Szczecinek: Zamienia niepotrzebne łuski w małe dzieła sztuki. Zamiast na złom, trafiają do gablot
Większość mieszkańców naszego województwa zna Czesława Szyszko przede wszystkim jako pierwszego Króla Okręgu Zachodniopomorskiego Bractwa Kurkowego.
To właśnie między innymi on przez lata dbał o kultywacje na naszym terenie tradycji strzeleckich, zaszczepiając w młodzieży pasję do historii, patriotyczne postawy oraz czynnie działał na rzecz lokalnej społeczności. Jednak nie każdy wie o jego drugiej, niecodziennej pasji, której oddaje się od kilkunastu lat.
Zaczęło się w Biedronce. Akcja 10+10 gratis tylko do 31 października
Pan Czesław połączył swoją miłość do strzelectwa z ideą swoistego "recyklingu" - to dzięki niemu łuski po nabojach nie trafiają na wysypisko albo na skup złomu, ale dostają drugie życie - i to w bardzo artystycznej odsłonie.
Pan Czesław zamienia nikomu już niepotrzebne łuski w małe artystyczne rękodzieła, oczywiście głównie o militarnym charakterze, ale nie tylko. Spod jego ręki (i lutownicy) wyszły m.in. czołgi, motocykle, samoloty czy miniaturowe pistolety, ale także figurki oraz krzyżyki. Jego pasja do tworzenia zaczęła się, kiedy był jeszcze w szkole podstawowej i przez lata ewoluowała do obecnego kształtu.
- Zaczęło się bardzo dawno temu, kiedy jeszcze byłem w podstawówce. Wtedy moim hobby było wykonywanie różnego rodzaju rzeźb w drewnie. Później na jakiś czas to porzuciłem, a kiedy postanowiłem wrócić do tworzenia rękodzieła odkryłem, że lepiej odnajduję się tworząc z metalu. I tak to zostało do dziś - mówi pan Czesław.
- Wykonywanie przedmiotów z łusek zapoczątkowałem około piętnaście lat temu. Wtedy zaczynałem od budowy krzyżyków Opatrzności Bożej. Robię je do dziś. Pamiętam, że kiedyś odbywały się u nas Mistrzostwa Polski "Sprawni jak żołnierze" i miało przyjechać do nas 112 zawodników. Powiedziałem do żony, że trzeba dać im jakiś prezent na pamiątkę. Więc zrobiłem te krzyżyki. Kiedy zakończyła się odprawa i był sygnał do rozejścia się, zawołałem, że teraz ja mówię na moją komendę "tył zwrot po najwyższą nagrodę do mnie marsz". I na 112 osób wszystkie 112 przyjęło ode mnie te krzyżyki, które później pojechały w świat.
Teraz łuskowe "portfolio" znacznie się rozrosło.
Jak przyznaje nasz rozmówca, przez ten czas stworzył 43 różne projekty. Wiele z nich wciąż dopracowuje lub - te już sprawdzone - powiela. Ku uciesze kolekcjonerów i miłośników niecodziennych militarnych pamiątek, którzy z chęcią włączają twórczość pana Czesława do swoich kolekcji.
- Po krzyżykach naszła mnie myśl, aby zbudować czołg z łusek od KBKS. Wyszedł bardzo fajny, zręczny eksponat. Ale później i on poszedł do dalszej modernizacji i zacząłem robić coraz większe modele, chociażby z łusek 9 mm. Modele wychodziły z nich bardziej "eleganckie". Później stwierdziłem, że chcę spróbować zbudować motocykl. Ale okazało się, że nie jest to taka prosta sprawa. Największym problemem było wykonanie ramy. Ale to chyba tak jest zawsze, że najwięcej kłopotu sprawia rama - czy to od motocykla, samochodu czy jakiejś innej maszyny. Po iluś próbach i wielu szkicach w końcu się udało - wspomina nasz rozmówca.
- Zaczynałem od budowy silników jednocylindrowych. Najnowsze modele mają już silnik czterocylindrowy. Teraz modele są też "ubrane", bo mają sakwy boczne, sakwę górną i siedzenie. Kiedyś zrobiłem też kilka dwuosobowych motocykli, z nieco inną lampą i bez przodu na teleskopach. Też jakiś czas temu wykonałem model M72 z przyczepką. Wiele osób, które się znają na takich modelach twierdziło, że wyszło naprawdę arcydzieło. Takie komplementy zawsze bardzo cieszą.
Dodajmy, że wykonywane przez pana Czesława motocykle nie są "sztywnymi" modelami, ale mają skrętną kierownicę oraz w pełni kręcące się koła. Podobnie jak śmigła i kółka przy wykonywanych przez niego modelach samolotów. Jak przyznaje, kiedyś robił dużo różnych modeli samolotów, ale teraz skupia się na "Antkach", czyli dwupłatowych samolotach wielozadaniowych An-2, który był produkowany na licencji w Mielcu.
- Obecnie robię tylko to, co najbardziej interesuje moich klientów. A moi klienci to są tacy hobbiści do 12 lat - mówi pan Czesław ze śmiechem. - Ale zdarzyło się, że zrobiłem traktory na żelaznych kołach, modele naszych pierwszych Ursusów, miałem też sporo różnego rodzaju wyrzutni. Jedna z nich pojechała do Anglii. Wiem też, że jeden z krzyżyków wylądował aż w Argentynie. Miałem też modele koni, muflonów, domków, kościołów. Jak ma się materiał, to wiele można wymyślić.
A skąd wziąć materiał na stworzenie tych niecodziennych unikatowych modeli? Jak przyznaje nasz rozmówca, z tym jest czasami trochę ciężko:
- Z łuskami czasami jest problem. Ale mam naokoło dobrych ludzi, którzy często mi coś podsyłają. Czasami łuski przyjeżdżały do mnie nawet z Ustrzyk Górnych, z Nowego Targu, gdzieś znad morza, z Chojnic, z Poznania. W Szczecinku też mi niektórzy panowie zbierają łuski. A później to, co z nimi zrobię zależy w głównej mierze od tego, jakie łuski dostanę - dodaje nasz rozmówca.
Prace pana Czesława Szyszko można było oglądać w ostatnim czasie m.in. w Muzeum Militarnej Historii w Bornem Sulinowie.