Tatry: Katastrofa sprzed 20 lat. Spłonęło 230 hektarów lasu
Katastrofa, która zaczęła się od iskry
Wszystko zaczęło się tuż przed południem 30 lipca 2005 roku. W rejonie Doliny Kieżmarskiej obok Nowego Smokowca wybuchł ogień. Żywioł błyskawicznie rozprzestrzenił się po terenie zdewastowanym wcześniej przez wichurę. Ogień objął zarówno powalone, wyschnięte drzewa, jak i stojące fragmenty lasu.
Wspierany przez suchą aurę i silny wiatr, pożar szybko zaczął zagrażać zabudowaniom Nowego Smokowca. Płomienie sięgały nawet 20 metrów wysokości. Do akcji ruszyło ponad 430 strażaków zawodowych, setki ochotników oraz kilkadziesiąt pojazdów i śmigłowców gaśniczych. W ciągu pięciu dni zużyto ponad 3 miliony litrów wody.
Przyczyna: ludzka nieostrożność
Choć nie udało się ustalić winnych, wszystko wskazuje na to, że przyczyną byli ludzie, którzy nierozważnie obchodzili się z ogniem.
Na szczęście nikt nie zginął ani nie odniósł poważnych obrażeń. Straty materialne sięgnęły dziesiątek milionów ówczesnych Koron, ale straty przyrodnicze - jak podkreślają eksperci - były "nie do oszacowania".
Ekologiczna odbudowa Tatry
Po ugaszeniu pożaru natychmiast rozpoczęto kompleksową rewitalizację zniszczonych terenów. Celem nie było jedynie odtworzenie lasu, ale przywrócenie stabilnego i odpornego ekosystemu.
Zastosowano metodę mozaikowego nasadzenia różnych gatunków drzew - m.in. sosny górskiej, świerka, jodły czy klonu. Oprócz sadzonek w dużym stopniu postawiono na naturalne odmładzanie lasów. Ważnym elementem stało się również tworzenie tzw. "wzmacniających żeber", które chronią młody las przed wiatrem.
Tatry dziś - silniejsze, ale nadal wrażliwe
Dziś, po dwóch dekadach, przyroda w miejscu pożaru powoli wraca do równowagi. Zniszczony krajobraz przekształcił się w różnorodny ekosystem leśny, który lepiej radzi sobie z wyzwaniami klimatycznymi.
Jednak tragedia z 2005 roku pozostaje ostrzeżeniem. - Czasem wystarczy tylko iskra - przypominają przedstawiciele TANAP-u i apelują do turystów o szczególną ostrożność w obchodzeniu się z ogniem w górach.