to niebezpieczeństwo - mówi Tomasz Kosmalski.
Policja przypomina, że obowiązujące w Polsce przepisy stanowią jasno, iż hulajnoga elektryczna jest urządzeniem transportu osobistego: dla jednej osoby, poruszać można się nią z maksymalną prędkością 20 km/h, aby kierować hulajnogą elektryczną należy ukończyć co najmniej 10 lat i posiadać kartę rowerową, bądź prawo jazdy kategorii AM, A1, B1 lub T.
- Podczas kierowania hulajnogą elektryczną nie ma obowiązku korzystania z kasku ochronnego, jednak jest to zalecane ze względów bezpieczeństwa, tym bardziej, kiedy mamy do czynienia ze sprzętem wyczynowym osiągającym prędkości znacznie przekraczające dopuszczalne prawem - radzą policjanci.