Toruń: Sanitariusz znęcał się nad pacjentami? Nowe fakty z sądu
Według prokuratury, sanitariusz (były już) miejskiego szpitala przy ul. Batorego w Toruniu znęcał się nad bezbronnymi pacjentami, upokarzał ich, poniżał i robił półnagim zdjęcia. Czy i jaką karą poniesie Marcin S.?
Marcin S., sanitariusz Specjalistycznego Szpitala Miejskiego w Toruniu oskarżony został przez prokuraturę o okrutne znęcanie się nad pacjentami w czasie pandemii koronawirusowej. Podkreślmy: nad ludźmi absolutnie bezbronnymi, bo chorymi neurologicznie.
Mężczyzna miał pacjentów nie tylko bez potrzeby przypinać pasami czy kneblować im usta papierowymi kulkami. Prokuratura ustaliła, że sanitariusz naciągał chorym kołdrę na głowę, zasłaniał oczy maseczką chirurgiczną, a dłoni. Marcin S. naśmiewać się i poniżał pacjentów, robił półnagim zdjęcia i rozsyłał je MMS-ami do znajomych. "Same wariaty na oddziale" - takimi komentarzami miał opatrywać fotki.
Akt oskarżenia w tej sprawie z prokuratury do Sądu Rejonowego w Toruniu trafił pod koniec 2022 roku. Blisko rok sprawa czekała na wejście na wokandę. Proces ruszył w drugiej połowie 2023 roku. Co dzieje się z Marcinem S. obecnie. ?
Prezes Sądu Rejonowego w Toruniu: do przesłuchania 83 świadków
Najnowsze informacje w tej sprawie "Nowości' właśnie uzyskały od sędziego Jędrzeja Czerwińskiego, prezesa Sądu Rejonowego w Toruniu. Okazuje się, że tempo procesu nie jest imponujące. Ale też, że czynności do wykonania w nim - z liczbą koniecznych do przyjęcia zeznań świadków - jest naprawdę ogrom.
-Dotychczas w sprawie odbyło się 12 terminów rozprawy, na których trwa postępowanie dowodowe, w tym m.in. przesłuchiwanie dotychczas zawnioskowanych 83 świadków - przekazuje sędzia Jędrzej Czerwiński.
Najbliższy termin rozprawy w tym procesie wyznaczono na 16 października br. O szczegółach tego, co obecnie dzieje się na sali sądowej, informować bliżej nie wolno - sprawa odbywa się z wyłączeniem jawności. To z uwagi na drastyczność i intymność poruszanej materii oraz interes pokrzywdzonych pacjentów.
Proces powierzono w 2023 roku do prowadzenia sędziemu Maciejowi Michałowskiemu, znanemu z drobiazgowego procedowania. Po ilu latach od oskarżenia Marcin S. usłyszy zatem wyrok? Trudno prognozować. Będzie to jednak wyrok w pierwszej instancji, nieprawomocny, od którego zarówno on, jak i oskarżyciele będą mieli pełne prawo odwoływać się wyżej - do Sądu Okręgowego w Toruniu.
Oto, jaką linię obrony przybrał Marcin S. "Bo pili spirytus z dozowników"
Na pierwszej rozprawie procesu Marcin S. na pytanie sędziego odparł, że nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Odmówił składania wyjaśnień. Stwierdził, że odpowiadać będzie tylko na pytania swojego obrońcy.
W takiej sytuacji sędzia najpierw standardowo odczytał wyjaśnienia, które mężczyzna złożył na etapie śledztwa. Potem inicjatywę przejęła adwokat Aleksandra Posłuszna. Co jasne, pytania zadawane oskarżonemu przez jego obrońcę były przemyślane i dotyczyły tylko niektórych zdarzeń opisanych w akcie oskarżenia. Na przykład - przypinania pacjentów pasami.
W tej kwestii Marcin S. obstawał przy tym, że była to na wymienionych wyżej oddziałach zwykła, stosowana praktyka. W jakich przypadkach? Pasy stosowano wobec pacjentów agresywnych lub problemowych. Czyli takich, którzy - bywało - "wypijali z dozowników cały spirytys".
Według wyjaśnień sanitariusza, nie stosował on pasów z własnej inicjatywy. Wiadomym było dla personelu, że polecenie o przypięciu pacjenta pasami do łózka powinien wydać lekarz. Ci jednak mieli tego w szpitalu na Batorego nie robić - polecenia takie miała wydawać pielęgniarka przełożona (oskarżony wymienił jej nazwisko).
Później w swoich wyjaśnieniach Marcin S. odniósł się też do sytuacji w szpitalu w świetle pandemii covidowej. Generalnie, nie czuł się winnym żadnego znęcania się nad chorymi. Wcześniej, w prokuraturze, twierdził, że padł ofiarą zmowy w szpitalu.
Prokuratura jest jednak przekonana, że zebrała silny materiał dowodowy przeciwko Marcinowi S. Oskarżonemu grozi teraz od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności
WAŻNE. Ze szpitala został zwolniony z pracy w trybie natychmiastowym
Marcin S. ma wykształcenie średnie techniczne i wyuczony zawód elektroautomatyka. W miejskim szpitalu pracował w charakterze sanitariusza i salowego. Od dawna to już czas przeszły.
Dyrekcja szpitala od razu, gdy tylko dotarły do niej sygnały o zachowaniach Marcina S. wobec pacjentów, odsunęła go od pracy z chorymi. Umowę o pracę rozwiązano z nim w trybie natychmiastowym.