Katowice: Wernisaż wystawy "Ciche historie" Valdimira Birgusa
Wernisaż wystawy "Ciche historie" Valdimira Birgusa. "Katowice to mój drugi dom"
Katowicka publiczność po raz pierwszy miała okazję na własne oczy zobaczyć twórczość Vladimira Birgusa w 2017 roku w Muzeum Śląskim. Teraz po ośmiu latach na Górnym Śląsku znów można zobaczyć jego fotografie.
Boli od samego patrzenia. Rower aż wyrzuciło w powietrze
- Profesor Bigus to ważna postać nie tylko czeskiej, europejskiej, ale i światowej fotografii. To bardzo mocne nazwisko poprzez swoją fotografię i liczne działania, w które jest zaangażowany - mówi Arkadiusz Ławrywianiec, prezes śląskiego okręgu Związku Fotografików Polskich. - Po ośmiu latach mamy zupełnie nowe fotografie, światowe premiery i w tym znaczeniu śmiało możemy konkurować z tamtą wystawą - dodaje.
Autor nie krył radości z tego, że jego prace ponownie zostały zaprezentowane w stolicy Górnego Śląska.
- Katowice to mój drugi dom, ponieważ studenci z Górnego Śląska stanowią najliczniejszą grupę na Instytucie Twórczej Fotografii, stąd pochodzi też część pedagogów, absolwentów i naszych przyjaciół - podkreśla Vladimir Birgus. - Mam wielką radość, że po ośmiu latach od dużej wystawy w Muzeum Śląskim mogę w Katowicach pokazać nowe rzeczy. Żadne z tych fotografii nie były wtedy pokazywane, a część z nich wystawiana jest po raz pierwszy - dodaje.
"Ciche historie" ostatnio były prezentowane jesienią ubiegłego roku podczas Miesiąca Fotografii w Bratysławie. W odróżnieniu od wystawy na Słowacji, w Katowicach ekspozycja jest bogatsza o nowe, niepublikowane dotąd fotografie Vladimira Birgusa.
- To cykl, który nie ma końca. Tworzę go od początku lat 80. gdy w czeskiej fotografii nie była tak popularna praca z kolorem. Głównym tematem cyklu jest samotność w mieście, dlatego ma podpisów, bo nie jest ważne to, gdzie powstały fotografie czy w Pradze, Las Palmas czy w Katowicach - wyjaśnia Vladimir Birgus.
"Pokazuje to coś, czego nie da się opowiedzieć, a co jest udziałem każdego z nas"
Kurator wystawy, Michał Szalast podkreśla, że nowa odsłona cyklu, która została zaprezentowana w Katowicach to opus magnum czeskiego fotografa.
- Kolorowa fotografia, którą prezentuje, jest już jego marką i rozpoznawalnym stylem, ale artysta jest tak wielki, jak jego ostatnie dzieło. Jest wielu artystów, którzy kiedyś stworzyli coś wielkiego, a później nie byli już w stanie wrócić do takiego poziomu. To, co mi imponuje w twórczości Birgusa to to, że nadal jest w wysokiej formie fotograficznej - mówi Michał Szalast.
Zwraca uwagę, że jest to oczywiście świetna fotografia pod względem formalnym, ale jej największą wartością jest pewien rodzaj wyraźnie wyczuwalnego napięcia egzystencjonalnego.
- Dziś sztuczna inteligencja jest już w stanie wytwarzać świetną fotografię pod względem formalnym, ale żeby fotografia naprawdę pokazywała rzeczy wielkie, potrzeba do tego czegoś niewypowiedzianego. To z resztą nazwa jednego z pierwszych cykli profesora Birgusa. W swojej fotografii pokazuje to coś, czego nie da się opowiedzieć, a co jest udziałem każdego z nas. Oglądając jego fotografie, często mamy poczucie, że znajdujący się na nich ludzie na coś czekają. Nie wiemy, na co i czy to w ogóle może nastąpić. Myślę, że to właśnie napięcie związane z tym oczekiwaniem najbardziej przyciąga widza do tej fotografii - dodaje.
"Ciche historie" można oglądać w Galerii ZPAF w Katowicach przy ul. Dąbrowskiego 2 do końca września, od wtorku do piątku w godzinach 17-20.
- Zapraszamy serdecznie. Warto zobaczyć tą wystawę, bo pewnie następna w Polsce będzie nieprędko - zachęca Arkadiusz Ławrywianiec.
Opawska Szkoła Fotografii. Wystawa na 35-lecie ITF
W poniedziałkowy wieczór niewielka galeria na katowickim Śródmieściu pękała w szwach. W wernisażu wzięło udział wiele osób związanych ze śląską fotografią, a także gości z zagranicy, w tym z Instytutu Twórczej Fotografii w Opawie. Sile związki między opawską szkołą fotografii i twórcami z Górnego Śląska trwają już od ponad dwóch dekad.
- Stąd pochodzi wielu dobrych fotografów. Zaczął Piotr Szymon, który przetarł szlaki innym fotografom na Instytucie, takim jak Arek Gola, Krzysztof Gołuch czy Michał Szalast - podkreśla Vladimir Birgus. - Ogromnie cieszę się, że na Instytucie najważniejsza jest fotografia, nie ma znaczenia to, czy ktoś jest Czechem, Słowakiem czy Polakiem - dodaje.
Ta mieszanka od wielu lat przynosi doskonałe efekty, o czym samemu można będzie przekonać się już w najbliższy czwartek 11 września w czeskiej Opawie, gdzie odbędzie się wernisaż wystawy z okazji 35-lecia Instytutu Twórczej Fotografii.
- Co pięć lat robimy dużą wystawę. W tym roku odbędzie się w trzech miejscach: Domu Sztuki, w pobliskim kościele oraz w Galerii Kupe. Wystawa, w nieco innej formie, będzie też prezentowana w Bielsku-Białej od 10 października na FotoArt Festiwalu, później do 4 listopada na Miesiącu Fotografii w Bratysławie i na koniec w Muzeum Sztuki Dekoracyjnej w Pradze - zachęca kierownik ITF.